W najbliższym czasie może nastąpić wstrzymanie egzaminów na prawo jazdy. Wszystko przez fakt, że samochody używane do egzaminowania są zbyt zaawansowane technicznie. Czyżby potrzebny był powrót do Polonezów i Maluchów?
Wstrzymanie egzaminów na prawo jazdy
Instruktorzy i egzaminatorzy przewidują, że w najbliższym czasie nastąpić może paraliż egzaminów na prawo jazdy — donosi Rzeczpospolita. Problem może wydać się wyjątkowo kontrowersyjny. Chodzi o samochody i ich stan techniczny. Co najdziwniejsze, nie chodzi o to, że pojazdy są złe. Są za dobre.
Kamery cofania, czujniki parkowania, a także inne systemy, stały się normą w nowych pojazdach. Niestety wytyczne płynące z przepisów, które regulują przebieg egzaminu na prawo jazdy, mogą takie ułatwienia uznawać za wręcz uniemożliwiające legalne prowadzenie egzaminów.
Jak donosi źródłowy serwis, Rada Główna Krajowego Stowarzyszenia Egzaminatorów w 2017 roku zwróciła się do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Celem była prośba o wyłożenie przepisów, które dotyczą korzystania z urządzeń mogących pomóc podczas egzaminu. Resort odpowiedział, że w wypadku korzystania z takich urządzeń, wynik egzaminu musi być negatywny.
Oznacza to, że niektóre pojazdy, wyposażone w powszechnie używane systemy, zostają niedopuszczone do wykorzystywania ich w celach egzaminacyjnych.
Pojazdy egzaminacyjny
Jeżeli korzystanie z takich „pomocy”, jak kamera cofania lub czujniki parkowania, okazuje się niezgodne z wytycznymi, to przecież wystarczy, żeby ośrodki egzaminacyjne kupowały samochody bez takich udogodnień, czyż nie?
Niestety, w wypadku egzaminacyjnych modeli zakup wersji bez owych udogodnień jest najczęściej niemożliwy. Jeżeli jest taka możliwość, to najczęściej wymaga dokonania ekstraordynaryjnych zmian w konstrukcji, które — jak wiadomo — dosyć dużo kosztują.
Cała sytuacja jest wyjątkowo przykra. Zdrowy rozsądek wymaga, aby WORD/PORD/MORD-y prowadziły egzaminy w takich warunkach (również technicznych), jakie występują powszechnie. Niestety, jak widać, rzeczywistość jest nieco inna.
Oczywiście z drugiej strony znajdzie się szereg osób, które stwierdzą, że od przyszłych kierowców należy wymagać umiejętności jazdy, a nie korzystania z systemów. Jednak czy w takim wypadku egzaminów nie należałoby prowadzić w wielogodzinnej formule na zaawansowanych torach, z użyciem — rzecz jasna — pojazdów bez ABS, ESR i wspomagania kierownicy?