W parku Opływ Motławy w Gdańsku pojawiło się 15 owiec. To uczestniczki programu „Opływ na wypasie”. Dostały zadanie i zrobiła się afera. Nie chodzi o brak sumienności, ale o cenę usługi. Bo to okazał się wypas nie tylko dla owiec.
Wypas nie tylko dla owiec
Może nie wszyscy wiedzą, ale owce potrafią świetnie zadbać o trawniki. Gdańsk powierzył im dbałość 500 m kw. parku. Zadanie jest proste. Mają zjadać trawę i użyźniać glebę. Tam, gdzie pracują owce, znikają chwasty. A kruszona ich raciczkami ziemia, zapobiega tworzeniu się zwartej ściółki, przez którą nie mogą się przebić wartościowe gatunki roślin. W ten sposób owce wykosiły spalinowe, śmierdzące i hałasujące kosiarki. Rozwiązanie jest więc ekologiczne i estetyczne, bo przecież miło podpatrzeć je przy pracy. Nie trzeba nawet jechać do Gdańska. Miasto zapewniło transmisję programu na You Tube.
Drogo, jak za owcę
Jak się jednak okazało, choć pracy owiec trudno nie docenić, to można ją przecenić. Taki właśnie zarzut stawiają władzom Gdańska, a konkretnie Gdańskiemu Zarządowi Dróg i Zieleni, radni z klubu PiS, a także niektórzy mieszkańcy. Zszokowała ich kwota, którą owce za koszenie kasują. Za 3 miesiące pracy 15 owieczek dostanie ponad 147 tys. zł. Konkretnie to kasę dostanie ich właściciel. Miasto broni się, że z tych pieniędzy musi on też ogrodzić miejsce pracy swoich podopiecznych. Musi im też zapewnić zaplecze socjalne, w postaci wiaty z poidłami i paśnikami. Opiekę weterynaryjną i dozorców, którzy będą nad nimi czuwali całą dobę. Ratusz poinformował też, że w odpowiedzi na jego ogłoszenie o wynajmie stada owiec, dostał tylko dwie oferty. Właściciel stada z Podhala był gotów przenieść swoje owieczki do Gdańska za 290 tys. zł.
Może w takim razie miasto powinno owce kupić, zamiast wynajmować. Taka owca, jak donoszą internauci, kosztuje 200, 300 zł. Jeśli do tego doliczyć wszystkie inne koszty, w tym pracowników, to i tak zarobek właściciela stada kole w oczy. Ale są i głosy, że kupno owiec byłoby nieroztropne i nieekonomiczne. Bo przecież trzeba zadbać o nie przez 12 miesięcy, a nie tylko w sezonie ich pracy. Trzeba je gdzieś przezimować. Wiata już nie wystarczy. Karmić, strzyc itd…Ktoś inny zauważa, że żeby ocenić czy owce nie koszą za drogo, trzeba by się dowiedzieć, ile miasto kosztuje tradycyjne utrzymanie trawników w tym miejscu.
Prezydent Gdańska zapowiedziała kontrolę w GZDiZ. Cała sprawa owce tak rozsławiła, że popularność zaczęła im już ciążyć. Doszło podobno do przykrego incydentu, który wywołał u nich stres i próbę ucieczki. Na ich teren weszli panowie z tradycyjnymi kosiarkami. Podobno nie celem wykoszenia konkurencji, ale zrobienia pamiątkowej fotki. Owcom się to nie spodobało.