Kupcy coraz mocniej zadłużeni. W porównaniu do zeszłego roku suma ich długów wzrosła aż o 22 proc.
Nie tylko super- i hipermarkety borykają się z trudnościami (w przypadku marketów chodzi o podatek handlowy, którego losy, mimo wszystko, wydają się już być przesądzone). Poważne kłopoty mają też osoby handlujące na wszelkiego rodzaju bazarkach i targowiskach. Okazuje się, że kupcy są coraz mocniej zadłużeni. Tylko w porównaniu do zeszłego roku zobowiązania firm targowych wzrosły aż o 22 proc. W najgorszej sytuacji są podmioty z Mazowsza, Śląska i woj. łódzkiego.
Skąd tak duże problemy kupców? Niektórzy przyznają wprost, że klienci coraz częściej zamiast zakupów na targu wybierają zakupy w markecie. Ten trend ma być widoczny zwłaszcza wśród ludzi młodych. Często wolą oni zrobić zakupy w Lidlu czy Biedronce niż wybrać się na miejski targ. Trzeba przy okazji zaznaczyć, że nie powinno to aż tak dziwić - ceny w sklepach są często atrakcyjniejsze niż te na rynku. Jak przyznają sami kupcy, markety jednak stać na obniżanie cen i wojnę z konkurencją. Osoby sprzedające na targu takiej możliwości są właściwie pozbawione.
Niemal wszędzie dług kupców w poszczególnych województwach wynosi milion złotych i więcej
W niemal wszystkich województwach Polski - nie licząc jedynie warmińsko-mazurskiego - dług kupców w danym regionie wynosi milion złotych i więcej. Teoretycznie, analizując długi polskich kupców z targowisk na tle całego sektora handlowego, tak źle wcale nie jest. Chodzi jednak o ukazanie pewnej niepokojącej tendencji - bo może i na tle innych firm handlowych firmy sprzedające na rynku nie wypadają wcale najgorzej, ale to jeszcze wcale nie oznacza powodów do zadowolenia. A przecież można się też spodziewać, że ze względu na coraz częstsze susze i niesprzyjające warunki pogodowe ceny warzyw i owoców będą rosnąć z roku na rok. Markety będą w stanie nieco wyhamować wzrost cen żywności - handlarzy na targowiskach nie będzie na to stać.
Czy handlarzy uratuje trend na ekologiczną i zdrową żywność?
A może handlarzy niespodziewanie uratuje trend na ekologiczną i zdrową żywność? W końcu to właśnie na straganach można (przynajmniej teoretycznie) kupić niepryskane warzywa i owoce czy jaja "prosto od kury". Problem polega jednak na tym, że często towary sprzedawane na targowisku nie różnią się zbyt mocno od tych sklepowych, a nie wszystkie warzywa i owoce były uprawiane bez używania chemii (co zresztą, w przypadku uprawy na większą skalę, byłoby bardzo trudne). Dodatkowo markety biorą udział w nieoficjalnym konkursie na najbardziej "bio" sieć. Tradycyjnie górą są Biedronka i Lidl, ale dobrze radzi sobie również Carrefour - produkty na wagę można tam zapakować we własne pojemniki. Coraz więcej osób nabiera przekonania, że markety faktycznie dbają o to, by ich produkty były ekologiczne i dobrej jakości.
Czy zatem można spodziewać się, że już wkrótce przestaną funkcjonować niektóre targowiska i bazary? Niektóre z nich na pewno mogą zmniejszyć powierzchnię - ze względu na wycofujących się z biznesu handlarzy. Czy jednak znikną całkowicie? To już zależy w dużej mierze od samych klientów.