Ewentualna różnica między ceną towaru na półce a tą przy kasie, zawsze powinna być rozpatrzona na korzyść klienta. Jak zatem klienci jednego ze sklepów sieci Biedronka mieli zareagować na komunikat Prosimy nie sugerować się cenami na opakowaniu. Prawidłowa cena zostanie naliczona na kasie, który od kilku dni obserwują podczas zakupów?
Można powiedzieć wiele złego na temat świadomości prawnej w naszym kraju. Pewnym wyjątkiem od tej zasady z pewnością jest znajomość praw konsumenta, ponieważ z tego zakresu wiedzę przyswajamy zdecydowanie najłatwiej. Nic dziwnego, w końcu z tym prawem mamy styczność najczęściej. Właśnie dlatego niemal każdy doskonale wie, że jeżeli w sklepie cena produktu przy kasie okaże się inna niż ta, która jest wywieszona na półce z danym towarem, to konsument ma prawo żądać sprzedania tej rzeczy po cenie dla niego korzystniejszej. To wynika zresztą wprost z ustawy o informowaniu o cenach towarów i usług.
Art. 5. W przypadku rozbieżności lub wątpliwości co do ceny za oferowany towar lub usługę konsument ma prawo do żądania sprzedaży towaru lub usługi po cenie dla niego najkorzystniejszej.
Nic dziwnego, że klienci jednego ze sklepów sieci Biedronka zostali zaalarmowani komunikatem, jaki mogli obserwować przy niektórych produktach. Wirtualna Polska przywołuje relację swojego czytelnika, który zauważył komunikat o treści Prosimy nie sugerować się cenami na opakowaniu. Prawidłowa cena zostanie naliczona na kasie. Według jego relacji miał być on umieszczony przy lodówkach z mięsem. Pomyłka przy kasie nie miała miejsca, a cena ostatecznie była niższa niż ta, która widniała przy półce z towarem. Czy takie komunikaty są zgodne z prawem?
Cena na opakowaniu jest nieaktualna, a rabat naliczymy przy kasie. Czy taki komunikat jest zgodny z prawem?
W tym celu należy ponownie zajrzeć do wspomnianej wyżej ustawy, która jasno określa sposób, w jaki klienci mają być informowani o cenie danego produktu w sklepie. Niezastosowanie się do tego obowiązku grozi nałożeniem na sprzedawcę kary w wysokości nawet do 20 tysięcy złotych.
Art. 4. W miejscu sprzedaży detalicznej i świadczenia usług uwidacznia się cenę oraz cenę jednostkową towaru (usługi) w sposób jednoznaczny, niebudzący wątpliwości oraz umożliwiający porównanie cen.
Okazuje się, że rozwiązanie zagadki z tego sklepu jest banalnie proste i nie chodzi bynajmniej o promocję z okazji czarnego czwartku. Towary, przy których widniała taka informacja, były objęte zwykłą promocją. Jej specyfika polegała jednak na tym, że chodziło o produkty już zważone i zapakowane pojedynczo. W takim wypadku mając dwa kawałki mięsa o różnej wadze, zapłacimy przy kasie inną cenę, która jest oczywiście uzależniona od wagi tego konkretnego kawałka. Dla wygody klientów, niektóre sklepy na tak zapakowanych kawałkach towarów informują zarówno o cenie jednostkowej (a więc tej za kilogram), jak i wadze tego konkretnego kawałka. Skoro zatem zdecydowano się te już zapakowane, zważone i odpowiednio oznakowane towary sprzedać w cenie nie 9,99, a 8,99 zł za kilogram to logiczne jest, że zmieni się cena każdego pojedynczego kawałka mięsa. I taki właśnie był cel tego komunikatu.
Dodatkowo pracownik Jeronimo Partins zauważył, że obok tej informacji widniała promocyjna jednostkowa cena tego konkretnego produktu. Ze względów logistycznych nie dokonywano zmian na każdym możliwym opakowaniu.
Na opakowaniach mięs widniały regularne ceny jednostkowe i za opakowanie. Ogłoszenie miało na celu zapewnienie klientów, że aktualnie obowiązuje promocja i ceny towarów dzięki niej są finalnie niższe niż nadrukowane na opakowaniu. Promocyjne ceny były przedstawione np. na etykietach cenowych nad danym artykułem.
Wydaje mi się, że w takim wypadku zachowanie sklepu było jak najbardziej poprawne. W końcu różnica, tak czy inaczej była na korzyść klienta. W przeciwnym wypadku oczywiście klient miałby prawo do tego, aby domagać się sprzedania według ceny dla niego korzystniejszej.