Czynsze w Berlinie rosną i rosną, więc lokalni aktywiści wpadli na pomysł, jak je zatrzymać. Po wygranym referendum wywłaszczenie mieszkań w Berlinie może stać się faktem. A chodzi nawet o 250 tys. lokali.
Mieszkańcy niemieckiej stolicy głosowali w referendum razem z wyborami do niemieckiego parlamentu. Pytanie było proste – „czy jesteś za wywłaszczeniem mieszkań”? Wstępne wyniki mówią, że opowiedziało się za tym nawet 56 proc. głosujących.
Oczywiście nie chodziło o wszystkie mieszkania. Głosowanie było wycelowane bowiem w największe firmy zarządzające lokalami – takie, które mają ponad 3 tys. mieszkań. Zgodnie z założeniami referendum, takie korporacje mają teraz po stosunkowo niewysokich cenach sprzedać miastu wyznaczone lokale.
Głównym czarnym charakterem kampanii referendalnej było konsorcjum Deutsche Wohnen, które ma w Berlinie ponad 100 tys. mieszkań. Lewicowi politycy, ale i wielu mieszkańców, uważa, że przez działalność takich korporacji czynsze rosną i rosną.
Za metr kwadratowy wynajmowanego lokum trzeba teraz w Berlinie zapłacić ok. 10,5 euro. Tymczasem w 2012 roku było to raptem 6,6 euro. W efekcie wynajem rodzinnego mieszkania kosztuje w mieście w przeliczeniu zwykle ponad 6 tys. zł.
Wywłaszczenie mieszkań w Berlinie. Czy to się uda?
Berlin nie jest zresztą wyjątkiem, ceny mieszkań w metropoliach rosną na całym świecie, także np. w Warszawie. Nikt dotychczas nie miał jednak dobrego pomysłu na ograniczenie tego zjawiska. Ceny rosną w końcu dlatego, że coraz więcej osób chce mieszkać w dużych miastach, a podaż nie podąża za popytem.
Całkiem niedawno władze Berlina wpadły na inny pomysł. Zdecydowały o wyznaczeniu górnej granicy cenowej dla wynajmowanych mieszkań. Taka ustawa nawet weszła w życie, jednak wkrótce potem niemiecki Trybunał Konstytucyjny uznał, że jest bezprawna.
Czy podobnie będzie z wywłaszczeniem mieszkań? Samo referendum nie jest wiążące, odpowiednią ustawę musi teraz przyjąć lokalny Senat. Jeśli tak się stanie, niewykluczone, że trybunał ją również uzna za niekonstytucyjną. Nawet jednak jeśli tak się nie stanie, firmy zarządzające mieszkaniami będą mogły walczyć z wywłaszczeniami w zwykłych sądach.
Droga do berlińskich wywłaszczeń jest więc jeszcze długa i kręta. Jednak jeśli ostatecznie się uda, to pewnie i inne metropolie będą chciały pójść tą drogą. Kto wie, może więc będziemy mieli Berlin w Warszawie?