Minister cyfryzacji Janusz Cieszyński z dumą ogłosił niedawno, że w przyszłości do aplikacji mObywatel trafią między innymi mecze reprezentacji. Polacy najwyraźniej nie są pomysłem zachwyceni. Zaśmiecanie mObywatela to prawdziwa zbrodnia. Realizacja tego typu pomysłu zamieniłaby pożyteczne narzędzie w przesycony funkcjami koszmarek rodem z lat dwutysięcznych.
Istnieje niemała szansa, że piłkarze pogrzebali w Tiranie jeden z konkretów Prawa i Sprawiedliwości
Naprawdę współczuję ministrowi cyfryzacji. Janusz Cieszyński zdążył ogłosić kolejny przedwyborczy „konkret” Prawa i Sprawiedliwości. Aplikacja mObywatel miałaby się wzbogacić o swego rodzaju państwowy serwis streamingowy. Dzięki takiemu rozwiązaniu Polacy mogliby na swoim smartfonie oglądać między innymi mecze reprezentacji. Jak możemy przeczytać na profilu ministra w serwisie X (dawniej Twitter):
W nadchodzącej kadencji chcemy wzbogacić mObywatela o kolejną funkcję, którą roboczo nazwaliśmy mTV. Zagwarantuje ona dostęp nie tylko do wydarzeń sportowych, ale także do cyfrowych dóbr polskiej kultury. Wyprodukowane za publiczne pieniądze utwory będą musiały docelowo być udostępniane także w tej formule.
Niestety dla ministra Cieszyńskiego, deklaracja ta padła tuż przed meczem Polska-Albania, który nasza kadra w paskudnym stylu przegrała 0:2. Jak się łatwo domyślić, Polacy raczej nie wydają się zachwyceni pomysłem. Nie chodzi nawet o to, że mają już serdecznie dosyć piłkarskiej reprezentacji. Myślę, że ten etap jest jeszcze przed nami. Prawdziwy problem bierze się tutaj z czego innego. Państwowa telewizja internetowa to po prostu zaśmiecanie mObywatela, którego nikt nie chce i nikt nie potrzebuje.
Obecnie mObywatel pełni funkcję swego rodzaju wirtualnego portfela na dokumenty. Umożliwia tym samym załatwianie różnego rodzaju spraw bez konieczności posiadania ich materialnych odpowiedników. Wersja 2.0 aplikacji zawiera także inne opcje. Możemy między innymi złożyć donos na dostrzeżone naruszenie środowiskowe, zarządzać swoimi biletami, czy sprawdzić liczę swoich punktów karnych. Wciąż jednak aplikacja orbituje gdzieś dookoła spraw publicznych. Gdzie w tym wszystkim miejsce na rządowy streaming z meczami piłkarskimi?
Warto w tym momencie przypomnieć bardzo podobną sprawę. System wczesnego ostrzegania obywateli poprzez SMS-owe alerty RCB stracił sympatię Polaków w momencie, gdy politycy wszystko popsuli. Zaczęli wykorzystywać alert RCB do rozsyłania obywatelom trywialnych wiadomości, które nie miały nic wspólnego z ostrzeganiem przed prawdziwymi zagrożeniami. Pożyteczne narzędzie zamieniło się w parodię samego siebie i inspirację dla autorów memów.
Zaśmiecanie mObywatela nie ma żadnego sensu w momencie, gdy to samo mogą robić aplikacje mobilne TVP
Planowe zaśmiecanie mObywatela przywodzi na myśl strony internetowe z lat dwutysięcznych. Dopiero co odkryliśmy Sieć i możliwości, jakie się w niej kryją. Twórcy poszczególnych witryn prześcigali się w dodawaniu różnego rodzaju funkcji, które nie miały w zasadzie większego sensu. Robili to z prostego powodu: bo mogli. Stąd te wszystkie liczniki wejść, animacje przypominające neony reklamowe, wszechobecna pstrokacizna i udziwnione czcionki.
Nie bez powodu profesjonalna część polskiego internetu dawno zarzuciła ten trend. Dzisiaj kluczowa stała się estetyka i funkcjonalność. Do tego strony internetowe obowiązkowo muszą dobrze wyglądać na urządzeniach mobilnych. Widać to zresztą choćby w dotychczasowej ewolucji mObywatela, czy w pozostałych przejawach cyfryzacji naszego państwa. Pomimo niektórych mankamentów i niedociągnięć, postęp w tej dziedzinie stanowi niezaprzeczalne osiągnięcie ostatnich ośmiu lat.
Można się oczywiście spodziewać, że przez popisy naszych kadrowiczów w Tiranie cały projekt zostanie szybko zarzucony. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet teoretyczne i odłożone w czasie zaśmiecanie mObywatela budzi zaniepokojenie. Świadczy bowiem o tym, że rządzący, zamiast dalej rozwijać pożyteczne dla obywateli usługi, chcą uszczęśliwiać ich na siłę jakąś mobilną telewizją. Sugeruje także, że nie obserwują uważnie trendów dookoła. Inaczej zauważyliby, że konsumenci na całym świecie mają już serdecznie dosyć nadmiaru różnego rodzaju serwisów streamingowych.
Jeżeli nasza władza koniecznie chce zapewnić obywatelom szybki i łatwy dostęp do cyfrowych dóbr polskiej kultury, to czemu nie zmusi do tego TVP? Nie ma się co oszukiwać: media publiczne są w całości podporządkowane politykom, zawsze były. To nie tak, że jej władze mogą odmówić swoim politycznym mecenasom. Warto przy tym wspomnieć, że TVP już ma swoje aplikacje mobilne: TVP GO i TVP VOD. Znajdziemy w nich dużą część tego, co rządzący chcieliby zapewnić Polakom poprzez zaśmiecanie mObywatela. Wystarczy jakoś wcisnąć tam mecze za darmo i gotowe.