Jednak jeśli chodzi o prawa pasażerów, zwłaszcza w przypadku zagubionego bagażu, różnice między koleją a lotnictwem potrafią zaskoczyć. A na pewno zaboleć.
Czytaj też: Nie zgadniecie, jaka jest najpopularniejsza trasa kolejowa w Polsce
Linie lotnicze: pasażer w centrum uwagi
Podróżni przyzwyczaili się już, że linie lotnicze mają obowiązek odpowiadać za powierzony im bagaż. Jeśli walizka zginie lub zostanie uszkodzona, działa Konwencja montrealska, która reguluje odpowiedzialność przewoźników lotniczych.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
W praktyce oznacza to, że linia lotnicza wypłaci odszkodowanie, oczywiście w określonych granicach. Oprócz tego, gdy bagaż się spóźnia, pasażerowi przysługuje zwrot kosztów za podstawowe zakupy: ubrania, kosmetyki czy inne niezbędne rzeczy.
To mechanizm, który choć bywa krytykowany (bo procedury są długie, a linie nie zawsze chętnie płacą, czasem trzeba tracić pieniądze na prawników), daje pasażerowi realne poczucie bezpieczeństwa. Idziemy do okienka reklamacyjnego, wypełniamy formularz i problem przynajmniej w teorii rozwiązany.
Kolej: odpowiedzialność ograniczona do minimum
A jak wygląda to na kolei? Tu pasażer przeżywa bolesne zderzenie z rzeczywistością. W pociągu bagaż w zasadzie nigdy nie jest powierzany przewoźnikowi. To pasażer ma obowiązek mieć go przy sobie i pilnować go przez całą podróż. PKP czy inny przewoźnik kolejowy odpowiada tylko za rzeczy, które oddasz do wagonu bagażowego - tyle tylko, że te praktycznie w Polsce już nie funkcjonują.
Innymi słowy: jeśli zostawimy walizkę na półce nad głową i ktoś ją ukradnie, przewoźnik wzruszy ramionami. Jedyne, co można wówczas zrobić, to zgłosić sprawę policji. PKP może co najwyżej pomóc w odnalezieniu zguby przez swoją infolinię lub Biuro Rzeczy Znalezionych. Ale o odszkodowaniu nie ma mowy, bo formalnie to ty byłeś odpowiedzialny za swój bagaż.
Prawo jest jasne i niekorzystne dla podróżnych
Kodeks cywilny i przepisy transportowe jasno wskazują, że przewoźnik kolejowy odpowiada za rzeczy tylko wtedy, gdy zostały mu powierzone w ramach umowy przewozu. A w praktyce, jeśli kupujemy bilet, kupujemy wyłącznie prawo do przejazdu, a nie usługę przewozu bagażu. Walizka, plecak czy torba podróżna pozostają w naszej gestii.
To oznacza, że podróżny musi liczyć na własną czujność. W praktyce oznacza to trzymanie wartościowych przedmiotów przy sobie – najlepiej w torbie podręcznej – oraz stosowanie dodatkowych zabezpieczeń, np. kłódek czy trackerów GPS.
Dlaczego lotnictwo chroni lepiej?
Różnica bierze się z charakteru podróży. W samolocie pasażer nie ma fizycznej możliwości zajmowania się bagażem: musi oddać go do luku i zdać się na linię lotniczą. W pociągu natomiast cały czas mamy dostęp do swoich rzeczy, więc prawo zakłada, że powinniśmy je pilnować.
W innych krajach sytuacja wygląda podobnie. W Niemczech czy we Francji kolej także nie odpowiada za bagaż podróżnego, chyba że został on oddany do specjalnego wagonu. Wyjątkiem bywają pociągi dalekobieżne z systemem rezerwacji miejsc na bagaż (np. w Japonii), ale i tam odpowiedzialność przewoźnika jest mocno ograniczona.
Czy można się zabezpieczyć?
Jedynym realnym rozwiązaniem jest wykupienie dodatkowego ubezpieczenia podróżnego, które obejmuje kradzież bagażu w komunikacji publicznej. Takie polisy są relatywnie tanie, a w razie problemu można odzyskać część wartości utraconych rzeczy. Warto też pamiętać o aplikacjach do śledzenia bagażu i zwykłej zasadzie dywersyfikacji portfela (tutaj dosłownie - starajmy się mieć cenne rzeczy przy ciele).