Czyżby powstawało „amerykańskie ORMO”? Nie do końca, chociaż idea jest nawet podobna. Władze Nashville chcą nadać dodatkowe uprawnienia pracownikom miasta, by mogli oni egzekwować przestrzeganie koronawirusowych nakazów i obostrzeń.
Amerykańskie ORMO?
„News Channel 5” informuje, że biuro burmistrza miasta Nashville (w stanie Tennesee) – Johna Coopera – chce wprowadzić coś, co można by nazwać amerykańskim ORMO. Pracownicy miasta – w zasadzie wszystkich wydziałów – mają otrzymać dodatkowe uprawnienia, by weryfikować przestrzeganie obostrzeń.
Do tej pory m.in. nakaz noszenia maseczek egzekwowała miejscowa policja. Jeżeli miejskie władze przegłosują projekt, to podobne uprawnienia – w odniesieniu do epidemii – zyskają pracownicy miejscy. Taki ruch jest więc dosyć kontrowersyjny. Radny Steve Glover wprost nazywa go nadużyciem. Glover wyjaśnia
Gdybym był w stanie podsumować to w jednym słowie, to jedno słowo byłoby „głupie”, to najbardziej idiotyczna rzecz, jaką w życiu widziałem
Jakie widziały uzyskałyby niemalże policyjne uprawnienia? Katalog jest niezwykle szeroki.
Od departamentu zdrowia, aż po legislację
Biuro burmistrza Coopera przekazało źródłowemu portalowi następującą listę wydziałów:
- Nashville Police Department
- Department of Law
- Public Health
- Beer Permit Board
- Davidson County Fire Marshal’s Office
- Codes Department
- Transportation Licensing Commission
Pracownicy powyższych departamentów zyskaliby uprawnienia do egzekwowania przepisów, które wynikają z koronawirusowych rozporządzeń. W grę wchodziłaby również możliwość karania. Wydaje się to dosyć niedorzeczne, szczególnie, że chodzi tutaj zarówno o wydziały od transportu, przez zdrowie, pozwolenia alkoholowe, aż po legislację.
Posiedzenie rady, na którym poddana pod głosowanie zostanie rzeczona propozycja, odbędzie się 15 września. Część radnych już obwieszcza, że zagłosuje „na nie”, część z kolei chce złagodzenia proponowanych przepisów.
Dobry pomysł?
Nic dziwnego, że niektórzy radni uznali pomysł za coś skrajnie głupiego. Nadawanie policyjnych uprawnień w zasadzie zwykłym ludziom – ale pracującym dla miasta – to wyjątkowo kontrowersyjne posunięcie. Nieważne, że chodzi tutaj jedynie o egzekwowanie przestrzegania np. obowiązku noszenia maseczek. W tym wypadku uznanie, że cel uświęca środki, to nic innego, jak – po prostu – nadużycie.
Pomijając kwestie legalności i ogólnej sensowności przymusowego dawania obywatelom władzy karania do ręki, nie da się nie zauważyć, że w praktyce taki system egzekwowania przepisów może być niezwykle skuteczny. Łatwo sobie wyobrazić, że w Polsce – przy ogólnej wzajemnej miłości do siebie nawzajem – zachęcenie ludzi, by robić zdjęcia ludziom bez maski (co skutkowałoby wymiernymi, pieniężnymi benefitami) nie byłoby niczym przesadnie trudnym.
Zresztą, można sobie żartować, ale podobne rozwiązanie już przecież w Polsce funkcjonuje. Uzyskano je karami administracyjnymi nakładanymi przez właściwe sanepidy.
W rezultacie instytucje, które wcześniej niczym szczególnym się nie odznaczały, wyposażono w możliwość nakładania bardzo surowych kar. Nie przysługuje od nich nawet sensowne odwołanie, ani prawo do merytorycznego zbadania sprawy przez sąd.