To już 3 lata Bezprawnika. W tym czasie otrzymaliśmy kilkadziesiąt pogróżek od prawników różnych instytucji. Ironiczne, że jakieś 3/4 z nich jest już zamknięte przez policję lub przez UOKiK. Ja szczerze mówiąc nie odbieram tego jakoś personalnie, rolą prawnika jest straszyć i działać w interesie klienta, nawet jeśli ten nie ma racji.
Przykładowo: adwokata reprezentującego zamknięty po cyklu naszych tekstów sklep Lifemedia, choć wymieniliśmy kilkanaście naprawdę ostrych pism informujących go, której części ciała może okazać ze swoimi roszczeniami czułość, regularnie widuję z „lajkami” pod naszymi postami na Facebooku. To normalne, dorosłe, tak trzeba żyć.
Przez jakiś czas miałem zwyczaj wysyłać, w odpowiedzi na różne pogróżki prawne, listę 30 współpracujących z nami prawników z dopiskiem „proszę sobie wybrać naszego pełnomocnika z listy”. Nie wybierali. Osobną historią są osoby prywatne, którym też regularnie zdarza się wygrażać z tego czy innego powodu, co przy serwisie docierającym do 1,2 mln unikalnych użytkowników miesięcznie jest niestety normalne. To są generalnie pogróżki z gatunku „moje ściany mnie podsłuchują” albo „dopadnę panią Maję Werner na ulicy i wstrzyknę jej szczepionkę na odrę, skoro tak jej się podobają te szczepionki”.
Warsaw Media House wzywa Bezprawnika
To wszystko stoi jednak w cieniu wezwania, które otrzymałem dziś na skrzynkę e-mailową Bezprawnika w związku z tekstem Właśnie zamówiłem kilka zgrzewek Cisowianki, bo Partia Razem znowu odmawia komuś wolności słowa. Krótko mówiąc – moja „ulubiona” partia rzuciła się na producenta wody mineralnej, bo jakiś facet w ich zarządzie miał poglądy antyaborcyjne. Najwyraźniej, a przynajmniej jest to moje przypuszczenie, Cisowianka czyści teraz internet z tej historii, bo na przykład post zachęcający do bojkotu, a który osadziłem w tamtym artykule, zniknął z Facebooka. Trzeba przyznać, że Razem jest naprawdę nieugięte w swoich poglądach, a kapitalistom się nie kłania.
Rano od pani Anny z adresu mailowego w domenie gmail.com dostałem taki oto list wraz z załącznikiem. Żeby była jasność, nie cenzuruję tutaj danych osobowych. Pani Anna nie dość, że nie dorobiła się jeszcze żadnego poważnie brzmiącego adresu, podpisała się po prostu Anna. Może to jest jakaś znana Anna, np. jak Rihanna albo Beyonce i to ja się wygłupiam, nie rozpoznając od razu tej słynnej młodszej specjalistki ds. marketingu. Ale jednak 30 lat życia nauczyło mnie, że jeśli ktoś nie ma odwagi podpisać się nazwiskiem pod swoją korespondencją, to bynajmniej nie dlatego, że jest rozpoznawalną na całym świecie wokalistką muzyki popularnej.
Szanowni Państwo,
Proszę o usuniecie Artykułu na temat mojego klienta Cisowianka Podano szereg nieprawdziwych informacji narażających jego i jego firmę oraz ich współpracowników na utratę dobrego imienia oraz wiarygodności.
Załączam pismo .
Pozdrawiam,
Anna
Młodszy specjalista ds. Marketingu.
Muszę przyznać, że powierzanie tego typu korespondencji młodszemu specjaliście ds. marketingu jest dość interesującą praktyką Warsaw Media House. Oczywiście młodszy specjalista ds. marketingu ma prawo wysyłać taką korespondencję, ma prawo robić to przez Gmail i nawet ma prawo robić to anonimowo, w końcu tego typu wezwanie nie wywiera żadnych realnych skutków prawnych, wywiera natomiast wizerunkowe.
Problem w tym, że taki e-mail ma znikomą wiarygodność. Ja jeszcze postanowiłem wejść na stronę, której właścicielem jest agencja Warsaw Media House. Zakładam, że skoro strona posiada livechata, to tam już nikt się nie podszywa. Pani Kasia o z kolei dość egzotycznym nazwisku „z Warsaw Media House” rozmawiała ze mną co najmniej w takiej atmosferze tajemnicy, jak gdyby przedmiotem rozmowy był Fight Club (znacie zasady). No, ale brak zaprzeczenia odbieram za potwierdzenie – na dementowanie była już okazja.
