Wymagania pracodawców coraz częściej są dość… specyficzne. Nierzadko zdarza się, że idealny kandydat powinien mieć wiedzę z dwóch albo trzech branż, a dodatkowo posługiwać się biegle językiem obcym – i bynajmniej nie chodzi o język angielski.
Ni pies, ni wydra
Czasami można odnieść wrażenie, że pracodawca sam nie do końca wie, kogo poszukuje, albo wręcz odwrotnie – poszukuje kogoś, kto będzie (w ramach jednego etatu) wykonywał pracę np. grafika, copywritera i specjalisty ds. social media jednocześnie. To zresztą jest bardzo niepokojący trend – wielu pracodawców (a dotyczy to zwłaszcza mniejszych firm) usiłuje znaleźć kogoś, kto za jedną wypłatę będzie wykonywał obowiązki, które powinny być rozdzielone między dwóch albo trzech specjalistów. Takie podejście pracodawców to zresztą temat na osobny tekst, ponieważ takie podejście rodzi jeszcze więcej problemów.
Dziwne wymagania pracodawców? Inżynier z hiszpańskim, marketer z czeskim
Oczywiście należy na wstępie zaznaczyć, że ten trend dotyczy raczej dużych miast, jest jednak na tyle widoczny, że może zastanawiać. Dziwne wymagania pracodawców dotyczą zresztą różnych kwestii. Jedną z nich jest jednak właśnie znajomość języków obcych, które – mówiąc delikatnie – nie są aż tak popularne. Jak wiadomo, niekiedy problem pojawia się już na etapie szukania specjalisty w danej branży z biegłą znajomością języka angielskiego – a co dopiero, jeśli chodzi o inny język. Tymczasem pracodawcy coraz częściej szukają osób z bardzo konkretnymi, specyficznymi umiejętnościami, a dodatkowo wymagają od nich… znajomości równie specyficznego języka. Przykładem mogą być liczne ogłoszenia z branży kreatywnej. Poszukiwani – copywriterzy z językiem czeskim, marketing managerowie z językiem włoskim, specjaliści od SEO z językiem rumuńskim. Ile może być osób, które będą świetne w swojej branży, a dodatkowo – zupełnie przypadkiem – będą mieć też ponadprzeciętne talenty lingwistyczne?
Co ciekawe, takie ogłoszenia nie dotyczą jedynie branży kreatywnej, ale także branży IT, HR czy szeroko rozumianej branży technicznej. Oczywiście rozumiem, skąd się biorą takie oferty (np. konieczność komunikacji danego specjalisty z klientami z konkretnego rynku). Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli umiejętności i wiedza z danej branży nie starczają, by zostać zatrudnionym, to na pracownikach będzie ciążyć presja, by wciąż uczyli się czegoś nowego (nawet, jeśli jest to nieco abstrakcyjne), tylko po to, by spełniać wygórowane wymagania.
Praca zdalna dla osób z własnym sprzętem
Tutaj – ponownie – sytuacja najczęściej dotyczy osób pracujących w branży kreatywnej (chociaż nie tylko). Niektórzy pracodawcy oferują pracę zdalną, ale pod jednym warunkiem – kandydat będzie pracować na własnym sprzęcie, wykorzystując własne oprogramowanie. Oczywiście chodzi o przypadki, gdy sprzęt powinien spełniać pewne konkretne wymogi, a oprogramowanie nie ogranicza się do pakietu Office. Dlaczego pracownik (chodzi o osobę zatrudnioną na podstawie umowy o pracę) ma sam troszczyć się o takie rzeczy?
Wymagania pracodawców bywają zatem czasem dość wygórowane, czasem – zaskakujące. Pół biedy jednak, jeśli przynajmniej pracodawcy oferują jednocześnie uczciwe wynagrodzenie i dobre warunki pracy. Często jednak bywa tak, że pracodawca oferuje o wiele mniej, niż wymagają…