Masz SUV-a albo busa? Wojsko zabierze ci samochód. Pod warunkiem, że akurat jesteś jednym z 716 „szczęśliwców”. O ile oczywiście wojskowi zdecydują się wykorzystać zwiększone limity przyznane w stosownym rozporządzeniu Rady Ministrów. Na szczęście w zamian dostaniesz ryczałt a wojsko pokryje ewentualne koszty naprawy uszkodzeń.
Wojsko ma zagwarantowane ustawowo prawo do świadczeń rzeczowych od obywateli
RMF24 poinformowało, że Wojskowe Komendy Uzupełnień i samorządy wysyłają, jak co roku, pisma w sprawie uwzględnienia samochodów obywateli w planach mobilizacyjnych. Do tego projekt rozporządzenia Rady Ministrów w tej sprawie przewiduje zwiększenie wyznaczonych limitów o 5 proc. do 716 samochodów rocznie.
Co otrzymanie takiego pisma oznacza? Najprościej mówiąc, że wojsko zabierze ci samochód, przyczepę, motocykl, czy inną maszynę. Tak jakby. Zgodnie z art. 208 ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP, także na osoby fizyczne może zostać nałożony obowiązek świadczeń rzeczowych, polegających na oddaniu do używania posiadanych nieruchomości i rzeczy ruchomych na cele przygotowania obrony państwa.
W trakcie pokoju takie świadczenie rzeczowe dotyczy trzech przypadków, różniących się okresem na jak długo wojsko zabierze ci samochód. Sprawdzanie gotowości mobilizacyjnej naszych sił zbrojnych pozwala „pożyczyć” sobie cywilne auto na nie dłużej niż 48 godzin. W przypadku ćwiczeń obrony cywilnej lub ćwiczeń z zakresu powszechnej samoobrony okres ten wynosi 24 godziny. Najdłużej może trwać świadczenie rzeczowe dotyczące ćwiczeń wojskowych. Wówczas wojsko ma prawo korzystać z naszego auta przez 7 dni.
Właścicielowi pojazdu przysługuje ryczałt w wysokości ok. 300 zł za każdą dobę korzystania z niego przez żołnierzy. Dodatkowo armia zapłaci za wszystkie uszkodzenia powstałe w trakcie użyczenia auta. Co więcej, w ciągu roku może skorzystać z danego pojazdu tylko trzy razy.
Jeżeli wojsko zabierze ci samochód, to najprawdopodobniej na krótko. I wcale nie wyśle go na granicę z Białorusią
Wojskowi są zainteresowani przede wszystkim samochodami typu SUV, autami dostawczymi i mikrobusami – a więc pojazdami mogącymi poruszać się w trudniejszym terenie lub przystosowanymi do transportu osób i rzeczy. Warto przy tym zauważyć, że w praktyce chodzi o sprawdzanie gotowości mobilizacyjnej jednostek wojskowych. Po przybyciu na miejsce pojazd jest odnotowywany i wydawany z powrotem właścicielowi. Wojsko Polskie na szczęście nie boryka się z brakiem środków transportu.
Nie chodzi więc ani o pandemię koronawirusa, ani o kryzys migracyjny na granicy z Białorusią. To czysto rutynowe działania przeprowadzone przez Wojsko Polskie w związku z planami mobilizacyjnymi. Nie oznacza to jednak, że realizacja uprawnień przebiega idealnie.
Jeden z słuchaczy RMF24 narzekał na fakt, że wojskowi zgłosili się po jego jeepa. Samochód nie dość, że posiadał napęd jedynie na jedną oś i silnik o pojemności 1000 centymetrów sześciennych, to jeszcze kupiono go na kredyt. Pierwsze przesłanki dyskwalifikują pojazd jako użyteczny dla wojska, kredyt z kolei w ogóle wyklucza skorzystanie przez armię z prawa do świadczenia rzeczowego.
Decyzję administracyjną w sprawie przeznaczenia danej rzeczy ruchomej bądź nieruchomości na rzecz konkretnej jednostki wojskowej wydaje wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Zobowiązanemu do użyczenia danej rzeczy przysługuje prawo do wniesienia odwołania w terminie 14 dni od jej doręczenia.