Polskie prawo podatkowe potrafi dać w kość. Bywa nieprecyzyjne, nieprzejrzyste, przesadnie skomplikowane. Myliłby się jednak ten, kto twierdzi, że to wyłącznie polska specyfika. Niemiecki absurd podatkowy doprowadził ostatnio do tego, że w sklepach pojawił się bardzo niecodzienny produkt – książka z tamponami. Wszystkiemu winny podatek VAT.
Podatek VAT to idealne źródło budżetowych wpływów, najskuteczniejszy pośród obowiązujących w Polsce podatków
Podatek od towarów i usług jest, przynajmniej w Polsce, najskuteczniejszym instrumentem, za pomocą którego Fiskus pozyskuje pieniądze. Jego podstawowym założeniem jest przerzucanie podatku na finalnego odbiorcę towaru, czy usługi. Co więcej, w praktyce podatek ten jest jednym z bardziej skomplikowanych. Dzieje się tak dzięki niejednolitym stawkom. Często na bardzo podobne, wręcz tożsame, produkty ustawodawca nakłada różne stawki podatku. Szerokim echem w Polsce rozeszła się swego czasu nowa matryca VAT, która różnicowała stawki dla wody w stanie ciekłym, oraz w stanie stałym.
Arbitralne ustalanie stawek podatku, czasem w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, to nie tylko domena polskiego ustawodawcy
Kolejnym problemem z podatkiem od towarów i usług są często kompletnie arbitralne różnice w stawkach. I tak na przykład VAT na mleko sojowe miało zostać objęte podstawową stawką 23%, jako towar rzekomo luksusowy. Propozycję taką argumentowano, że „przecież hipsterów stać”. Na szczęście ktoś, w tym przypadku Jarosław Kaczyński, w porę zablokował zmianę. Za luksusowe, a wiec objęte wyższą stawką podatku, uznano także szafran i ośmiorniczki.
Ktoś mógłby powiedzieć: bzdura jakich w polskim prawie wiele, kolejny przykład niechlujnej legislacji. Tyle tylko, że nie tylko polscy rządzący wpadają na tego typu rozwiązania. Niemiecki absurd podatkowy, trzeba przyznać, dotknął strefy intymnej wielu kobiet. Jak informował brytyjski „The Guardian”, Niemcy za „dobro luksusowe” uznali… tampony. To z kolei prowadziło do przykrych konsekwencji w postaci wyższej, wynoszącej 19%, stawki podatku VAT.
Książka z tamponami w środku ma przybliżyć obniżenie niesprawiedliwej stawki podatku VAT
Akcja powoduje jednak reakcję. Przedstawiciele The Female Company, firmy specjalizującej się w produktach przeznaczonych dla kobiet, zauważyli ciekawy paradoks. Tampony obłożono 19%, jednak książki korzystają z preferencyjnej stawki 7%. Rozwiązanie okazało się proste – książka z tamponami ukrytymi w środku dla celów podatkowych klasyfikowana jest jako pełnoprawna książka. Skądinąd, ta zawiera także liczne historie o menstruacji – od czasów biblijnych po współczesność. Póki co: wyłącznie w języku angielskim. Prawdopodobnie niemieckie organy podatkowe na pustą książkę z „wkładką” by się w żaden sposób nie nabrały.
Na rynek trafiła pierwsza partia, póki co wyłącznie w języku angielskim. Książka z tamponami w środku kosztuje 3,11 euro – czyli jakieś 13 złotych. Pierwsze 10 tysięcy egzemplarzy rozeszło się jak ciepłe bułeczki. Trzeba zauważyć, że zaplanowanie całej akcji trwało ponad rok. Celem przedsięwzięcia jest z jednej strony zwiększenie świadomości społeczeństwa na temat realnego problemu dla kobiet, jakim jest ten niemiecki absurd podatkowy. Książka z tamponami, w stu egzemplarzach, trafiła nawet do Bundestagu. Z drugiej zaś: ułatwienie zebrania podpisów pod petycją o obniżenie stawki podatku VAT na tampony.
Niemieckie ministerstwo finansów nie planuje obniżki – bo jeszcze skorzystaliby na niej przedsiębiorcy a nie konsumenci
Co na to niemieckie ministerstwo finansów? Ani myśli rezygnować z wyższej stawki. Jako uzasadnienie podano brak pewności, że obniżka VAT na tampony przełoży się faktycznie na obniżenie ich ceny. Prawdopodobnie urzędnicy wychodzą z założenia, że na obniżce najbardziej skorzystają przedsiębiorcy, którzy na wzrost podatku reagują natychmiast, natomiast zmniejszenie daniny potrafią wykorzystać jako okazję do dodatkowego wzbogacenia się. Trzeba przyznać, że takie działanie znamy również z naszych polskich realiów.
To niejedyny przykład nonszalancji niemieckiego Fiskusa. Do 2012 r. prawo różnicowało stawkę podatku VAT na popularne currywursty w zależności od tego, czy konsument siedział przy stoliku, czy jadł na stojąco. Wygodniccy klienci byli obłożeni wyższą stawką, wynoszącą 19%. Jeśli ktoś wolał stać w trakcie jedzenia kiełbaski, mógł się spodziewać jedynie 7% VAT.
Książka z tamponami w środku udowadnia, że rynek potrafi sobie radzić nawet z vatowskimi absurdami: tylko czy o to chodzi przy konstruowaniu podatku?
Jak widać, prawo podatkowe w całej Unii Europejskiej boryka się z tymi samymi problemami w kwestii podatku od towarów i usług. Karuzele VAT, skomplikowany system ulg i różnorodne stawki. A także arbitralne i często irracjonalne decyzje urzędników, co do klasyfikacji poszczególnych towarów czy usług. Co więcej, Wspólnota wymaga od swoich członków, by ich porządki prawne przewidywały właśnie podatek VAT. Warto się zastanowić, czy nie lepiej byłoby, na przykład, drastycznie uprościć ten podatek operując tylko jedną stawką? Problem w tym, że istnieją produkty, na których z całą pewnością nie powinno się zwiększać wpływów do budżetu. Środki higieny, żywność, książki – to przykłady pierwsze z brzegu. W Polsce tampony obłożone są stawką 5%.