Służba cywilna z założenia powinna być apolityczna. To oznacza, że urzędnik w internecie musi uważać, by przypadkiem nie zrobić czegoś, co ten wymóg mogłoby naruszać. Nowe zalecenie Szefa Służby Cywilnej obejmuje miedzy innymi lajkowanie i obserwowanie treści, oraz nakładki na profile.
Urzędnik w internecie nie ma tak szerokiej swobody, jak zwykły obywatel naszego kraju
Postępująca cyfryzacja stawia organy administracji publicznej przed zupełnie nieznanymi wcześniej wyzwaniami. Dotyczy to w szczególności mediów społecznościowych. Ściślej mówiąc: wszelkiej maści aktywności, jakie może w dzisiejszych czasach podejmować urzędnik w internecie.
Służba cywilna w założeniu powinna zapewniać administracji kadrę zawodowych, bezstronnych i apolitycznych specjalistów. Na członkach korpusu służby cywilnej ciążą o wiele poważniejsze obowiązki, niż na pracownikach zatrudnionych w oparciu o umowę o pracę. Wynikają wprost z ustawy o służbie cywilnej. Taka osoba nie może na przykład być członkiem partii politycznej, czy nawet manifestować publicznie swoich poglądów na tematy polityczne.
Jak się łatwo domyślić, typowa aktywność w mediach społecznościowych często kłóci się z tymi założeniami. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w których polityka wdziera się do kolejnych stref życia społecznego. Siłą rzeczy, kierownictwo służby cywilnej musi w jakiś sposób zareagować na potencjalnie manifestowanie poglądów politycznych swoich podwładnych. W tym celu Szef Służby Cywilnej Dobrosław Dowiat-Urbański wydał specjalne zalecenie, z którym można zapoznać się na rządowym portalu gov.pl.
Trzeba przyznać, że zalecenia utrzymane są w łagodnym tonie. Już na samym początku Szef Służby Cywilnej zapewnia, że szanuje i wspiera prawo członków korpusu służby cywilnej
do aktywności w internecie. Wskazuje na korzyści z niej wynikające. Przestrzega jedynie przed nieprzewidzianymi konsekwencjami. W czym więc tkwi problem?
Zarzuty o angażowanie się w niedozwoloną aktywność polityczną mogą sprowadzić lajki, albo nakładka profilowa
Już na samym początku zaleceń, w pierwszym ich punkcie, znajdziemy szereg aktywności, na które członek korpusu służby cywilnej powinien zwrócić uwagę. W pierwszej kolejności chodzi o „publikowanie i udostępnianie postów, komentowanie słowne i graficzne, lajkowanie, śledzenie innych wpisów„. Urzędnik w internecie musi również uważać na sposób prowadzenia swojego profilu, w tym ewentualne nakładki w mediach społecznościowych.
Dobrosław Dowiat-Urbański przypomina również urzędnikom o tym, że w internecie nic nie ginie. Ich komentarze zaś „mogą zostać odebrane jako obraźliwe lub dyskryminujące innych użytkowników„. Ci, zgodnie z punktem trzecim zaleceń, powinni zwracać szczególną uwagę na „okazywanie swojego poparcia dla działań, aktywności, informacji” i „angażowanie się w tematy polityczne i kwestie społeczne, które wywołują kontrowersje„.
Oczywiście, także poza administracją publiczną pracodawca ma prawo oczekiwać od swojego pracownika elementarnego zdrowego rozsądku w kwestii aktywności w internecie. Ta może bowiem rzutować na wizerunek firmy, czy w tym przypadku: urzędu. Nie wydaje się przy tym, żeby Szefowi Służby Cywilnej przyświecały jakieś złe intencje.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że kwestia neutralności politycznej urzędników służby cywilnej ma często charakter uznaniowy. Na przywoływanym już portalu gov.pl możemy znaleźć informację: „Ustalenie, czy określone zachowanie narusza obowiązki członka korpusu, ma charakter indywidualny i jest uzależnione od konkretnych okoliczności. Decyzje w tym zakresie podejmują dyrektorzy generalni / kierownicy urzędów, komisje dyscyplinarne, a ostatecznie sądy„.
Sam pomysł stworzenia takich zaleceń jest mimo wszystko słuszny. Przydałyby się takie w Trybunale Konstytucyjnym
Wspomnienie o nakładkach profilowych w mediach społecznościowych przywołuje na myśl dość konkretne przejawy ludzkiej aktywności w internecie. Zwłaszcza w połączeniu z odbieraniem określonych komentarzy jako obraźliwe, czy dyskryminujące innych urzędników.
Czy to oznacza, że nakładka z tęczową flagą lub czerwoną błyskawicą może być podstawą do wyciągnięcia konsekwencji służbowych względem urzędnika? W świetle wspomnianej wyżej uznaniowości można przypuszczać, że taki obrót sprawy nie jest niemożliwy. Wszystko zależy od podejścia przełożonych, ci zaś w administracji bardzo często pochodzą z czysto politycznego nadania. Uczciwie trzeba przyznać jednak, że łatwo sobie wyobrazić sytuacje bardzo jednoznaczne. Jak na przykład słynne i wciąż popularne osiem gwiazdek.
Zalecenia kończą się przypomnieniem, że choć konstytucja gwarantuje każdemu wolność słowa, to od tej zasady istnieją wyjątki. Faktem jest, że nie jest to wolność absolutna. Niekiedy należy ponieść konsekwencje korzystania z niej. Bywa, że mowa – jak w zaleceniach – o odpowiedzialności dyscyplinarnej, cywilnej i karnej.
Warto jednak, pomimo pewnych obaw, pochwalić samą inicjatywę przypomnienia urzędnikom o ryzykach wiążących się z ich prywatną, oraz służbową, aktywnością w internecie. Trudno byłoby negować jego istnienie.
Co więcej, bardzo łatwo można by wskazać w Polsce instytucje, urzędy, czy Trybunały, którym tego typu wytyczne ze strony uprawnionego organu są desperacko wręcz potrzebne. Można przy tym odnieść wrażenie, że jeśli ktoś nie potrafi się zachować w internecie, to nie szeregowi urzędnicy służby cywilnej a raczej te ważniejsze osoby w państwie.