Najbogatszy człowiek świata chyba nie tak wyobrażał sobie początek swoich rządów jako nowy król Twittera. Elon Musk, wprowadzając płatną weryfikację kont, rozpętał – chyba jednak wbrew swoim intencjom – ogromny chaos. Bo teraz każdy może się podszyć pod dowolną markę bądź osobę i wypuszczać w świat kuriozalne komunikaty. A chaos na Twitterze dopiero się zaczyna!
Chaos na Twitterze
Jak tylko Elon Musk kupił Twittera, od razu zaczął mówić o podstawowej planowanej przez niego zmianie. Chodzi o płatną subskrypcję dla tych osób, które chcą prowadzić zweryfikowane konto. Do tej pory taka możliwość przysługiwała instytucjom, politykom, artystom czy dziennikarzom, którzy odpowiednio uwiarygodnili swoją tożsamość w oczach administratorów portalu (mi np. to się nie udało). Nowa wizja Muska miała w zamierzeniu wyeliminować fejkowe konta i boty zatruwające dyskusję. Na razie jednak wszystko wymknęło się spod kontroli i na Twitterze zapanowało zamieszanie, jakiego nie było w tym medium chyba nigdy. Bo obecnie wystarczy zapłacić 8 dolarów, by dostać niebieski znaczek potwierdzający prawdziwość konta.
„Kradniemy waszą wodę a potem ją wam odsprzedajemy” – napisał z rozbrajającą szczerością zweryfikowany profil Nestle. Z kolei producent bananów Chiquita z radością oznajmił, że „właśnie obaliliśmy rząd w Brazylii” (niedawno doszło tam do zmiany władzy). Wreszcie firma samego Elona Muska oznajmiła światu na Twitterze: „właśnie druga Tesla uderzyła w World Trace Center”. Podając te przykłady ekspert od reklamy kreatywnej Jakub Biel zaznaczył, że na razie może to jeszcze śmieszyć, ale w przyszłości może to stać się niebezpieczne.
https://twitter.com/KubaBiel/status/1591363240780771328?s=20&t=SaOI6AWJoAhkY7Y7A-cGqg
O tym, że to nie są żarty, przekonała się amerykańska firma farmaceutyczna Eli Lilly Company. Ktoś podszywając się pod nią, napisał na (zweryfikowanym!) koncie, że „z wielką ekscytacją ogłaszamy iż od teraz insulina jest za darmo”. Zanim świat zorientował się, że to działanie trolla, na wpis zareagowała giełda i wartość akcji Eli Lilly natychmiastowo spadła o ponad 3,3%. Firma szybko sprostowała ten wpis i zapewne obejdzie się bez finansowej katastrofy, ale to przedsmak tego, co opłata za korzystanie z Twittera może narobić. Wbrew intencjom jej pomysłodawcy.
https://twitter.com/WojtekKardys/status/1591319492679929856?s=20&t=2_yz8PEjgLlkvkzw6G527A
Reklamodawcy już uciekają
Portal, na którym co chwila pojawiają się wizerunkowe problemy dla firm z naprawdę wielkiego biznesu, szybko przestał być atrakcyjny jako miejsce do reklamowania się. Reuters podaje, że grupa Omnicom, skupiająca blisko 5000 klientów (w tym Apple i McDonalds) zaleciła im wstrzymanie kampanii na Twitterze. Trudno się dziwić – jeśli w tym momencie trudno nawet zorientować się czy wpis jest faktycznie autorstwa danej osoby (ostatnio ktoś podszył się pod George`a W. Busha i napisał, że tęskni za mordowaniem Irakijczyków), to jak tu jeszcze inwestować w reklamy na takim medium?
Czy Elon Musk zabija Twittera? Cóż, na razie jest na bardzo dobrej drodze do tego. Choć nie można wykluczyć scenariusza, w którym obecny chaos po jakimś czasie zamieni się w porządek. Nowy porządek. I nowy świat social mediów, w których nie tylko „płacimy” patrząc na wszechobecne reklamy, ale też po prostu płacimy za korzystanie z nich. Nie zapominajmy, że choć Musk to ekscentryk, to jednak wciąż jest to umysł na swój sposób wybitny. Być może wie on coś, czego my jeszcze nie wiemy i za parę lat metamorfozę Twittera będziemy wspominać jako trudny proces prowadzący do nowej jakości social mediów. Na razie jednak świat patrzy na to po prostu jak na kabaret. Na który Elon wydał dziesiątki miliardów dolarów.