Jednym z pomysłów obecnego rządu na naprawienie sytuacji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku była dekryminalizacja aborcji. Pomysł niby dobry, ale nie bez powodu użyłem czasu przeszłego. Wygląda na to, że przygotowywany projekt nowelizacji kodeksu karnego w trakcie prac w komisjach został okrojony do zmian czysto kosmetycznych. Przerywanie ciąży za zgodą kobiety pozostanie karane więzieniem.
Usunięcie kluczowego elementu przekreśla i tak już wątpliwy sens nowelizowania kodeksu karnego
Wiele lat temu dziennik „Fakt” zamieścił na swojej okładce słynne podsumowanie stanu naszej kadry po przegranym 0:2 meczu Polska : Ekwador. Wspominam o tym dlatego, że słowa „Wstyd Hańba Żenada Kompromitacja Frajerstwo” znakomicie podsumowują postęp prac legislacyjnych nad dekryminalizacją aborcji. Okazuje się bowiem, że o żadnej dekryminalizacji przerywania ciąży za zgodą kobiety mowy już nie ma. Posłanka Koalicji Obywatelskiej Dorota Łoboda poinformowała niedawno, że z projektu zniknie kluczowy zapis.
W czym dokładnie tkwi problem? Obowiązujący obecnie art. 152 kodeksu karnego zawiera trzy paragrafy, z czego nas interesują dwa pierwsze.
§ 1. Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania.
Dekryminalizacja aborcji wymagałaby uchylenia albo przynajmniej drastycznego przebudowania paragrafu pierwszego. To właśnie ten „kluczowy zapis”, o którym mowa wyżej. Dzięki takiemu rozwiązaniu lekarz przerywający ciążę nie narażałby się na surową odpowiedzialność karną. Rozsądek podpowiadałby oczywiście ustanowienie jakiejś bariery czasowej, na przykład w postaci 12 tygodnia ciąży.
Drugi paragraf dotyczy nie tylko nakłaniania kobiety do przerwania ciąży, ale także wszelkich form pomagania jej, jeśli sama podejmie taką decyzję. Przykładem może być skierowanie jej do lekarza, podwiezienie na zabieg, kupienie biletu do Czech, pomoc w pozyskaniu środków do przeprowadzenia samodzielnie aborcji farmakologicznej, czy nawet udzielenie szczegółowych instrukcji. Warto wspomnieć, że polskie sądy jak najbardziej skazują ludzi na podstawie tego konkretnego przepisu.
Teraz zaś Dorota Łoboda przyznaje, że „Do tej pory w Kodeksie karnym było, że przerwanie cudzej ciąży jest karalne i my przy tym zostaniemy”. W grę wchodzi jedynie likwidacja karalności pomocy w przerwaniu ciąży. Trudno byłoby nawet udawać, że tak symboliczna zmiana kogokolwiek usatysfakcjonuje. Jeszcze trudniej wskazać jakiś racjonalny powód kolejnej konserwatywnej wolty obecnej władzy.
Dekryminalizacja aborcji bez dekryminalizacji aborcji to nie kompromis, to kompromitacja
Nie ma się co oszukiwać, że jakiekolwiek zmiany w prawie antyaborcyjnym są w Polsce możliwe, dopóki prezydentem pozostaje Andrzej Duda. Obecna głowa państwa na różne sposoby blokuje uchwalanie ustaw, które nie są nawet w połowie tak kontrowersyjne. Równocześnie jednak warto zauważyć, że kadencja urzędującego prezydenta powoli się kończy. Istnieje całkiem spora szansa, że jego następca zostanie liberalnie nastawiony Rafał Trzaskowski. Ten w zeszłym miesiącu jasno zadeklarował, że ustawę zmieniającą status aborcji jak najbardziej podpisze.
Problemem jest oczywiście brak większości. Trzaskowski uważa, że „Teraz jej nie ma, ale to dlatego, że niektórzy się chowają za prezydentem Dudą i mówią, że nie będą podejmowali tak trudnej decyzji w związku z tym, że prezydent Duda i tak zablokuje jakąkolwiek zmianę przepisów”. Równocześnie nie jest tajemnicą, że to posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego blokują wszelkie zmiany, naruszające konserwatywne status quo. Gotowi są przy tym chwytać się nawet najbardziej absurdalnych argumentów.
Czy to jednak powód, by wycofywać się z kluczowego elementu nowelizacji, która i tak nie zadowala nikogo? Warto w tym momencie przypomnieć, że dekryminalizacja aborcji była właśnie kompromisowym rozwiązaniem. Według zeszłorocznych badań ok. ponad 60 proc. Polaków popiera legalizację aborcji do 12 tygodnia ciąży. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że w tej grupie znajduje się przytłaczająca większość wyborców obecnej koalicji rządzącej. Dotyczy to także elektoratów „dyżurnych hamulcowych” w postaci PSL-u i Polski 2050. Nawet w Konfederacji poparcie dla liberalizacji przepisów zbliża się do 50 proc.
Legalizacja, której oczekują Polacy, to nie to samo, co dekryminalizacja aborcji. Chodzi im nie o zaniechanie karania, lecz o całkowite usankcjonowanie przerywania ciąży na wzór praktycznie wszystkich pozostałych państw Unii Europejskiej. Tym samym już samo obniżenie rangi zmian stanowi poważny powód do niezadowolenia wśród własnych wyborców. Okrojenie i tego stanowi już prawdziwą kompromitację. Koalicja rządząca ma zaś na sumieniu troszkę więcej grzeszków, na przykład ślamazarnie idące rozliczanie przestępstw poprzedników czy nieporadne realizowanie pozostałych obietnic wyborczych.
Projekt w formie, o której mówi Dorota Łoboda, nadaje się wyłącznie do kosza. Fanatyków i tak się w ten sposób nie udobrucha. Dla drugiej strony aborcyjnego sporu to niemalże splunięcie w twarz, za które mogą się odpłacić pięknym za nadobne przy następnych wyborach.