Obowiązkowy feedback po rozmowie kwalifikacyjnej to świetny pomysł. O ile chcemy zadławić firmy niepotrzebnymi czynnościami

Firma Praca Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Obowiązkowy feedback po rozmowie kwalifikacyjnej to świetny pomysł. O ile chcemy zadławić firmy niepotrzebnymi czynnościami

Ludzie miewają czasem dość osobliwe pomysły. Na przykład wśród petycji, które trafiają do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pojawił się postulat, by feedback po rozmowie kwalifikacyjnej stał się obowiązkowy. Najprościej rzecz ujmując, chodzi o to, by niedoszły pracodawca powiedział kandydatowi, dlaczego właściwie nie przyjął go do pracy.

Zacznijmy od tego, że feedback po rozmowie kwalifikacyjnej nie każdemu się przyda

Nie da się ukryć, że proces rekrutacji do pracy nie należy do przyjemnych. Dotyczy to przede wszystkim osób, które długo i bezowocnie szukają zatrudnienia. Z pewnością wiele z nich zadaje sobie pytanie, dlaczego raz za razem im się nie udaje. Od jakiegoś czasu w kręgach związanych z zarządzaniem zasobami ludzkimi pojawia się całkiem zdroworozsądkowy postulat. A gdyby tak po prostu rekruter przekazał kandydatowi tzw. feedback, czyli informację zwrotną o przyczynach, dla których nie dostał pracy?

Takie dość idealistyczne założenie rozwinęła pewna petycja, która trafiła jakiś czas temu do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Jej autor postuluje, by feedback po rozmowie kwalifikacyjnej stał się obowiązkiem prawnym. Być może wyszedł z założenia, że bez państwowego przymusu wytworzenie się dobrej praktyki na rynku pracy jest niemożliwe.

Na pierwszy rzut oka taka propozycja może wydawać się atrakcyjna. W końcu co pracodawcy zależy? Z punktu widzenia osoby poszukującej pracy feedback może być czymś bezcennym. Dzięki informacji o tym, co robi się źle, albo czego nam brakuje, w teorii moglibyśmy zmienić naszą taktykę albo na przykład postarać się o poszerzenie swoich kwalifikacji.

Oczywiście nie sposób nie zwrócić uwagę na to, że osoby poszukujące pracy różnią się od siebie. Są tacy, którzy rzeczywiście bardzo się nimi przejmują i wkładają w nie całe swoje serce. Dla nich obowiązkowy feedback po rozmowie kwalifikacyjnej byłby czymś szczególnie wartościowym. Są jednak osoby, które zapominają o nieudanej rekrutacji tak szybko, jak to tylko możliwe. Powody pozornego braku zainteresowania są różne. Najczęstszym jest jednak sama ilość rozesłanych CV albo wspomniana przeze mnie frustracja długim ciągiem niepowodzeń.

Sam feedback też moglibyśmy interpretować na różne sposoby. Czym innym jest przecież przeciwdziałanie ghostingowi ze strony rekruterów, a czym innym domaganie się konstruktywnego podejścia do tematu. Najważniejsza w sprawie wydaje się jednak odpowiedź na pytanie: czemu właściwie firma miałaby musieć zajmować się osobą, której nie zatrudnia?

Obowiązek ustawowy wydłużyłby procesy rekrutacyjne i wywrócił firmową logistykę do góry nogami

Rzeczywiście nie mam nic przeciwko wprowadzeniu drobnego uprzykrzenia życia dla osób, które same z siebie nie raczą nawet dać znać kandydatowi, że się go nie przyjęło do pracy. Wciąż nie jest to jednak zadanie dla ustawodawcy. Takie rozwiązanie należałoby w końcu uwzględnić w treści kodeksu pracy. Załóżmy jednak, że obowiązkowy feedback po rozmowie kwalifikacyjnej rozumiemy wskazanie kandydatowi konkretnych powodów, dla których nie dostał pracy. To już powoduje bardzo konkretne problemy natury logistycznej dla przedsiębiorców.

Typowy proces rekrutacji do pracy w Polsce trwa od dwóch tygodni do miesiąca. Zdarzają się też przypadku zauważalnie dłuższe. Wszystko zależy od stanowiska, praktyki w danej firmie, a także od sprawności organizacyjnej u danego przedsiębiorcy. Równocześnie nie da się ukryć, że czasem na jedno miejsce zdarza się całe mnóstwo chętnych, niekiedy nawet dziesiątki.

Już samo przeprowadzenie wstępnego odsiewu pod względem zgodności CV z wymaganiami koniecznymi potrafi trwać i wymagać niemałej pracy. Do tego trzeba przeprowadzić rozmowy kwalifikacyjne, co wymaga między innymi mozolnego ustalania terminów. Na końcu należy upewnić się, że nasz wybraniec naprawdę chce u nas pracować. W międzyczasie trzeba także normalnie wykonywać nasze codzienne zadania. Nic dziwnego, że wiele firm decyduje się na współpracę z profesjonalną agencją, która zdejmą to brzemię z barków przedsiębiorcy.

Wyobraźmy sobie teraz, że do tego logistycznego koszmaru dodamy sobie także obowiązek udzielania feedbacku. Musielibyśmy nad każdym nieprzyjętym kandydatem się pochylić i coś mu napisać. Zakładając oczywiście, że nie musielibyśmy konsultować przekazywanego feedbacku z innymi uczestnikami procesu rekrutacyjnego, które mogą mieć przecież inne zdanie na dany temat. Przypomnę: mogą kandydatów być dziesiątki, a przeprowadzanych równocześnie rekrutacji wiele. Stanęlibyśmy też nieuchronnie przed dylematem, czy w ogóle powinniśmy być szczerzy.

Czy stawianie przed firmami takiego wyzwania ma sens? W żadnym wypadku. Nawet jeśli wykluczylibyśmy spod obowiązku mniejsze firmy, to i tak mielibyśmy do czynienia ze zbędną formalnością dezorganizującą pracę przedsiębiorstw. Trudno też spodziewać się zbytniej konstruktywności. Szybko doszlibyśmy do wniosku, że najłatwiej byłoby optymalizować takie zadanie poprzez niezaprzątanie sobie nim zbytnio głowy i tworzenie informacji zwrotnych „na odwal się”. Korzyści wydają się znikome a zamieszanie spowodowane takim hipotetycznym obowiązkiem nieproporcjonalnie rozległe.