Sezon na gruszki na wierzbie trwa w najlepsze. Wybory zbliżają się wielkimi krokami, a partie polityczne składają kolejne, nie mające często jakiegokolwiek pokrycia z rzeczywistością obietnice wyborcze. Festiwal populizmu i hipokryzji. Nikogo specjalnie nie dziwi, że prym w składaniu obietnic wiedzie partia rządząca. Która z partii ośmieli się zapowiedzieć wprowadzenie podatku katastralnego w przyszłym roku?
Zapewne żadna. Choć prawdopodobnym jest, że nowa danina faktycznie zostanie wprowadzona w 2024 r. Podatek katastralny to temat, który wciąż budzi mnóstwo emocji. Na łamach Bezprawnika ocenialiśmy już wszelkie za i przeciw za wprowadzeniem kolejnej daniny. I choć daleko mi do socjalistycznych poglądów, to ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że mądrze wprowadzony podatek katastralny może okazać się zbawieniem dla przyszłych pokoleń. Aby to właściwie zrozumieć, należy spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy.
Ceny nieruchomości w Polsce (szczególnie w największych miastach) wciąż rosną. Gorzej usytuowani ludzie mogą zapomnieć o zakupie własnego mieszkania. Średnie ceny za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie sprawiają, że nawet młodzi, dobrze zarabiający, pracujący Polacy nie mogą sobie na zakup pozwolić. Nawet w przypadku zakupów kredytowanych i to na okres 25 czy 30 lat jest to coraz rzadziej możliwe. Choć paradoksalnie wynagrodzenia wciąż rosną, to jednak nie w takim tempie co ceny mieszkań.
Narodowy Bank Polski podwyższył także stopy procentowe i choć w porównaniu do USA lub państw UE pozostają na wyjątkowo niskim poziomie, znacznie niższym od realnego wskaźnika inflacji, to ich wzrost sprawił, że o kredyt jest jeszcze trudniej. Jak zatem należałoby rozwiązać ten problem? Przecież w Polsce wciąż powstają nowe nieruchomości. W 2022 r. odnotowano, że oddano do użytkowania o 56 proc. więcej lokali mieszkalnych i domów jednorodzinnych niż w 2012 r. Co jest zatem przyczyną kryzysu mieszkaniowego?
Wprowadzenie podatku katastralnego
Pisaliśmy już wielokrotnie, że mądry podatek katastralny, czyli taki wprowadzony choćby od 3 czy 4 mieszkania mógłby znacznie poprawić sytuację mieszkaniową wielu Polaków. Wciąż wiele mieszkań stoi odłogiem, bo obowiązujące nad Wisłą prawo lokatorskie większą ochroną otacza najemcę. Mieszkania stoją puste. Natomiast ich właściciele, choć nie otrzymują comiesięcznych wpływów z tytułu najmu to i tak mają poczucie właściwie ulokowanego kapitału. W końcu w ostatnich latach, aby stracić na inwestycjach w nieruchomości w Polsce należało się silnie postarać. Szczególnie w perspektywie detalicznej, gdy to osoby fizyczne lokowały oszczędności w jedno lub kilka mieszkań.
Mądrze wprowadzony podatek mógłby być właściwym i potrzebnym gospodarce rozwiązaniem. W końcu opodatkowanie kapitału jest w szerszej perspektywie dużo lepsze dla gospodarki jako ogółu. Szczególnie względem dodatkowego opodatkowania pracy. Dodatkowo, poza cenzusem ilościowym rządzący mogliby zastanowić się nad szczegółowym rozbiciem stawki podatku. Jej wysokość mogłaby być zróżnicowana dla mieszkań oraz gruntów budowlanych. W moim przekonaniu wysokość podatku powinna być zależna od liczby posiadanych mieszkań. Dla właścicieli 1-3 mieszkań – całkowita ulga, dla tych, którzy posiadają 4-5 – określona stawka podatku. Natomiast dla posiadaczy 5 i więcej mieszkań mógłby rosnąć kaskadowo i to w korelacji, która wskazywałaby, że posiadanie takiej liczby nieruchomości mieszkalnych będzie zwyczajnie nieopłacalne.
Podatek katastralny jako obietnica wyborcza?
Jedną z partii, która w swoich zapowiedziach programowych porusza temat katastra jest partia Razem. Przyzwyczaiłem się jednak do tego, że działacze Razem proponują rozwiązania irracjonalne i to niemalże pod każdym kątem. O ile w niektórych kwestiach społecznych byłbym w stanie znaleźć jakiś wspólny mianownik, tak w tematach gospodarczych są mi wyjątkowo dalecy. W zakresie podatku katastralnego głosili, aby został wprowadzony już od drugiego mieszkania. Czy przyniosłoby to oczekiwany efekt? Oczywiście, że nie. W końcu daniną obciążeni byliby wówczas wszyscy spadkobiercy nieruchomości, dla których dziedziczone mieszkanie/dom byłyby dopiero drugą nieruchomością. Ucierpieliby także wszyscy ci, którzy przez lata odmawiali sobie, aby ulokować kumulowane przez laty oszczędności w mieszkaniu, które miałoby zapewnić niewielki przychód pasywny. Zupełnie nie to powinno być celem katastra.
Czy zatem mądrze wprowadzony podatek katastralny byłby właściwym rozwiązaniem? Nie jestem przekonany, że obecni rządzący potrafiliby właściwie przeprowadzić proces legislacyjny, aby ustalić najdogodniejsze rozwiązania. Na rynku nieruchomości mieszkalnych panuje nieograniczona samowola. Możliwe jednak, że wprowadzając prawdziwy kataster państwo mogłoby skutecznie zachęcić tych, którzy posiadają kilkanaście czy kilkadziesiąt mieszkań do zainwestowania w inne obszary rynku, np. inwestycji w dobra luksusowe. Teoretycznie wprowadzenie podatku katastralnego mogłoby dodatkowo skłonić część z właścicieli do podjęcia ponownej aktywności zawodowej. To oczywiście życzeniowe, a nawet wręcz utopijne oczekiwania.