Dogadać się z Trumpem – oto dziś jedno z największych wyzwań zachodnich liderów. Nikomu się to dotychczas nie udało, poza prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Ale teraz dołączył do niego Andrzej Duda. Widać, że jest tam chemia. A Duda się stara jak może. Nazwa Fort Trump, można się z niej śmiać, ale to strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o relację z niekonwencjonalnym prezydentem.
Fort Trump – tak pół żartem, pół serio prezydent Duda określił stałą bazę wojsk USA, która miałaby u nas powstać. Trumpowi pomysł się najwyraźniej bardzo spodobał, co pokazuje ten filmik. Co prawda prezydent USA stwierdził, że za bazę Polska i tak miałaby płacić Stanom „miliardy”, to jednak otwartość Trumpa na ten pomysł można uznać za jakiś sukces Dudy.
Czemu? Stałych baz USA chcemy od dawna, miałyby skuteczniej odstraszać Rosję niż te rotacyjne. Póki co jednak o stałych bazach się tylko mówiło. Dość powszechnie obawiano się, że Trump może odłożyć ten pomysł na półkę. Naprawdę wiele na to wskazywało. Trump nie lubi NATO (mówi, że to „przestarzała organizacja”), ciągle do tego powtarza „America First” – że, Stany są najważniejsze i nie powinny płacić za bezpieczeństwo innych. No i Rosja… Cóż, nie jest wielką tajemnicą, że Trump został prezydentem w dużej mierze przez potajemne działania rosyjskiego wywiadu. To Rosja hackowała konkurentkę Trumpa, to wykupywała reklamy na Facebooku, to generowała sprzyjające republikańskiemu kandydatowi fake newsy. Nikt się więc nie spodziewał, że w ramach „rewanżu” Trump może postawić w Polsce bazy – to przecież jedna z najgorszych rzeczy z rosyjskiego punktu widzenia.
Fort Trump. Można przewracać oczami, ale taki jest obecny prezydent USA
Trump raczej nie dogaduje się z zachodnimi przywódcami. Angeli Merkel nie chciał kiedyś nawet podać ręki. Dogadał się natomiast z, bardzo proeuropejskim przecież, Macronem. Raz Trump leciał specjalnie do Paryża, by zobaczyć francuską paradę wojskową. Tak przynajmniej twierdzą dobrze poinformowani dziennikarze z USA.
Macron więc kupił Trumpa, pokazując mu wojskowe „zabawki”. Sprytne. Ale sprytny był też Duda, sprzedają bazę jako „Fort Trump”. Ego prezydenta USA jest legendarne. Niemal na wszystkie polityczne sprawy patrzy z osobistego punktu widzenia, a zagranicznych liderów ocenia pod kątem osobistych sympatii. Całkiem poważnie przecież często kluczowym argumentem politycznym, który wysuwa na Twitterze jest to, czy dany polityk „był dla niego miły”. Polscy politycy już zresztą ponoć grali ego Trumpa. Podobno zgodził się przyjechać w zeszłym roku do Warszawy, bo ówczesny szef MSZ Witold Waszczykowski przekonał go, że będą go wiwatowały tłumy. A na coś takiego przecież w innych krajach Europy raczej nie ma co liczyć. Obietnica Waszczykowskiego, jak mało która zresztą, została w tym przypadku spełniona.
I jeszcze jedno – Trump kocha swoje nazwisko. Przecież użył go w nazwie niemal każdego swojego biznesu – od wódki po gigantyczne wieżowce „Trump Tower”. Propozycja Fort Trump po prostu więc musiała mu się spodobać.
Pytanie, czy pomysł zostanie zrealizowany pozostaje oczywiście otwarte. Pozycja polityczna Trumpa w USA maleje właściwie z tygodnia na tydzień, nawet więc jeśli pomysł stworzenia fortu gdzieś w Polsce mu się podoba, to droga jeszcze bardzo daleka. Na pomysł Dudy pewnie będą narzekać komentatorzy po obu stronach Atlantyku. Idea, by nazwiskiem urzędującego prezydenta nazwać dużą instalację wojskową jest, mówiąc dyplomatycznie, co najmniej dziwaczna. Ale żyjemy w dziwacznych czasach, więc może trzeba się do tego dopasować? A prezydentowi Dudzie trzeba oddać, że umiał wyczuć partnera – i zagrał całkiem sprytnie. Może się opłaci.