Słynne „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu” przejdzie do historii jako bolesna porażka. Nie mogę zrozumieć, jak można było tak położyć w sumie prostą sprawę. Zaległości dotyczą nie tylko komunikacji z wyborcami oraz spraw trudnych i światopoglądowych, ale także takich, w których cała praca na projektem sprowadza się do przestawiania cyferek w tekście.
Pierwsze 100 dni rządu minęły, 100 konkretów zrealizowano w stosukowo niewielkiej części
Gdy czytacie te słowa, zapewne już minął ten moment, w którym pierwsze 100 dni rządu będziemy już mieli za sobą. Tym samym nadchodzi czas rozliczenia Koalicji Obywatelskiej z jej słynnego zestawu obietnic przedwyborczych. Już teraz wiemy, że słynne „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu” to zdecydowana porażka. Zdecydowanej większości postulatów nie udało się zrealizować. Nawet najbardziej przychylne ekipie Donalda Tuska szacunki sugerują, że zaliczyć można jakieś 50 punktów, o ile liczyć także te w trakcie realizacji.
Kto odpowiada za taki stan rzeczy? Prawdę mówiąc, w normalnych okolicznościach przyjąłbym do wiadomości niedawne wyjaśnienia szefa rządu. Donald Tusk nie tak dawno przekonywał: „Kiedy formułowałem „100 konkretów”, nie wiedziałem, że jest aż tak źle”. Obiektywnych przeszkód w realizacji przedwyborczych obietnic jest przecież całkiem sporo. Na pierwsze miejsce wysuwają się rzecz jasna problemy odziedziczone po poprzednikach. W grę wchodzi także trudna sytuacja międzynarodowa, prezydent Andrzej Duda oraz obstrukcja ze strony koalicjantów w różnych sprawach.
Okoliczności nie są jednak normalne, bo politycy Platformy Obywatelskiej po prostu nie mogą się powstrzymać przed metaforycznym napluciem w twarz własnym wyborcom. Zaczął senator Adam Szejnfeld, który w połowie lutego stwierdził:
Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że sto często gigantycznych rzeczy ktoś odbierze, że nie będą realizowane w ciągu kadencji, tylko w ciągu kilkunastu tygodni. Przecież to jest absolutnie niemożliwe i my tego nie deklarowaliśmy.
Bo przecież „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu Koalicji Obywatelskiej” pod żadnym pozorem nie znaczy, że te 100 konkretów ma jakiś związek z pierwszą setką dni nowego rządu, prawda? Nie pastwiłbym się może nad tą jedną niefortunną wypowiedzią tak bardzo, gdyby nie obecne tłumaczenia polityków KO. Zdaje się, że obowiązuje narracja, w myśl której liczy się samo rozpoczęcie prac nad poszczególnymi zagadnieniami. Tylko czemu w takim razie rządzący nie próbują strzelać nawet tam, gdzie mają pustą bramkę?
W niektórych przypadkach wystarczy zmiana kwot w tekście ustawy
Przyznaję, rzeczywiście są rzeczy trudne, wymagające czasu, konsultacji społecznych i poważniejszych prac legislacyjnych. Są też przypadki, które wymagają wytłumaczenia koalicyjnym ministrom, że powinni się wziąć za rozwiązywanie spraw, których rozwiązać nie mają ochoty. Kompleksowych reform nie wprowadza się z miesiąca na miesiąc, przy sprawach światopoglądowych okoniem staje PSL z Trzecią Drogą. Lewica z kolei nie pozwala ruszyć zakazu handlu w niedzielę. Do tego trzeba przyznać, że Sejm pod kierownictwem marszałka Szymona Hołowni nie pracuje zbyt intensywnie.
Co jednak z konkretem numer 19? Owszem, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemanowicz Bąk zapowiedziała podniesienie zasiłku pogrzebowego. Obecnie wynosi 4000 zł, ma wynosić 7000 zł. Ma być nawet lepiej, niż obiecywała to Koalicja Obywatelska. 100 konkretów przewidywało jego waloryzację do kwoty raptem 6 450 zł. Przy czym tutaj miał zostać zastosowany mechanizm automatycznej waloryzacji do poziomu 150 proc. minimalnego wynagrodzenia.
Problem w tym, że stworzenie projektu sprowadza się do zmiany cyferek w art. 80 ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. To praca liczona w sekundach.
Co z konkretem numer 36? Maksymalny czas kontroli skarbowej mikroprzedsiębiorców wynosi obecnie 12 dni w roku, obiecano im 6 dni. Ponownie mamy do czynienia z koniecznością przestawienia cyferek, tym razem w art. 55 ust. 1 pkt 1) prawa przedsiębiorców. Stworzenie projektu zmian ponownie wymaga może dwóch sekund wysiłku.
Co z konkretem numer 47? Tym razem chodzi o podwyższenie maksymalnej kwoty świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego z 500 zł do 1000 zł. Art. 10, ust. 1 ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów, wystarczy zamienić „5” na „10”.
