Koniec lockdownu 30 kwietnia – apeluje o to do premiera Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców. Zdaniem Adama Abramowicza to i tak ostatni możliwy termin, by uchronić gospodarkę przed katastrofą. Już teraz jednak można przyjąć, że jest to termin właściwie nierealny do wykonania.
Koniec lockdownu 30 kwietnia?
Rzecznik MŚP w piśmie do premiera Mateusza Morawieckiego występuje w imieniu 290 organizacji przedsiębiorców. W ich imieniu prosi o to, by wyznaczono wreszcie ostateczną datę zakończenia organiczeń w działaniu firm. I proponuje, by ta data została wyznaczona najpóźniej do 30 kwietnia. „Każdy dzień utrzymywania blokady utrudnia nam osiągnięcie celu, jakim jest odbudowa gospodarki po pandemii”, pisze Adam Abramowicz. Jego zdaniem sprawny przebieg programu szczepień i nabycie odporności przez wielu Polaków to wystarczające warunki do tego, by gospodarka wróciła do stanu sprzed wybuchu epidemii.
Założenie Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców jest tyleż optymistyczne, co mało realne. Wystarczy porównać naszą sytuację do Wysp Brytyjskich. Tam akcja szczepień faktycznie idzie rewelacyjnie i już w lutym ogłoszono plan znoszenia restrykcji w Wielkiej Brytanii. Mimo tego, że chociaż częściową odporność ma tam już mniej połowa społeczeństwa, to dopiero w poniedziałek otwarto tam puby. A całkowite zniesienie obostrzeń planowane jest na połowę czerwca. Tymczasem w Polsce zaszczepiliśmy dopiero raptem 1/5 społeczeństwa. A do poziomu, w jakim UK jest teraz, dojdziemy nie wcześniej niż z końcem maja. Trudno zatem uwierzyć, że przed majówką rząd zaprosi nas na „wielkie otwarcie”, tak jak zrobił to w lutym, czego do dziś żałuje.
Z lockdownem będziemy się żegnać, ale powoli
Pamiętajmy, że w tej chwili absolutnym priorytetem dla rządu jest powrót do nauki stacjonarnej. Jakiekolwiek luzowanie restrykcji będzie zatem w pierwszej kolejności dotyczyć szkół i przedszkoli. A że już dwa razy było tak, że powrót dzieci na zajęcia spowodował skok zakażeń, to rządzący zapewne będą musieli odczekać jakiś czas, by sprawdzić jakie są skutki takiego poluzowania. Zatem nawet jeśli od 18 kwietnia restrykcje zostaną częściowo zniesione, to będzie to ruch bardzo ostrożny. Max, czego możemy oczekiwać, to powrót galerii handlowych czy zakładów fryzjerskich.
Co z gastronomią? Otwarcie restauracji w maju to scenariusz bardzo prawdopodobny, choć zapewne na początku będzie to dotyczyć jedynie ogródków na świeżym powietrzu. Nie ma jednak co liczyć, że branża gastro, podobnie jak hotelarska, zacznie odżywać już w trakcie majówki. Ryzyko, że nastąpi ponowny „efekt Krupówek” jest dla rządzących zbyt duże. Jest więc niemal pewne, że z luzowaniem wstrzymają się oni co najmniej do czasu po majówce. Pamiętajmy też o branżach, które na swoją kolej będą czekały do samego końca – wśród nich ta rozrywkowo-koncertowa, czekająca z wytęsknieniem na wakacyjny sezon. Jej przedstawiciele spekulują, że pierwsze wydarzenia będą mogli zacząć organizować w czerwcu, choć na początku w okrojonej formie.
Wciąż wiele zmiennych i niewiadomych
Z jedną częścią postulatu Rzecznika MŚP się w pełni zgadzam – termin wyjścia z lockdownu powinien być znany od dawna. Tak zrobiła Wielka Brytania, która trzyma się kolejnych etapów znoszenia obostrzeń. W Polsce wciąż mamy jedną wielką niewiadomą, czasem przypominającą wręcz loterię albo generator obostrzeń. Ale rząd boi się kategorycznych stwierdzeń co do terminów, bo z dostawami szczepionek już wiele razy bywało różnie. Poza tym nie ma pewności czy w tym roku znów będzie tak, że wyższe temperatury osłabią wirusa, ale też czy wystarczająco dużo Polaków będzie chciało się zaszczepić.
Jest więc zbyt wiele niewiadomych, by wyznaczać sztywny termin wyjścia z lockdownu. Ale na pewno nie będzie to 30 kwietnia. Najwcześniej można mówić o 30 maja. Ale tylko w sytuacji, gdy wszystko pójdzie zgodnie z planem. A, jak wiemy, zdarza się to nad Wisłą wyjątkowo rzadko.