Podnoszenie stóp procentowych przez NBP to próba przeciwdziałania wzrostowi inflacji. Ta najprawdopodobniej pozostanie na dość wysokim poziomie przez dłuższy czas. Prognozy NBP wskazują na to, że przyszłoroczna wyniesie średnio 12,3 proc. Tym samym wysokie stopy procentowe to coś, do czego powinniśmy się przyzwyczaić.
WIBOR 3M prawdopodobnie nie przestanie rosnąć przez co najmniej pół roku. Jego zamiennik wcale nie będzie dużo niższy
Wysoka inflacja w Polsce zmusiła Radę Polityki Pieniężnej do dokonywania co jakiś czas podwyżek stóp procentowych. Dla kredytobiorców to był szok. Przyzwyczailiśmy się już w końcu do tanich i dostępnych kredytów. Wysokie stopy procentowe wywróciły ten trend do góry nogami. Zdolność kredytowa stała się przywilejem zamożnych, a konieczność spłacania rat zaciągniętego zobowiązania zaczęła przerastać możliwości wielu kredytobiorców. Nic dziwnego, że wiele osób zadaje sobie to samo pytanie, co w przypadku inflacji: kiedy ten koszmar się skończy?
Niestety, odpowiedź na to pytanie trudno nazwać dobrą. Wiele wskazuje na to, że wysokie stopy procentowe zostaną z nami na dłużej. Portal RynekPierwotny.pl zwraca uwagę na zachowanie inwestorów wyceniających kontrakty FRA na stopę WIBOR 3M. Obecnie wskaźnik ten wynosi 7,16 proc.
Eksperci portalu przewidują, że wskaźnik ten w najbliższych miesiącach będzie systematycznie rósł. Za 3 miesiące ma osiągnąć poziom 7,81 proc., za pół roku 7,90 proc. Za 9 miesięcy będzie już powoli spadać, do poziomu 7,75 proc. Po upływie 21 miesięcy WIBOR 3M wyniesie 6,45 proc. Dla porównania: pod koniec lipca 2021 r. wskaźnik ten wynosił zaledwie 0,21 proc. Do końca lutego tego roku wzrósł do poziomu 3,02 proc.
Co to właściwie oznacza i czemu powinniśmy przejmować się wskaźnikiem WIBOR, skoro ma zostać zastąpiony? Prognozy tego typu można interpretować jako oczekiwania inwestorów dotyczące wysokości głównej stopy procentowej NBP. Warto także zauważyć, że zamiennik WIBOR-u najprawdopodobniej wcale nie będzie od niego dużo niższy. Przepisy Unii Europejskiej wręcz zabraniają zmiany wskaźnika referencyjnego w taki sposób, że jedna ze stron umowy kredytowej poniesie z tego powodu znaczną szkodę. To z kolei wymusza dokonania stosownej korekty nowego indeksu.
Wysokie stopy procentowe wynikają z wysokiego poziomu inflacji i nie znikną, dopóki ceny nie przestaną rosnąć
Portal Bankier.pl sugeruje z kolei uwzględnienie także czynników makroekonomicznych. Jak już wspomniano na początku: wysokie stopy procentowe to reakcja RPP na wysoki poziom inflacji. Ta z kolei nigdzie się w najbliższym czasie nie wybiera. Prognozy NBP zakładają, że w przyszłym roku średnioroczna inflacja wyniesie 12,3 proc. Urzędnicy Komisji Europejskiej są pod tym względem większym optymistą. Przewidują, że poziom wzrostu cen w Polsce spadnie do ok. 9 proc. Wciąż będzie najwyższy w Unii Europejskiej, ale przynajmniej będzie zauważalnie niższy niż teraz.
Skoro inflacja będzie spadać powoli, to i na obniżki stóp procentowych nie ma co liczyć. Należałoby się przy tym zastanowić, czy stopy procentowe w ogóle będą rosnąć. W ostatnich dniach przewidywano, że wrześniowa podwyżka o 0,25 pb. może być ostatnią. Tymczasem w poniedziałek członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki wyraził na antenie TVN24 obawę, że „skończymy na dwudziestu bardzo malutkich podwyżkach stóp procentowych„. Równocześnie przewidywał, że w 2024 r. możemy mieć w Polsce inflację na poziomie ok. 10 proc.
Z punktu widzenia kredytobiorców takie prognozy inflacyjne to bardzo złe wieści. Wysokie stopy procentowe oznaczają w końcu, że raty ich kredytów pozostaną wysokie. Istnieje też ryzyko, że dalej będą rosły, choć niekoniecznie w dotychczasowym tempie. Co gorsza, brak perspektyw na obniżkę stóp w ciągu roku, albo i dwóch, niweluje skutek rządowych wakacji kredytowych. Dla niektórych kredytobiorców mogą okazać się niewystarczające.
Rząd może oczywiście przedłużyć je o kolejny rok, jak to robi w przypadku innych elementów tarcz antyinflacyjno-antykryzysowych. Problem w tym, że takie działania mają charakter proinflacyjny i tym samym oddalają spadek wskaźnika wzrostu cen o kolejne miesiące. Nie sposób także pominąć tego, że nadchodzący rok jest rokiem wyborczym. Konieczność utrzymania władzy nie sprzyja radykalnym posunięciom mającym zdusić inflację.