Bunt przedsiębiorców trwa i jest bardzo prawdopodobne, że będzie przybierał na sile. Tymczasem rząd postanowił przyjąć narrację pod tytułem „nic się nie dzieje” i „żadnego masowego buntu nie ma”. A jednocześnie straszy przy tym karami. Rzecznik komendanta głównego policji roztaczał wizję komorników zajmujących konta strajkującym przedsiębiorcom, którzy otrzymali karę administracyjną.
Komornik zajmie konto strajkującego przedsiębiorcy? Rzecznik komendanta głównego straszy właścicieli otwierających się firm
Jeszcze przed 18 stycznia przedsiębiorcy zaczęli otwierać swoje biznesy. To jednak właśnie wczoraj miało nastąpić masowe otwarcie firm, które powinny być zamknięte ze względu na rządowe restrykcje. Trudno określić, jaka jest faktyczna skala buntu. Jest jednak niemal pewne, że nie wygląda to tak jak próbują przedstawiać to rządzący. Wczoraj na przykład wiceminister rozwoju Olga Semeniuk twierdziła, że do ministerstwa „nie dotarły informacje o masowych otwarciach”, a skala buntu ma być „niewielka”.
Jeszcze odważniejsze twierdzenie wysunął dziś rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka. Jego zdaniem „bunt miał być duży, ale w skali kraju odnotowano jedynie pojedyncze przypadki”, jak stwierdził w programie WP „Newsroom”. Jeśli jednak zerkniemy na mapę otwartych lokali, to odkryjemy, że pojawiło się na niej prawdopodobnie już kilkaset firm. A to tylko biznesy, które zgłosiły się do autorów mapy z prośbą o umieszczenie. Wielu przedsiębiorców, którzy otworzyli firmy wbrew restrykcjom, nie chce korzystać z tej formy „promocji” czy może raczej – informowania klientów. Nie brakuje też takich, którzy swoje firmy otwierają „po cichu”, nie afiszując się z tym zanadto. O możliwości wstępu do takich lokali klienci informują się po prostu wzajemnie. Narracja o pojedynczych przypadkach ma zatem prawdopodobnie osłabić motywację tych przedsiębiorców, którzy jeszcze nie dołączyli do buntu, ale mocno to rozważają.
Co ciekawe, mimo że chodzi jedynie o „pojedyncze przypadki” zdaniem rzecznika, to nie przeszkadza mu to w straszeniu przedsiębiorców. Tłumaczy, że komornik zajmie konto strajkującego przedsiębiorcy, jeśli sanepid nałoży na niego karę administracyjną. Jak twierdzi – „mimo możliwości odwołania”. O ile jednak faktycznie może dojść do zajęcia środków na koncie przedsiębiorcy na poczet grzywny, o tyle słuchając wypowiedzi rzecznika można odnieść wrażenie, że odwołanie od decyzji sanepidu ma przedsiębiorcy nic nie dać – i jest bezcelowe. Tymczasem równie dobrze może się okazać, że sąd uzna, że kara nałożona przez sanepid nie ma właściwej podstawy prawnej. I jest to całkiem prawdopodobne – zwłaszcza, jeśli przypomnimy sobie wyrok WSA w sprawie kary administracyjnej dla jednego z fryzjerów.
Inna sprawa, że rzecznik policji straszy sanepidem i komornikiem, ale i sam sanepid ostatnio jakby mniej chętnie nakłada wysokie kary. Być może sanepid zdaje sobie sprawę z tego, jaka jest aktualna linia orzecznicza sądów.
Rzecznik może darować sobie straszenie, bo biznesy otwierają przedsiębiorcy, którzy naprawdę nie widzą innego wyjścia
Oczywiście straszenie z cyklu „komornik zajmie konto strajkującego przedsiębiorcy, który otrzyma karę administracyjną od sanepidu” może faktycznie zniechęcić część właścicieli firm do otwarcia biznesów wbrew restrykcjom. Rządzący jednak zapominają przy tym o jednym. W większości decyzję o otwarciu podejmują przedsiębiorcy, którzy naprawdę stoją już pod ścianą i nie mają innego wyjścia. To osoby, które już teraz mają spore długi, a do tego – z różnych względów – nie mogą starać się o pomoc z rządowych tarcz lub jest ona zbyt mała na ich potrzeby. Czy zatem straszenie karą administracyjną w wysokości 30 tys. zł i komornikiem na koncie faktycznie ma sens wobec najbardziej zdesperowanych? Wydaje się, że nie – pomijając już fakt, że jak widać przedstawiciele władzy wolą skupić się na straszeniu i wypieraniu rzeczywistości niż nad poprawieniem obecnych przepisów w taki sposób, by potrzebujący przedsiębiorcy faktycznie mogli skorzystać z pomocy.