Prezydent zdecydował o zawetowaniu ustawy okołobudżetowej. Głowie państwa nagle zaczęły przeszkadzać pieniądze z budżetu przelewane miliardami do TVP. Grzmi również o „rażąym łamaniu Konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa”. Jakkolwiek komicznie by to nie brzmiało, problem jest poważny. Andrzej Duda zawetował podwyżki nauczycielom i urzędnikom. Czy przypadkiem nie chodzi o to, by przejąć sukces rządu „własną” ustawą?
Andrzej Duda zawetował podwyżki dla nauczycieli, bo nagle przestało mu się podobać finansowanie TVP z budżetu
Nowemu rządowi udało się częściowo odzyskać media publiczne. Rozwiązanie wdrożone przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza nie jest może idealne, ale najprawdopodobniej pozostaje legalne. O ile oczywiście w Polsce trapionej poważnym kryzysem konstytucyjnym cokolwiek może być jeszcze „legalne”. Wykorzystanie luki pozostawionej przez zwyczajowe legislacyjne niechlujstwo PiS jest tyleż sprytne, co ryzykowne. Siłą rzeczy odebranie Nowogródzkiej ulubionej zabawki wywołało wściekłość ze strony obozu Jarosława Kaczyńskiego. Na tyle dużą, że aż pojawiły się pretensje pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy.
Politycy PiS i Solidarnej Polski, wliczając w to samego Kaczyńskiego, zarzucali głowie państwa, że nie angażuje się dostatecznie mocno w obronę partyjnych mediów. Wygląda na to, że prezydent wziął sobie do serca te napomnienia, bo teraz wyciągnął swojego asa z rękawa. Postanowił zawetować ustawę okołobudżetową pod pretekstem wpisania do niej 3 mld zł rekompensaty dla mediów publicznych z tytułu zwolnień podmiotowych z konieczności płacenia abonamentu. Przy okazji Andrzej Duda zawetował podwyżki dla nauczycieli oraz pracowników budżetówki. W końcu znalazły się one w tej samej ustawie.
Argumentacja głowy państwa była akurat do przewidzenia. Jest przy tym dość niejasna.
Podjąłem decyzję o zawetowaniu ustawy okołobudżetowej na rok 2024, w której znalazły się 3 miliardy złotych na media publiczne. Nie może być na to zgody wobec rażącego łamania Konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa. Media publiczne trzeba najpierw rzetelnie i zgodnie z prawem naprawić.
W końcu rekompensata dla TVP i Polskiego Radia teoretycznie nie ma zbyt wiele wspólnego z Konstytucją. Prezydentowi Dudzie takie rekompensaty jakoś nie przeszkadzały wtedy, gdy media publiczne były kontrolowane przez PiS. O co więc tutaj chodzi? Wydaje mi się, że media publiczne stanowią tutaj jedynie pretekst. Tak naprawdę kluczowe, podobnie jak dla większości naszych czytelników, są podwyżki dla nauczycieli i pracowników budżetówki.
Moim zdaniem chodzi o wrogie przejęcie sukcesu nowego rządu i dalszą destabilizację sytuacji politycznej w Polsce
Moim zdaniem Andrzej Duda zawetował podwyżki obiecane przez nowy rząd po to, by móc je przejąć dla siebie. Jak chciałby to zrobić? Zawetowanie ustawy okołobudżetowej pod byle pretekstem połączył w końcu z zapowiedzią natychmiastowego złożenia własnego projektu ustawy, który ma się różnić od rządowego brakiem wzmianki o dofinansowaniu mediów publicznych. W każdym razie prezydent zapewnia: „W moim projekcie ustawy wszystkie inne wydatki budżetowe – na czele z podwyżkami wynagrodzeń dla nauczycieli – zostaną zachowane”.
Pikanterii sprawie dodają wcześniejsze deklaracje rządu, który przez cały piątek i sobotę reagował na krytykę związaną z uwzględnieniem rekompensaty w ustawie okołobudżetowej. Minister Andrzej Domański wraz z premierem Donaldem Tuskiem przekonywali, że nie mają najmniejszej intencji przekazywać TVP i Polskiemu Radiu tych pieniędzy. Czemu więc znalazły się w ustawie? Głównie dlatego, że obecny rząd bazuje na projekcie z czasów Mateusza Morawieckiego, w którym pieniądze na media publiczne jak najbardziej się znalazły. Z tą różnicą, że ich przekazanie obligacji TVP było w tamtej wersji obligatoryjne.
Jeżeli jednak chodzi o przewidziane w ustawie budżetowej podwyżki, możemy się spodziewać interesującego scenariusza. Prezydent nie domaga się w końcu poprawienia projektu poprzez usunięcie z niego „spornych” treści. Domaga się, by Sejm i Senat natychmiast przyjęły jego ustawę, tożsamą z dotychczasowymi intencjami rządu oraz większości parlamentarnej. Po wszystkim będzie z pewnością twierdzić, że to on zapewnił nauczycielom godne zarobki.
Czy ma to jakikolwiek sens? Chyba tylko taki, żeby zrobić Polakom wyjątkowo parszywy prezent świąteczny. Rządzący przekonują, że poradzą sobie z prezydenckim wetem. Jak dokładnie chcą to zrobić? Trudno powiedzieć. Mogą po prostu przyjąć projekt Andrzeja Dudy albo błyskawicznie zgłosić i uchwalić własny. Mogą także nie przyjmować ustawy okołobudżetowej w ogóle i kombinować z próbą rozdysponowania pieniędzmi rozporządzeniami.
Możliwe jednak, że przez prezydenckie weto podwyżki dla nauczycieli się opóźnią. Prawdopodobnie towarzyszyłoby im jakieś wyrównanie. Wciąż jednak niesmak pozostaje.