Widzowie zaglądają za kulisy ich pracy, przysłuchują się rozmowom, śledzą reakcje, a sama transmisja bywa świetną formą rozrywki i sposobem na dorobienie. Generalnie w tym trendzie nie ma nic złego, pod warunkiem niezapominania o prywatności klientów, którzy przecież nie zapisali się do reality show.
Tabliczka z numerem mieszkania, nazwa ulicy, charakterystyczne wejście do budynku, a przede wszystkim twarz klienta, mogą zostać wykorzystane przez przypadkowego widza, który niekoniecznie ma dobre intencje. Balans między swobodą twórczą a szacunkiem do prywatności jest dzisiaj jednym z ważniejszych motywów.
Nie każde nagranie narusza prawo, ala lepiej być ostrożnym
Prawo do prywatności w Polsce jest mocno osadzone w przepisach. Wynika to przede wszystkim z konstytucji (art. 47) – gwarantującej każdemu prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym – i Kodeku cywilnego. Art. 23 k.c. mówi o prawie do ochrony dóbr osobistych, takich jak m.in.: wizerunek, swoboda sumienia, nazwisko czy nietykalność mieszkania bądź tajemnica korespondencji.
Nawet jeśli dostawca nie pokazuje twarzy klienta, to nagrywanie otoczenia – np. numeru mieszkania – może zostać uznane za naruszenie prawa. Przy nagrywaniu liczy się kontekst: czy klient został wcześniej poinformowany o transmisji, czy miał możliwość odmowy oraz czy sposób prezentacji nie godzi w jego wizerunek.
Rozmowę możesz nagrać, ale niekoniecznie opublikować
Jednym z ciekawszych aspektów jest rozróżnienie między tym, co wolno rejestrować, a tym, co można publikować. Nagrywanie rozmów, w których uczestniczymy, jest w Polsce dozwolone nawet bez informowania drugiej strony, ponieważ nie jest to traktowane jako podsłuch. Jednak za udostępnienie takiego materiału można oberwać, jeśli rozmówca poczuje się narażony na szkodę lub skompromitowany. Podobna zasada dotyczy streamów. Sam fakt, że kamera działa, nie jest jeszcze naruszeniem prawa, dopóki nie utrwala ona wizerunku konkretnego człowieka bez jego zgody lub nie ujawnia jego danych.
Nagrywanie w przestrzeni publicznej – na ulicy czy w parku – nie wymaga odgórnej zgody, ponieważ nikt nie może oczekiwać tam pełnej prywatności. Granica zostaje przekroczona, gdy ktoś wyraźnie prosi o zaprzestanie nagrywania albo gdy kamera skupia się na jednej osobie w sposób dla niej niekorzystny lub ośmieszający ją, a nagrywający robi to celowo i nie reaguje na prośby nagrywanego, lub co gorsza – publikuje taki materiał i nie zamazuje twarzy.
Gdy ktoś jest tylko „tłem” materiału, nie masz o co się martwić
Prawo na mocy art. 81 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych wskazuje, że rozpowszechnianie wizerunku wymaga zgody osoby, gdy jest ona głównym tematem kadru i po nagraniu można ją rozpoznać. Wyjątkiem są osoby publiczne w trakcie wykonywania swojej funkcji lub sytuacje, w których ktoś jest elementem większej całości.
Dlatego rozsądni streamerzy-dostawcy przyjęli już własne zasady bezpieczeństwa: nie pokazują twarzy klientów i nie filmują tabliczek z numerami mieszkań. Przed wejściem na klatkę wyłączają kamerę albo informują odbiorców, że na chwilę przechodzą na „off”.