Wyprawka szkolna to wydatek ponoszony przez rodziców praktycznie co roku. Z tego powodu rządzący wymyślili świadczenie 300 Plus pomagające zakupić niezbędne podręczniki i przybory. To zawsze coś. Pytanie jednak brzmi: czy państwo nie mogłoby zrobić coś więcej, by zbić tą ciągle rosnącą kwotę?
Alarmistyczne wyliczenia odnośnie kosztu wyprawki szkolnej wcale nie muszą odpowiadać rzeczywistości
Długo wyczekiwany przez niektórych uczniów, rodziców i rząd powrót do szkoły nastąpi już 1 września. W tym roku nauczanie rozpocznie się w formule stacjonarnej. To oznacza, że przynajmniej początek roku szkolnego przebiegnie normalnie. W tym momencie rodzice powinni już przygotować swoje dzieci do powrotu do szkoły. Jednym z elementów tych przygotowań jest oczywiście wyprawka szkolna.
Według prezentowanych na rozmaitych portalach danych CBOS rodzice wydali na artykuły szkolne dla swojego dziecka średnio 1388 zł. Kwota ta obejmuje podręczniki, zeszyty, artykuły papiernicze, strój sportowy, piórniki, plecaki i ewentualny sprzęt elektroniczny. Nie będzie z pewnością żadnym zaskoczeniem stwierdzenie, że w tym roku jest drożej, niż w poprzednim – o ok. 7 proc. Powodem będzie z pewnością ogólny wzrost cen objawiający się wysokim wskaźnikiem inflacji.
Warto jednak zadać sobie pytanie: czy aby na pewno ta kwota jest prawidłowo ustalona? Są powody, by twierdzić, że nie. Przede wszystkim: kwota 1388 zł. pojawia się w artykułach na temat kosztów wyprawki i z 2020 r. i z 2019 r. również. Można więc śmiało założyć, że w rzeczywistości – po uwzględnieniu rosnących cen – w tym roku jest jeszcze drożej.
Tyle tylko, że nie do końca, bo przecież nie każdy wydatek związany z wyprawką szkolną należy ponosić co roku. Można śmiało założyć, że tornister czy piórnik posłuży przynajmniej przez kilka lat. Co jednak można zrobić z resztą? Rządzący postanowili ulżyć nieco rodzicom wprowadzając program „Dobry Start„, nieformalnie znany jako 300 Plus. Wnioski można składać do końca sierpnia.
Internauci od dawna narzekają przede wszystkim na kwestię podręczników w szkołach ponadgimnazjalnych
Wciąż jednak wyprawka szkolna kosztowałaby średnio około tysiąca złotych rocznie. Wydaje się, że państwo byłoby w stanie ulżyć domowym budżetom nieco bardziej, niż tylko za pomocą 300 Plus. Nie chodzi nawet o próby rozwiązania problemu z inflacją i rosnącymi cenami praktycznie wszystkiego. To oczywiście by pomogło, jednak nie na wszystkie czynniki powodujące wzrost cen rząd ma wpływ.
Komentarze internautów odnośnie kosztu szkolnej wyprawki najczęściej skupiają się na temacie podręczników. Najczęstszy zarzut to konieczność kupowania co roku nowych podręczników. Przez zmiany podstawy programowej, czy wręcz nowych wydaniach zawierających raptem kosmetyczne poprawki, zwyczaj korzystania z książek po starszych rocznikach nieco zamarł. Bardzo często odpada również studencki zwyczaj kserowania całych podręczników.
Stąd właśnie wziął się kolejny program – bezpłatnych podręczników dla uczniów podstawówek. Polega on na wprowadzeniu dotacji celowej na ich zakup przez szkoły. Warto przy tym zauważyć, że podręczniki uczniom szkół ponadpodstawowych kupują rodzice. Zarzucono także, być może słusznie, projekt jednego podręcznika przygotowywanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Wspomniana dotacja obejmuje także zakup ćwiczeń. W praktyce jednak szkołom bardzo często brakuje już na to pieniędzy. Nie mogą za to zmusić rodziców do ich dokupienia na własną rękę.
Podobnym problemem co niegdyś ćwiczenia są zeszyty. W polskiej szkole uczniowie piszą dużo. Pół biedy jeśli rozwiązują zadania na którymś z przedmiotów. Problem zaczyna się, jeśli nauczyciele zmuszają ich do przepisywania treści podręczników. Niestety, takie sytuacje wciąż się zdarzają.
Wyprawka szkolna w Polsce na dobrą sprawę nie kosztuje wcale tak dużo a największym problemem jest teraz inflacja
Kolejnym elementem mogącym generować niepotrzebne koszty są materiały na zajęcia plastyki: farby, bibuła, pastele, kredki świecowe, ołówkowe, bloki rysunkowe, techniczne. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby fundowała je sama szkoła. Na szczęście wydatek ten nie występuje w szkołach ponadpodstawowych.
Strój sportowy na zajęcia wychowania fizycznego nie stanowi większego problemu, jeśli nauczyciel nie wymaga określonego wzoru, który akurat trzeba dokupić. Wówczas rzeczywiście możemy mieć do czynienia z ponoszeniem przez rodziców zbędnego wydatku. Najprawdopodobniej dobrym rozwiązaniem byłoby pozwolenie uczniom ćwiczyć w dowolnym stroju, który mniej-więcej nadaje się do uprawiania sporu.
Jak widać, w ostatnich latach poszczególne ekipy rządzące zrobiły całkiem sporo, by jednak w jakimś stopniu nieco ulżyć rodzicom. Co ciekawe, podstawowa wyprawka szkolna w Polsce wciąż może być relatywnie tania w porównaniu do chociażby innych państw europejskich. Według danych przedstawionych przez picodi.com takie absolutne minimum pochłania około 9 proc. średniego wynagrodzenia, czyli ok. 470 zł.
Wydaje się więc, że po mimo alarmistycznych wyliczeń nie jest wcale w Polsce tak źle. Pewnych kwestii, niestety, przeskoczyć się nie da. Mowa tutaj o wzroście cen. Nie wiadomo kiedy inflacja wyhamuje. Z drugiej jednak strony, świadczenie z programu Rodzina 500 Plus teoretycznie jest świadczeniem na dziecko. Jego realna wartość może i spada, jednak wciąż ułatwia zakup wyprawki szkolnej. O ile rodzice nie przeznaczą jej wcześniej na zupełnie inne cele.
Warto przy tym zauważyć, że wyprawka szkolna jest i tak dużo tańsza, niż ewentualna konieczność zakupu elektroniki niezbędnej do nauczania zdalnego. Pewną pociechą jest to, że w Polsce większość uczniów jakiś dostęp do komputera i internetu posiada tak czy siak.