Na razie to wątek tylko francuski, ale jestem pewien że prędzej czy później będziemy o nim mówić również w Polsce. Lekarze pozywają rząd za zaniedbania związane z koronawirusem. Chodzi między innymi o niezapewnienie personelowi medycznemu maseczek (brzmi znajomo) i o… decyzję o przeprowadzeniu wyborów (a to już brzmi baaaardzo znajomo). Premier i była już minister zdrowia mogą za to stanąć przed francuskim Trybunałem Stanu.
Lekarze pozywają rząd – za co?
Za pozwem do Trybunału Stanu Republiki Francuskiej stoi grupa nazwana C19. W jej skład wchodzi już ponad 600 lekarzy, w których imieniu – jak podaje Polska Agencja Prasowa – złożono pozew. Jego autorzy chcą, by premier Edouard Philippe i była minister zdrowia Agnes Buzyn odpowiedzieli za świadome narażenie innych osób na bezpośrednie zagrożenie ich życia i zdrowia. W przypadku koronawirusa francuskie prawo przewiduje za taki czyn karę do 2 lat więzienia.
A chodzi o to, że francuski rząd, gdy groźba epidemii koronawirusa w Europie była już bardzo realna, uznał że nie może zapewnić maseczek ochronnych wszystkim osobom pracującym w szpitalach i mogącym zetknąć się z zarażonymi. Mało tego, politycy zaczęli przekonywać, że żądania lekarzy i pielęgniarek są na wyrost, bo nie ma potrzeby by maseczek trafiło do nich aż tyle. Po czasie Agnes Buzyn, która po drodze podała się do dymisji, wycofała się z tych deklaracji. Ale mleko się rozlało.
Grupę C19 w równym stopniu oburza decyzja o tym, by mimo epidemii zgodzić się na przeprowadzenie we Francji wyborów lokalnych 15 marca. Frekwencja była co prawda niska, ale wciąż na tyle duża, by można było łatwo powiązać fakt wyborów z potężną falą kolejnych zarażeń, jakie pojawiły się nad Sekwaną niedługo potem. Tymczasem już pod koniec stycznia dało się słyszeć pierwsze głosy mówiące o tym, że tych wyborów przeprowadzić się nie da. Francuski rząd zlekceważył jednak te ostrzeżenia i uznał, że można przeprowadzić wybory w trakcie epidemii. Dziś już tak nie myśli i odwołuje ich drugą turę.
Czy lekarze mogą pozwać rząd w Polsce?
Nasi lekarze już mają, a będą mieć jeszcze większe problemy niż ich koledzy we Francji. Polska służba zdrowia jest w o wiele gorszej kondycji i jedyne co nas ratuje, to że szczęśliwie nie u nas pojawiło się epicentrum epidemii. Ale liczba przypadków rośnie bardzo szybko, a lekarze i pielęgniarki regularnie alarmują, że brakuje im maseczek, rękawiczek czy kombinezonów ochronnych. Nie mówiąc o tym, że pracują zdecydowanie ponadprogramowo.
Dziś jednak w Polsce nikt nie myśli o pozywaniu kogokolwiek czy też składaniu wniosku o Trybunał Stanu. Nasz minister zdrowia Łukasz Szumowski dwoi się i troi by przy kiepskim stanie naszej służby zdrowia jakoś zapanować nad kryzysem. Szumowski waży też słowa i nie jest ani przesadnie optymistyczny, ani pesymistyczny. Ale za jego plecami politycy jego ugrupowania knują plan, który może skończyć się jeszcze gorzej niż we Francji. To wybory prezydenckie, które – nie ma zmiłuj – muszą się odbyć 10 maja, bo kandydat PiSu ma aktualnie dobre sondaże. I to jest jedyny argument, jaki istnieje w głowach polityków Prawa i Sprawiedliwości. Pragnienie władzy zaślepiło im potrzebę zapewnienia Polakom bezpieczeństwa. Wciąż jednak wierzę, że w końcu odpuszczą i nie dojdzie do żadnej tragedii wyborczej, za którą będą później odpowiadać.
O ile na decyzję o wyborach politycy mogą mieć teraz jakiś wpływ, to zdecydowanie mniejszy mają na zmianę opłakanego stanu polskiej służby zdrowia. My na ten mecz wychodzimy jak polska reprezentacja w meczu z Niemcami, tylko jesteśmy już po 90 minutach regularnej gry i po pierwszej dogrywce. Ledwo dyszymy i na tych resztkach sił musimy wygrać. I pewnie, wrodzoną polską determinacją możemy to wygrać, ale po drodze zaczną wychodzić mankamenty naszej drużyny. Wieloletnie zaniedbania, braki kadrowe wśród lekarzy i pielęgniarek, niedoinwestowane szpitale. Być może, gdy bitewny kurz opadnie i pokonamy wreszcie koronawirusa, lekarze będą chcieli – podobnie jak ich koledzy z Francji – wyciągnąć konsekwencje od odpowiedzialnych za to decydentów. Ale to będą już inne czasy. Czasy, w których znów wrócimy do naszej starej, dobrej, poczciwej dyskusji o wymiarze sprawiedliwości.