Jednak jeśli chodzi o prawa pasażerów, zwłaszcza w przypadku zagubionego bagażu, różnice między koleją a lotnictwem potrafią zaskoczyć. A na pewno zaboleć.
Czytaj też: Nie zgadniecie, jaka jest najpopularniejsza trasa kolejowa w Polsce
Linie lotnicze: pasażer w centrum uwagi
Podróżni przyzwyczaili się już, że linie lotnicze mają obowiązek odpowiadać za powierzony im bagaż. Jeśli walizka zginie lub zostanie uszkodzona, działa Konwencja montrealska, która reguluje odpowiedzialność przewoźników lotniczych.
W praktyce oznacza to, że linia lotnicza wypłaci odszkodowanie, oczywiście w określonych granicach. Oprócz tego, gdy bagaż się spóźnia, pasażerowi przysługuje zwrot kosztów za podstawowe zakupy: ubrania, kosmetyki czy inne niezbędne rzeczy.
To mechanizm, który choć bywa krytykowany (bo procedury są długie, a linie nie zawsze chętnie płacą, czasem trzeba tracić pieniądze na prawników), daje pasażerowi realne poczucie bezpieczeństwa. Idziemy do okienka reklamacyjnego, wypełniamy formularz i problem przynajmniej w teorii rozwiązany.
Kolej: odpowiedzialność ograniczona do minimum
A jak wygląda to na kolei? Tu pasażer przeżywa bolesne zderzenie z rzeczywistością. W pociągu bagaż w zasadzie nigdy nie jest powierzany przewoźnikowi. To pasażer ma obowiązek mieć go przy sobie i pilnować go przez całą podróż. PKP czy inny przewoźnik kolejowy odpowiada tylko za rzeczy, które oddasz do wagonu bagażowego - tyle tylko, że te praktycznie w Polsce już nie funkcjonują.
Innymi słowy: jeśli zostawimy walizkę na półce nad głową i ktoś ją ukradnie, przewoźnik wzruszy ramionami. Jedyne, co można wówczas zrobić, to zgłosić sprawę policji. PKP może co najwyżej pomóc w odnalezieniu zguby przez swoją infolinię lub Biuro Rzeczy Znalezionych. Ale o odszkodowaniu nie ma mowy, bo formalnie to ty byłeś odpowiedzialny za swój bagaż.
Prawo jest jasne i niekorzystne dla podróżnych
Kodeks cywilny i przepisy transportowe jasno wskazują, że przewoźnik kolejowy odpowiada za rzeczy tylko wtedy, gdy zostały mu powierzone w ramach umowy przewozu. A w praktyce, jeśli kupujemy bilet, kupujemy wyłącznie prawo do przejazdu, a nie usługę przewozu bagażu. Walizka, plecak czy torba podróżna pozostają w naszej gestii.
To oznacza, że podróżny musi liczyć na własną czujność. W praktyce oznacza to trzymanie wartościowych przedmiotów przy sobie – najlepiej w torbie podręcznej – oraz stosowanie dodatkowych zabezpieczeń, np. kłódek czy trackerów GPS.
Dlaczego lotnictwo chroni lepiej?
Różnica bierze się z charakteru podróży. W samolocie pasażer nie ma fizycznej możliwości zajmowania się bagażem: musi oddać go do luku i zdać się na linię lotniczą. W pociągu natomiast cały czas mamy dostęp do swoich rzeczy, więc prawo zakłada, że powinniśmy je pilnować.
W innych krajach sytuacja wygląda podobnie. W Niemczech czy we Francji kolej także nie odpowiada za bagaż podróżnego, chyba że został on oddany do specjalnego wagonu. Wyjątkiem bywają pociągi dalekobieżne z systemem rezerwacji miejsc na bagaż (np. w Japonii), ale i tam odpowiedzialność przewoźnika jest mocno ograniczona.
Czy można się zabezpieczyć?
Jedynym realnym rozwiązaniem jest wykupienie dodatkowego ubezpieczenia podróżnego, które obejmuje kradzież bagażu w komunikacji publicznej. Takie polisy są relatywnie tanie, a w razie problemu można odzyskać część wartości utraconych rzeczy. Warto też pamiętać o aplikacjach do śledzenia bagażu i zwykłej zasadzie dywersyfikacji portfela (tutaj dosłownie - starajmy się mieć cenne rzeczy przy ciele).