Do korespondencji nie załączono też absolutnie żadnego pełnomocnictwa od firmy Cisowianka, w związku z czym nie potrafię z cała stanowczością stwierdzić czy Cisowianka wie o całym procederze, czy może ktoś się podszywa, a może nawet robi im krecią robotę. Moja zupełnie prywatna teoria jest taka, że producent wody mineralnej faktycznie zatrudnił sprzątaczy. Problem w tym, że zamiast korzystać z Jamesa Bonda, do akcji wkroczył Johnny English. Przepraszam, Johnny z Warsaw Media House. Bez nazwisk.
Do kwestii „aliansu” nie odniosę się, bo to już i tak długi artykuł, ale myślę, że niektóre smaczki mówią więcej, niż tysiąc słów. A jeszcze nawet nie widzieliście pisma.
No dobrze, zobaczmy to wezwanie od Warsaw Media House
Wezwanie zostało dostarczone w formie PDF. Pod spodem była jeszcze pieczątka Warsaw Media House oraz podpis, którego nie jestem w stanie rozczytać. Zachęcam do zapoznania się z treścią tego jakże fachowego, profesjonalnie napisanego wezwania.
Powiem szczerze, że w całym tym piśmie, które faktycznie jest z gatunku „gdzieś dzwonili, ale nie wiadomo, w którym kościele”, najbardziej rozbawił mnie nawet nie „w dniu brak o godzinie brak”, a fragment „w związku z tym, że w niniejszym piśmie w sposób szczegółowy opisano artykuł”. Otóż ze wszystkich możliwych przymiotów, wulgarnych i mniej, jakimi mógłbym określić „niniejsze pismo”, z całą pewnością nie wymieniłbym tam szczegółowego opisania artykułu. Oczywiście tamten tekst, a wiem to doskonale, bo sam go napisałem, w żaden sposób nie naruszał dóbr osobistych i nie zniesławia nikogo z Cisowianki, wprost odnosił się do zarzutów stawianych przez Partię Razem i – cóż – na tym właśnie polega dziennikarstwo. Wolne media.
Niestety w otrzymanym wezwaniu nikt nie pofatygował się, by wskazać w jaki sposób może dochodzić do naruszenia prawa. Bo przecież gdyby ktoś mi coś takiego udowodnił… Albo nawet okazałoby się, że nie naruszamy prawa, ale ktoś tam teraz ma przechlapane, śmieją się z niego w pracy, że to nie do końca tak i w ogóle… No to wtedy na pewno chętnie nanieślibyśmy jakieś poprawki, sprostowanie. Jesteśmy ludźmi, nie chcemy krzywdzić, chcemy informować.
Chociaż czasem ktoś jest tak beznadziejny w swojej pracy, że nawet informowanie może robić krzywdę…
Cały czas zastanawiam się czy pismo w ogóle napisał człowiek, czy mamy już ten upragniony XXI wiek, legaltech, prawników zastępują maszyny (i młodsze specjalistki ds. marketingu, które są tak popularne, że do komunikacji wystarczy im samo imię).
Mam nadzieję, że nie skończy się na czczych pogróżkach i mnie za ten tekst pozwą, bo to będzie chyba pierwsza w historii polskiego prawa mowa końcowa z odwołaniami do dziedzictwa Albusa Dumbledore’a, ale trzeba być skończonym MUGOLEM, żeby tego typu pismo słać do redakcji Bezprawnika. Rozumiem, że można w ten sposób straszyć, wkręcać, nabijać w butelkę – z całym szacunkiem – Maffashion, Gadżetomanię albo Weszło.com (chociaż jeśli ja zareagowałem w ten sposób, to strach pomyśleć, co zrobiłby z nimi Stanowski). Ale Bezprawnika, serio? Są jakieś granice braku instynktu samozachowawczego. Trzeba być też kompletnie pozbawionym magii, żeby tego typu pisma wysyłać na chybił trafił i domagać się zdjęcia tekstu w sumie pozytywnego dla Cisowianki, a jedynie odnoszącego się do tematu, który konkretnej marce nie jest w smak.
Co to w ogóle jest Warsaw Media House?
