Sądy elektroniczne od początku budziły wątpliwości co do zgodności ich działalności z prawem. Zwolennicy e-sądów powoływali się na funkcjonowanie takich rozwiązań w innych krajach unijnych i na przyspieszenie postępowań sądowych. Po niedawnym wyroku TSUE okazuje się, że ci pierwsi mieli sporo racji. Zyskać mogą na tym konsumenci.
E-sądy od początku budziły wątpliwości prawne
Sądy elektroniczne funkcjonują w polskim porządku prawnym od 2010 roku. Początkowo budziły wiele kontrowersji. Najbardziej wątpliwym rozwiązaniem było to, że nakaz zapłaty wydany przez e-Sąd zaledwie po 14 dniach zyskuje prawomocność – niezależnie od tego, czy adresat go odebrał czy nie. W związku z tym wiele firm, wobec niezapłaconej przez klienta faktury czy niespłaconej raty pożyczki wnosiło o wydanie nakazu zapłaty, a po jego uprawomocnieniu się, przystępowało do postępowania egzekucyjnego.
Wydanie nakazu zapłaty opiera się na twierdzeniach powoda
Problem polega na tym, że sąd elektroniczny nawet nie bada czy umowa, na podstawie której dana firma dochodzi zapłaty jest ważna. Do pozwu w elektronicznym postępowaniu upominawczym nie załącza się bowiem dowodów. E-sąd ma zatem wgląd jedynie do treści twierdzeń, które przedstawi powód. Jeśli twierdzenia te nie budzą wątpliwości, wydaje nakaz zapłaty. Jeżeli w ciągu 14 dni osoba, która otrzymała taki nakaz nie wniesie sprzeciwu, to dochodzi do prawomocności. Wydany nakaz nabiera mocy wyroku sądowego, a sprawa została prawomocnie osądzona. Można rozpocząć egzekucję.
Konsument powinien być pewny, że wyrok zapadł po zbadaniu umowy
Tymczasem, szczególnie na kanwie spraw frankowych, wiemy już, że często umowy zawierają klauzule nieuczciwe w stosunku do konsumentów. W takich przypadkach sądy mają obowiązek badać z urzędu ważność tych zapisów, a w konsekwencji ważność całych umów. Konsument otrzymując zatem wyrok zasądzający płatność na rzecz przedsiębiorcy ma mieć pewność, że umowa, będąca podstawą do zasądzenia obowiązku zapłaty, była ważna. E-sąd umowy jednak nawet nie widział.
Sąd egzekucyjny zadał pytanie TSUE
W jednej ze spraw, w której prowadzona była egzekucja, z takiego właśnie nakazu zapłaty polski sąd powziął wątpliwości prawne. W związku z tym skierował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytanie prejudycjalne. 18 stycznia 2024 roku TSUE orzekł, że dyrektywa 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich stoi w sprzeczności z przepisami krajowymi. Według trybunału nie można prowadzić egzekucji, jeśli sąd nie miał możliwości zbadać z urzędu zapisów umowy. Co bardzo istotne, unijny sąd odniósł się także do kwestii sprzeciwu od nakazu zapłaty. Zwolennicy e-sądów twierdzili bowiem, że prawa konsumenta są przestrzegane, ponieważ każdy, kto otrzymał nakaz zapłaty, może wnieść od niego sprzeciw. W takim przypadku sprawa jest rozpoznawana w normalnym trybie, podczas którego sąd będzie miał możliwość badania klauzul umownych.
Prawo do sprzeciwu od nakazu zapłaty nie zabezpiecza wystarczająco praw konsumenta
Trybunał zaznaczył, że jeśli istnieje znaczne ryzyko, że dany konsument nie wniesie wymaganego sprzeciwu z tego względu, że określony w tym celu termin jest bardzo krótki, nie został wystarczająco poinformowany o swoich prawach albo ze względu na koszty postępowania sądowego w stosunku do długu, to sąd krajowy nie może wyciągać konsekwencji wobec takiego konsumenta. To oznacza, że spora liczba wydanych nakazów zapłaty, które już się uprawomocniły, może podlegać podważeniu, a prowadzone egzekucje – wstrzymaniu. Skala takich spraw, biorąc pod uwagę obłożenie sądów elektronicznych, może być ogromna. Bez zmiany przepisów może się zatem okazać, że sądy elektroniczne w obecnym kształcie znikną z polskiego porządku prawnego.