Kilku moich kolegów entuzjastycznie zareagowało na wiadomość, że Kuba Wojewódzki prawdopodobnie żegna się z TVN z satysfakcją stwierdzając: „w końcu się skończył”. To kompletne niezrozumienie sytuacji medialnej w Polsce.
Według mediów plotkarskich, władze TVN wezwały dziennikarza na „dywanik”, a kilka kwadransów później na Instagramie wrzucił on sugestywne zdjęcie z podpisem „W związku z nagłym aczkolwiek spodziewanym końcem programu #kubawojewodzki dziękuję wszystkim za obecność przez ostanie 20 lat.„.
Post prawdopodobnie reklamuje też zegarki dostępne w jednym z salonów z biżuterią, co wnioskuję z tagów, bo przecież polscy instagramerzy nie czują się zobowiązani do spełniania prawnych wymogów oznaczania reklamy. To z kolei oznacza, że dziennikarz wcale nie musi rozstawać się z TVN, tak jak swego czasu – wbrew sugestiom z własnego Instagrama – wcale nie odchodził do Polsatu czy się nie zaręczał. Wojewódzki bawi się ludźmi i generującymi w ten sposób zasięgi mediami, by w konsekwencji podawać rekordowe wyniki instagramowych kampanii. Lud odczytał sprawę jednak jasno:
Kuba Wojewódzki rozstaje się z TVN
A wielu moich kolegów odczytało tę sytuację jeszcze jaśniej: dokonało się, Kuba Wojewódzki w końcu się skończył. Bardzo mnie to irytuje, bo od mniej więcej 2012 roku wykłócam się z nimi na ten temat. Oni mówią, że popularny dziennikarz jedzie na oparach. Ja mówię, że wcale nie. I ten nasz konflikt trwa już tak 9 lat, moim zdaniem całkiem niezły wynik, jak na debatowanie o tym czy ktoś jest trupem, czy nie.
Przypominam, że mamy rok 2021. Kiedy Kuba Wojewódzki pojawił się na szerszą skalę w powszechnej świadomości medialnej był rok 2002. Polska żyła Cezarym Pazurą, Bogusławem Lindą, Adamem Małyszem, a że Polska to kraj wielokulturowy i mentalnie wieloetniczny, to też nowym odcinkiem Na dobre i na złe oraz Michałem Wiśniewskim. Potem wydawało się, że największą gwiazdą jest Doda, jak żyć uczył nas Piotr Kupicha z zespołu Feel, następcami Kwaśniewskich w pałacu chcieliśmy uczynić Marcina Mroczka i Kasię Cichopek. Pojawił się internet i pierwsi cyfrowi gwiazdorzy. Chłopaki z Abstrachuje, mrugnijcie w kolejnym filmie trzy razy, jeśli Olek zmusza was do kręcenia tych przezabawnych „YouTube stories”.
Zdążyły się pojawić serwisy plotkarskie, pierwsi piłkarze-celebryci, Magda Gessler, Monika Brodka, Dawid Podsiadło, a gdzieś w okolicy tych wszystkich zjawisk orbitował Wojewódzki. Czasem na pierwszym, czasem na drugim planie, ale zawsze w ścisłej czołówce wyliczanej między innymi obecnością w czasie antenowym TVN-u. Czy kontraktami reklamowymi z większymi lub mniejszymi markami, chociaż podobno zawsze za dobre pieniądze.
Od 2012 roku, kiedy moi koledzy (nazwiska pominę) uświadamiali mi, że Kuba Wojewódzki jest już dawno skończony w jego karierze wydarzyły się między innymi takie rzeczy:
- został motorem napędowym platformy streamingowej Player.pl, która prawdę powiedziawszy przez długi czas nie miała żadnych innych, poważnych argumentów
- stał się jednym z głównych motorów napędowych na youtube’owym kanale stacji TVN
- założył konto na Instagramie, zostając jednym z najpopularniejszych i najbardziej dochodowych polskich instagramerów
- napisał książkę, która osiągnęła znaczący wynik jak na warunki polskiego rynku czytelniczego
- obecnie jest też jednym z najmodniejszych podcasterów w Polsce
- a do tego dochodzi szereg innych biznesów na styku branży (których nie śledzę, a zresztą wobec tezy o medialnej pozycji są to już argumenty wtórne)
Jak mawiał Paweł Zarzeczny: będziecie mi zazdrościć nawet porażek, bo ja przegrywam pięknie.
Kuba Wojewódzki trwale przechodzi do internetu
Sukces Kanału Sportowego pokazuje, że jest piękne życie po telewizji, choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że projekt na swoich barkach dźwiga człowiek jednak z internetem związany od dawna – Krzysztof Stanowski – a Mateusz Borek mu tam głównie przysparza bólu głowy swoimi boomerskimi utarczkami na Twitterze i nie tylko.
Kiedy więc Wojewódzki pisze „Do zobaczenia w przyszłym roku na jednej z największych platform streamingowych„, nie mogę nie zareagować z rozbawieniem na odkopane ponownie tezy kolegów, że „teraz to definitywnie się już skończył”. To bzdura i kompletnie niezrozumienie jednej z najsilniejszych polskich marek personalnych, która tak naprawdę dopiero od kilku lat musi liczyć się z godnymi rywalami o podobnej mocy medialnej i sprawczej – Kaczyńskim, Tuskiem, Lewandowskim. Musicie zrozumieć o czym mówię. Wojewódzki wrzuca na Instagrama zdjęcie psiej kupy – pisze o tym 50 innych portali internetowych. Wojewódzki zaprasza do swojego programu Natalię Szroeder, na Twitterze czytam relację live z tego eventu.
Jasne, wyniki oglądalności w telewizji mogły spadać (kto ma dziś w domu jeszcze w ogóle kablówkę?), konkurencja na rynku medialnym rośnie, ale Wojewódzki to przede wszystkim osobowość medialna o nieprzeciętnym jak na polskie warunki wymiarze. Jeśli to nie jest podpucha, to własny kanał YouTube’owy, program w Viaplay (gdybym miał obstawiać – mój cichy faworyt), wprowadzenie do polski HBO Max czy Netflix z twarzą Kuby Wojewódzkiego, będą wielkim medialnym wydarzeniem, czytelnym sygnałem dla całego rynku i ogromnym zastrzykiem prestiżu.
I ja też uważam, że prowadzony w kloacznym stylu spór z panią Rozenek to trochę tak, jakby Robert Lewandowski odnosił się do wszystkich tweetów Piotra Wołosika, a Donald Tusk debatował regularnie o Polsce z Mają Staśko, czyli generalnie degradacja, hipokryzja i zaprzeczenie głoszonym przez lata ideałom. Ale to nadal gigantyczne nazwisko, które samo w sobie jest większe od niejednej platformy streamingowej czy nawet stacji telewizyjnej w Polsce. Czy nam się to podoba, czy nie. Czy lubimy Kubę Wojewódzkiego, czy nie. Bo jeśli chcemy rzetelnie rozmawiać o rynku mediów, warto oddzielić fakty od emocji.