To już nie pierwszy raz, gdy o Żabce robi się głośno w związku z promocjami alkoholowymi. W zeszłym roku UOKiK badał sprawę oferty, która miała być abonamentem na piwo. Jak się okazało, było to nic innego jak kreatywne przedstawienie zwykłej, wielosztukowej sprzedaży trunku. Co więcej, oferta wywołała wokół siebie tyle szumu, jakby była bardziej kontrowersyjna od promocji typu 12+12. W rzeczywistości jednak tak nie było. Po wczorajszym wpisie jednego z użytkowników na X (ex-Twitter), Żabka ze swoją piwną promocją powraca w wielkim stylu. I to między innymi dzięki mnie, bo oburzyłem się nie znając dokładnie regulaminu.
Piwo to nie alkohol
24 piwa na 20 dni, maksymalnie jeden odbiór dziennie – taki widok wita nas po przeklikaniu kilku zakładek w aplikacji Żappka. Nie ukrywam, że gdy po raz pierwszy to zobaczyłem, to miałem z tyłu głowy poczucie, że niezbyt dobrze to wygląda. Pierwsze co wpadło mi do głowy, to doprowadzenie do sytuacji, że klienci będą pić przynajmniej jedno piwo dziennie. Jak dobrze wiemy, to przede wszystkim regularność prowadzi do uzależnień. Gorsze będzie picie tego jednego piwa dziennie, niż mocno zakrapiana impreza raz w miesiącu. Tym bardziej niepokoi, że dla wielu osób piwo to… nie alkohol. Spotykałem się z tym stwierdzeniem w żartach, memach – nie myślałem, że są ludzie, którzy rzeczywiście tak uważają.
Wystarczy poczytać dowolne komentarze pod postem, który niezbyt przychylnie wyraża się o promocji Żabki. Jakikolwiek atak na alkohol niektórzy traktują jak atak na nich samych. Nie chcę nikogo osądzać, ale może rzeczywiście tak jest – dla niektórych alkohol stał się nierozłączna częścią ich tożsamości. Nic dziwnego, że go bronią.
Wyobrażacie sobie walić jednego browara dziennie? Chore. https://t.co/hR60mpDKGQ
— Jakub Bilski (@volnoscioviec) April 23, 2025
Moim „ulubionym” argumentem jest mówienie, że nie powinniśmy wtrącać się w to, czy ktoś pije alkohol, że to nie nasza sprawa. W dużym uogólnieniu – tak. Jestem za tym, by to osoba dorosła sama decydowała, co będzie spożywać, a nie urzędnik państwowy. Z drugiej strony, nie można zapomnieć o wpływie na społeczeństwo i służbę zdrowia jaką niesie za sobą spożycie alkoholu. To substancja silnie uzależniająca, nierzadko bardziej szkodliwa niż niektóre nielegalne środki.
Dowód? Według raportu Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) z 2021 roku, całkowite koszty społeczno-ekonomiczne powiązane ze spożyciem alkoholu wyniosły ok. 93,3 mld zł, czyli aż 3,45% PKB.
To tak naprawdę nie jest abonament na piwo
W tym roku sytuacja z ofertą Żabki się powtórzyła. Tak naprawdę nie chodzi o to, że musielibyśmy odbierać po jednym piwie dziennie. Jeśli chcemy, możemy odebrać od razu 24 piwa. Jedyne, czego nie możemy przekraczać, to liczby 24 piw i jednego odbioru dziennie. To stąd wzięło się błędne przekonanie (także i u mnie), że oferta bezpośrednio zmusza nas do regularnego odbioru piwa.
Bezpośrednio – nie, w końcu nie mamy narzuconej formy odbioru towaru – możemy wszystko od razu, albo po jednym każdego dnia. I to właśnie w przypadku tej drugiej formy pojawia się problem. Oferta Żabki to doskonała oferta dla tych, którzy wejdą sobie po jedno piwko, wypiją, a kolejnego dnia powtórzą tę czynność. I tak przez kolejne trzy tygodnie. Myślicie, że w tym czasie nie da się wyrobić nawyku picia alkoholu?
Spójrzmy na to z innej strony – pół litra piwa to mniej więcej tyle samo, co jeden kieliszek wódki. Jak zareagowalibyśmy, gdyby zaproponowano nam ofertę „24 kieliszki wódki przez 20 dni”? W większości wszystko sprowadza się do tego, że piwo jest traktowane jako alkohol w wersji light, albo w ogóle jako nie alkohol. Błąd – zarówno w piwie jak i w wódce mamy do czynienia z alkoholem etylowym. Różni się tylko stężenie.
To, że Żabka po raz kolejny wykazała się kreatywnością, mnie nie zaskakuje. Jeśli celem było to, żeby o ofercie zrobiło się w sieci głośno, to go osiągnięto. Najbardziej z tego wszystkiego nie mogę się nadziwić po prostu reakcji ludzi na krytykę. Samo podzielenie się informacją, że nie byłbym skłonny do picia jednego piwa dziennie już powoduje u wielu frustrację. Czy ludzie boją się jakiejkolwiek krytyki i przez to tak reagują? Wszystko na to wskazuje. W końcu zjawisko zamykania się w bańkach i strefach własnego komfortu jest coraz częstsze.