Darmowe maseczki w Wadowicach pojawiły się w bazylice papieskiej. Ludzie niestety nie brali po jednej, a wynosili – wręcz hurtowo – całe opakowania zbiorcze.
Darmowe maseczki w Wadowicach
Jak pisze „Gazeta Krakowska”, w Wadowicach – w bazylice papieskiej – pojawiły się darmowe maseczki. Chodzi o środki ochrony osobistej w ramach wsparcia od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w związku z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa podczas Świąt Wielkanocnych.
O sprawie źródłowy portal poinformował jeden z czytelników, który był świadkiem pewnego szokującego zdarzenia mającego miejsce w bazylice papieskiej przy parafii Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w Wadowicach.
To właśnie tam w minioną niedzielę – przed mszą o godz. 12:00 – wyłożono darmowe maseczki. Jak się jednak okazało, długo na stole nie poleżały. Według doniesień wspomnianego czytelnika, dostawę maseczek od razu przejęły trzy osoby – w tym dwie spokrewnione.
Na stoliku wystawiono maseczki w opakowaniach zbiorczych – po 50 sztuk każda – i niezwłocznie zostały one przechwycone przez troje znajdujących się w bazylice osób.
Całe zdarzenie mogło mieć charakter zaplanowany, bowiem – tutaj znowu powołuję się na doniesienia czytelnika – przed kościołem jedna z kobiet wyciągnęła błyskawicznie reklamówkę i schowała tam pakiety z maseczkami.
Chytra baba z… Wadowic?
„Gazeta Krakowska” zwraca uwagę na fakt, że wystarczyłoby opakowania zbiorcze rozerwać, umożliwiając zabieranie maseczek po jednej sztuce – maksymalnie kilku. Tak było w parafii w Andrychowie, czy też w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Zdarzenie pokazuje, że pewne stereotypowe zachowania – być może mające źródło we wszechobecnym kulcie cwaniactwa – niezależne są od okoliczności. Przypomina mi się znany przykład „chytrej baby z Radomia”, gdzie podczas miejskiej wigilii kobieta zabierała ze wspólnego stołu kolejne butelki napoju.
Jak widać, skoro wigilia miejska nie stanowi okoliczności zniechęcającej do przejawiania nadmiernej pazerności, to tym bardziej nie będzie to pandemia. Skoro maseczki leżą na stole, to przecież są niczyje – co nie?
Powyższy mechanizm można jednak wykorzystać całkiem dobrze – i to nawet w dobie pandemii. Warto wspomnieć o pomyśle jednego z proboszczów, który do liczenia wiernych w kościele użył… krówek.
Jeżeli w koszyku znajdują się krówki, to do środka można legalnie wejść, zaś jeżeli koszyk jest pusty, to najpewniej wyczerpana została liczba miejsc. Tego rodzaju mechanizm – przy założeniu, że z pewnością ktoś weźmie więcej niż jednego cukierka – jedynie sprzyja zapewnianiu reżimu sanitarnego.