Rzecz jasna w grę wchodzi jeszcze odrobina pracy w postaci dokonania oceny skutków regulacji, a więc przede wszystkim policzenie, ile poszczególne zmiany będą kosztować budżet państwa. Jestem jednak święcie przekonany, że tak proste zmiany nie wymagały 100 dni intensywnego liczenia.
Niezrealizowane 100 konkretów bardzo szybko się zemści na Koalicji Obywatelskiej
Te trzy przykłady to nie koniec moich wątpliwości. Poza sprawami w gruncie rzeczy trywialnymi mamy też te nieco trudniejsze, bo „jedynie” stosunkowo łatwe do wdrożenia. Mowa o tych spośród 100 konkretów, które nie są kontrowersyjne i nie wymagają grzebania na przykład przy prawie podatkowym, ani mozolnych prac nad tworzeniem nowej infrastruktury.
Dobrym przykładem jest tutaj konkret nr 10. Zapewnienie Polkom dostępu do bezpłatnego znieczulenia przy porodzie to kwestia zmiany rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie standardu organizacyjnego opieki okołoporodowej. Podobnie jest z programem badań prenatalnych, których dotyczy konkret nr 11, oraz z wydaniem obiecanego konkretem nr 74 rozporządzenia o obronie polskiego munduru przed politykami. Lista wszystkich ofiar Pegasusa też nie wymaga jakiejś przesadnej weryfikacji. Jeśli ktoś się zastanawia, którzy inwigilowani byli podsłuchiwani nielegalnie, to mogę od razu odpowiedzieć: wszyscy.
Prawdę mówiąc, z rozpoczęciem realizacji 100 konkretów nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać. Wydaje mi się wręcz, że rządzący zdążyli zacząć pracę nad spełnieniem większej liczby obietnic, niż wynikałoby to z nawet tych szczególnie korzystnych szacunków, które przywoływałem wcześniej. Nie będę się jednak bawić w drobiazgową weryfikację punkt po punkcie każdej z nich. Prawdziwy problem ze 100 konkretami jest bowiem zupełnie inny.
Rząd Donalda Tuska zawalił przede wszystkim kwestię komunikacji z własnymi wyborcami. Śmiem twierdzić, że jest w tym najmniej winy samego Donalda Tuska. Koalicja Obywatelska przed wyborami parlamentarnymi naobiecywała Polakom wiele. 100 konkretów to te obietnice, które były skierowane do własnego elektoratu. Można śmiało założyć, że to na nich bardziej zależało liberalno-demokratycznie nastawionym wyborcom, niż na zapewnieniach o zachowaniu w całości programów socjalnych PiS.
Traktowanie własnych wyborców jak idiotów to kiepska długofalowa strategia polityczna
Założenia były ambitne i rzeczywiście raczej nie do zrealizowania w ciągu 100 dni. Przejęcie władzy przez koalicję 15 października opóźniło się przez prezydencką szopkę z „rządem” Mateusza Morawieckiego. Było więc dość czasu, by uprzedzić wyborców, że jednak będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Wyjaśnienia premiera Tuska są w tym kontekście spóźnione przynajmniej o półtora miesiąca. Owszem, politycy KonfedePiSu mieliby używanie, ale teraz przecież też mają.
Czego absolutnie nie należało robić, to silić się na wypowiedzi w rodzaju tej Adama Szejnfelda, którą można odczytywać w bardzo negatywny sposób. Skoro senator nigdy w życiu by nie pomyślał, że 100 konkretów miało być zrealizowane w 100 pierwszych dni rządu, to najwyraźniej wyborcy, którzy uwierzyli w to hasło, są jacyś głupi. Warto przy tym wspomnieć, że Platforma Obywatelska ma w społeczeństwie opinię niespecjalnie godnej zaufania, nawet wśród jej własnego elektoratu.
Zanim się politycy tej partii oburzą, to pragnę im przypomnieć zbieranie podpisów pod niezorganizowane nigdy referendum. „To były głównie ćwiczenia skierowane do aktywistów partyjnych, żeby nie kisili się w domach, tylko wyszli na miasto i coś robili”. Tymczasowa podwyżka podstawowej stawki VAT z 22 na 23 proc. trwa już 11 lat. Polacy pamiętają, wielu z nich wciąż żywi urazę. Poniekąd właśnie przez takie podejście PO do własnych wyborców PiS był w stanie utrzymać się przy władzy przez 8 lat. Dopiero niedawno stał się „tym większym złem”.
Nie wspominając już o tym, że niezaprzątanie sobie głowy własnymi obietnicami sprawia, że skorzystać może na nich ktoś inny. Tematem ograniczenia zakazu handlu w niedzielę zajmuje się już chyba tylko Ryszard Petru z Trzeciej Drogi. Koalicja powinna zaś nastawić się na zgłaszanie projektów ustaw z niezrealizowanymi konkretami przez KofedePiS.
Czy można rozwiązać ten problem? Jak najbardziej, w bardzo prosty sposób: poprzez intensyfikację działań i bardziej szczerą komunikację rządowych działań oraz planów.