Władysław Kosiniak-Kamysz przedstawił 15 sierpnia założenia ustawy o wychowaniu patriotycznym. Trudno tego typu posunięć władzy nie traktować z podejrzliwością. Wychowanie patriotyczne zawiera jednak jeden dobry pomysł. Obowiązkowe wycieczki dla uczniów mogą być strzałem w dziesiątkę. Gdyby tylko na przeszkodzie nie stały realia polskiej szkoły: przepełnione programy, brak czasu oraz kwestia odpłatności.
Politycy biorący się za wychowywanie młodzieży jeszcze nigdy nie przynieśli nic dobrego
Muszę przyznać, że za każdym razem, gdy dowolny rząd zabiera się za edukację patriotyczną młodzieży, od razu zapala mi się czerwona lampka. To nie tak, że mam cokolwiek przeciwko samej koncepcji. Problem polega na tym, że politycy do tej pory nigdy nie potrafili podejść do tematu w rozsądny sposób. Wychowanie patriotyczne narzucane od przeszło trzydziestu lat w polskiej szkole sprowadza się najczęściej do bojów o listę lektur oraz akademii szkolnych rodem z głębokiego PRL-u. Nie ma się zresztą co dziwić. Taka forma odpowiada wrażliwości i estetyce starszych pokoleń, które podejmują decyzje na szczeblu centralnym.
Teraz wicepremier i Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zaprezentował założenia projektu ustawy o wychowaniu patriotycznym. Polityk niby dużo mówił o nowoczesnym wychowaniu, ale w praktyce mamy to, co do tej pory. Będzie nacisk na kanon lektur zawierający „właściwe” pozycje. Przerabialiśmy to już tyle razy, że aż się prosi o przytoczenie przypisywanej Einsteinowi definicji szaleństwa.
W projekcie znalazło się miejsce na powołanie nowej instytucji o nawiązującej do historii nazwy. Tym razem padło na Komisję Edukacji Narodowej z czasów upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Tego nam potrzeba – kolejnej instytucji zastanawiającej się, co by tu zrobić z oświatą. Jest też 15 mln zł dla trzech nowych programów edukacyjnych.
Na uwagę zasługuje przesunięcie wartości systemu oświaty z martyrologiczno-narodowo-religijnego nieco w stronę patriotyzmu gospodarczego, tradycji wolnościowych, demokratycznych i modernizacyjnych. Wychowanie patriotyczne ma także upowszechnianiu wśród młodzieży troski o klimat i środowisko naturalne. Miejmy nadzieję, że kontr-reformy następnej władzy tego nie zepsują.
Wychowanie patriotyczne PSL-u zawiera jeden znakomity pomysł w postaci obowiązkowych wycieczek
Co jest w tym projekcie naprawdę interesującego, to obowiązkowe wycieczki dla uczniów. Zakłada on, że ich celem będą miejsca związane z materialnym i niematerialnym dziedzictwem narodowym. Uwzględnione zostały wspomniane wyżej tradycje wolnościowe i modernizacyjne. Celem takiej wycieczki będą także do jednostki wojskowe, parki narodowe, a nawet przedsiębiorstwa. Jak możemy przeczytać w uzasadnieniu do projektu:
Założeniem jest, aby były to miejsca, które mogą być powodem do dumy narodowej, a dla najmłodszych także do lokalnego patriotyzmu oraz przywiązania do swojej okolicy. Zarówno mogą to być placówki kultury, zabytki, jak i miejsca mające szczególne walory przyrodnicze czy krajobrazowe (jak Parki Narodowe, pomniki przyrody). Lista miejsc powinna być listą do lokalnego wyboru.
Trzeba przyznać, że przedstawione wyżej założenia są jak najbardziej godne pochwały. Wychowanie patriotyczne ma uwzględniać także miejsca ważne z lokalnego punktu widzenia. Na razie nic nie wskazuje, by przygotowywany „kanon celów wycieczek” miał zawierać miejsc po prostu nudnych. Z punktu widzenia uczniów taka wycieczka to zazwyczaj atrakcja i odskocznia od monotonii szkolnych ławek, kartkówek i sprawdzianów. Pomników w szczerym polu i podobnych „atrakcji” należałoby jednak unikać jak ognia.
Jakby tego było mało, autorzy projektu przewidzieli, że wycieczki trzeba jakoś sfinansować. Nie ma się co oszukiwać, że koszt będzie choćby zbliżony do wspomnianych wyżej 15 mln zł. W końcu z danych GUS wynika, że szkół podstawowych i ponadpodstawowych jest w Polsce ok. 20 tysięcy.
Teoretycznie samorządy mają na ten cel otrzymać dotację celową. Jeśli będzie wystarczająca, by pokryć w całości koszty wycieczek szkolnych, to nie ma żadnego problemu. Gorzej, jeśli komuś przyjdzie przez myśl częściowa odpłatność z kieszeni rodziców. Z pewnością znajdzie się ktoś, kto powie „nie”. Co w takiej sytuacji, skoro wycieczki miałyby być obowiązkowe? Warto z góry doprecyzować, że obowiązek powinien obejmować przede wszystkim zorganizowanie wyjazdu przez szkołę. Trzeba też pamiętać o równym rozdziale środków pomiędzy poszczególnymi szkołami.
Realia polskiej szkoły są bezwzględne: brakuje przede wszystkim czasu i zapewne także chęci
Kolejnym problemem jest permanentna bolączka polskiej szkoły w postaci czasu. Nawet odchudzony program jakoś trzeba zrealizować. Duża część wycieczek to przynajmniej jeden dzień lekcyjny mniej. Ponownie: uczniowie z pewnością nie będą z tego powodu narzekać. Przynajmniej do momentu, w którym będą musieli nadrabiać stracone godziny, albo zostaną przywitani kartkówką.
Warto także wspomnieć o nauczycielach, którzy będą musieli zapewniać uczniom nie tylko opiekę w trakcie wyjazdu, ale także przekazywać im przy okazji wiedzę na temat danego miejsca. W projekcie przewidziano na szczęście środki na doskonalenie zawodowe dla nauczycieli.
Wychowanie patriotyczne poprzez wycieczki ma potencjał. Jest jednak całkiem sporo elementów, które mogą pójść nie tak. Pomysł należałoby traktować pozytywnie, gdyby nie realia polskiej szkoły, w której wiecznie brakuje czasu, uczniom i nauczycielom dokłada się obowiązków, a gdzieś w tle przewijają się problemy finansowe niektórych rodzin. Żeby się udało, należy już teraz myśleć o tym, jak zidentyfikować i z wyprzedzeniem wyeliminować potencjalne mankamenty.