Jedynymi osobami, do których Krajowy Rejestr Sądowy prowadzi nas w przypadku Warsaw Media House jest pan Piotr Sulewski i pani Agnieszka Sulewska – niestety, nie uda nam się tym samym poznać tożsamości Anny i Kasi. W dziale z referencjami znajdziemy ciepłe komentarze ze strony takich marek, jak Bank Pekao S.A., Stefczyk Finanse, testa, słuchmed, mediaexpert, Makro, Amake, Fundusz Hipoteczny Dom – pewnie Brand24 prędzej czy później przywieje marketingowców tych przedsiębiorstw do tego artykułu i może nawet odniosą się do tego za co tak bardzo cenią sobie jakość usług Warsaw Media House, bo ja nadal nie potrafię zrozumieć.
Na stronie internetowej agencji znajdziemy informację, że jedną z ich specjalizacji jest wsparcie kryzysowe.
Ktoś czegoś nie dopatrzył?
Jakiś post na temat Twojej marki zaczął żyć własnym życiem?
Przestałeś panować nad szerzącym się nie popartym żadnymi argumentami hate’em?
Twoja firma przechodzi mniejszy lub większy kryzys wizerunkowy w sieci?
Naprawimy to!
Korzystając z narzędzi marketingu szeptanego, jak i systemu automatycznych alertów PR jesteśmy w stanie w bardzo krótkim czasie reagować na każdą złą opinię na temat firmy, produktu czy usługi. Sprawnie i merytorycznie wchodzimy w dyskusje z internautami, wiarygodnie przekonując ich do zaprzestania zniesławiania oraz dodajemy wpisy o pozytywnym wydźwięku, poprawiające wizerunek Twojej marki. Działania realizujemy wcielając się w klientów, pracowników lub samego pracodawcę – Ty wybierasz.
- usuniemy wpisy na temat Twojej firmy z czarnej listy pracodawców w popularnych serwisach społeczniościowych,
- zajmiemy się moderacją komentarzy w serwisach opiniotwórczych,
- pozbędziemy się złych ocen mających wpływ na sprzedaż Twoich usług, produktów,
- tworzymy unikalną bazę pozytywnych rekomendacji biznesowych dla Twojej firmy,
- usuniemy negatywne opinie dostępne w sieci.
Resztę pozostaw nam, zrobimy to sprawnie i wiarygodnie.
Otóż…
Podsumujmy efekty krucjaty Warsaw Media House:
Warsaw Media House, w mojej ocenie w kompletnie nieprofesjonalnym, nierzetelnym stylu, chciało na mnie wymusić usunięcie artykułu z Bezprawnika, nie podając nawet konkretnego powodu. Być może wiedziała o tym Cisowianka, może sprawy wymknęły się spod kontroli – nie oceniam, ale nasi czytelnicy powinni wiedzieć jak wyglądają często kulisy pracy portalu.
Moim zdaniem Warsaw Media House, przynajmniej w zakresie zarządzania własnym wizerunkiem, słabo radzi sobie ze wsparciem kryzysowym (powiedziałbym, że szewc bez butów chodzi, ale Cisowianka w tym wypadku najwyraźniej też). Podsumujmy co pani Annie od rana udało się załatwić w sprawie artykułu o bojkocie Cisowianki przez Partię Razem:
- O agencji, która powinna być w cieniu, napisał portal docierający do 1,2 mln uu miesięcznie przedstawiając wyłącznie fakty na ich temat, które – cóż – nie wyglądają korzystnie
- Ze względu na tematykę quasi-technologiczną, wypuszczę ten tekst też na stronę główną siostrzanego Spider’s Web, który miesięcznie trafia do 4,5 mln uu
- Artykuł pojawi się we wszystkich mediach społecznościowych Bezprawnika
- Powiadomienie o publikacji artykułu zostanie wysłane do 35 000 odbiorców powiadomień przez przeglądarkę
- Artykuł o Cisowiance nie tylko nie został usunięty, ale też marka pojawia się w kolejnym artykule, który przy okazji przypomina poprzedni artykuł
- Artykuł został zoptymalizowany dla SEO, a mamy mocne SEO, więc niewykluczone, że teraz każdy wyszukujący w sieci Warsaw Media House najpierw trafi na mój tekst, zanim w ogóle znajdzie stronę agencji – i moim zdaniem słusznie
- Każda firma, która wystawiła referencje agencji Warsaw Media House, prawdopodobnie szybko trafi na ten artykuł i dowie się jakimi metodami być może były świadczone dla nich usługi
- Po cichu liczę, że to nie koniec tej historii – ewentualny ciąg dalszy będę skrupulatnie relacjonował, przecież Bezprawnik żyje z takich historii
Ps. W trakcie pisania artykułu słuchałem: