Wszczęto przeciwko Polsce procedurę z artykułu 7 traktatu o Unii Europejskiej. Brzmi poważnie, ale co to tak naprawdę oznacza decyzja Komisji Europejskiej?
Zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości – w tym najnowsze nowelizacje ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa – są z niepokojem obserwowane w wielu krajach. Możemy się z tym niepokojem nie zgadzać, możemy uważać, że z zagranicy ciężko dostrzec niuanse polskiej duszy, która nie ma nic przeciwko niekonstytucyjności ustaw – byle 500+ było płacone na czas. Ale faktem jest, że dla wielu zagranicznych obserwatorów zmiany, jakie przeprowadza aktualna większość parlamentarna, nie są dobre, a przede wszystkim: nie są do końca legalne.
„Komisja Europejska nałoży sankcje na Polskę” – a co naprawdę określa głośny artykuł 7?
Unia Europejska już od dawna jest czymś więcej, niż tylko wspólnotą o charakterze gospodarczym. „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości”. To nie pusta deklaracja, ale fragment – dokładnie, jest to artykuł 2 – traktatu o Unii Europejskiej, czyli takiej europejskiej konstytucji. Najszlachetniejsze nawet idee pozostaną tylko na papierze, jeśli nie będzie możliwości ich wyegzekwowania. Idee to nie pieniądze, więc nawet najlepszy komornik sądowy nie pomoże w egzekucji wartości demokratycznych. Głośny artykuł 7 ustęp 1 traktatu stanowi:
Na uzasadniony wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada, stanowiąc większością czterech piątych swych członków po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2. Przed dokonaniem takiego stwierdzenia Rada wysłuchuje dane Państwo Członkowskie i, stanowiąc zgodnie z tą samą procedurą, może skierować do niego zalecenia. Rada regularnie bada czy powody dokonania takiego stwierdzenia pozostają aktualne.
Gdy to nie pomoże i państwo-adresat takich zaleceń dalej będzie krnąbrne, możliwe jest podjęcie dalszych kroków.
Rada Europejska, stanowiąc jednomyślnie na wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich lub Komisji Europejskiej i po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić, po wezwaniu Państwa Członkowskiego do przedstawienia swoich uwag, poważne i stałe naruszenie przez to Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2.
Takie stwierdzenie to preludium do zawieszenia niektórych praw państwu członkowskiemu, np. prawa głosu w Radzie. Możliwe jest również zawieszenie innych praw – jak choćby dostępu do funduszy europejskich. A te były przez ostatnie lata kołem zamachowym polskiej gospodarki.
Nie tylko artykuł 7. Co jeszcze grozi Polsce?
Ale sam artykuł 7 i określona w nim procedura to nie wszystko, co grozi Polsce. Komisja Europejska, oprócz mimo wszystko dosyć ogólnych zarzutów związanych z naruszaniem wyżej określonych wartości, kwestionuje również przepisy dotyczące wieku emerytalnego sędziów i możliwości ich swobodnego odwoływania przez władzą wykonawczą. Naruszać ma to art. 157 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, nakazujący równe traktowanie kobiet i mężczyzn. Komisja Europejska już kilka miesięcy temu ostrzegała polski rząd, że zasada ta jest naruszana. Niezastosowanie się do zaleceń KE – co jaskrawo widać w tekstach przyjętych ustaw o SN i KRS – oznacza, że kwestia ta może trafić do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. I, podobnie jak w sprawie Puszczy Białowieskiej, mogą Polsce grozić poważne konsekwencje, w tym natury finansowej. I to liczonej w milionach, a nawet miliardach złotych.
Procedura będzie jednak trwała latami. Czy do tego czasu polskie władze dojdą do porozumienia z organami europejskiej Wspólnoty? Póki co nic na to nie wskazuje, choć wiele może zmienić ewentualne – choć mało prawdopodobne – weto prezydenta Andrzeja Dudy.