Kryzys wywołany koronawirusem raz na zawsze nauczy polityków szacunku do lekarzy. Szacunku, którego przez lata brakowało, czego symbolem było słynne „Niech jadą! (za granicę – przyp. red.)”, rzucone przez posłankę PiS podczas protestu rezydentów. Dziś, gdy Polsce zagraża koronawirus, lekarze okazują się ludźmi na wagę złota. I powinni takimi pozostać również po zażegnaniu epidemii.
Koronawirus – lekarze potrzebni od zaraz
11 marca wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Wojciech Maksymowicz zaapelował do studentów ostatnich lat medycyny, by zgłosili się do pomocy w walce z koronawirusem. Czyli wszystkie ręce na pokład. Trudno się dziwić, skoro w październiku 2019 roku Naczelna Izba Lekarska wyliczyła, że w Polsce brakuje aż 68 tysięcy lekarzy. Dziś najcenniejsi są oczywiście specjaliści od chorób zakaźnych. Ale pomoc każdej osoby z wiedzą medyczną może okazać się nieoceniona, tym bardziej że koronawirus co prawda zaprząta głowy nam wszystkim, ale dziesiątki tysięcy pacjentów czekają na pomoc przy okazji wielu innych schorzeń.
Studenci oczywiście na apel odpowiedzieli natychmiast. Na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie tutejszy parlament żaków powołał właśnie studencki sztab kryzysowy. Wolontariusze będą pomagać w transporcie pacjentów, mają roznosić leki czy mierzyć temperaturę w punktach kontrolnych. A ich obowiązki mogą się jeszcze rozszerzyć, gdy zarządzony zostanie stan wyjątkowy. Dla przyszłych lekarzy to ogromny test z odpowiedzialności, a dla rządzących sygnał: tym ludziom zależy przede wszystkim na zdrowiu pacjentów, a nie na pieniądzach, jak od kilku lat sugeruje to na przykład rządowa telewizja. Kiedy więc wiele osób beztrosko będzie cieszyć się hasłem „koronaferie„, inni będą przechodzić prawdziwą szkołę zawodowego życia.
Rządowy hejt z ostatnich lat właśnie odbija się czkawką
Kiedy w październiku 2017 roku trwał ogólnopolski protest lekarzy rezydentów, domagających się zwiększenia nakładów na służbę zdrowia, młody pracownik TVP Ziemowit Kossakowski popełnił jeden z najbardziej haniebnych tekstów ostatnich lat. W artykule na portalu telewizji TVP Info pod tytułem „Kontrowersje wokół rezydentów. Narzekają na zarobki, jedzą kanapki z kawiorem” wykazywał, że liderzy protestu to tak naprawdę bogaci ludzie, którzy żadnych podwyżek w istocie nie potrzebują. Jako dowody przedstawił zdjęcia lekarki Katarzyny Pikulskiej z Kurdystanu. Kossakowski uznał, że skoro stać ją na tak dalekie wyjazdy, to na pewno zarabia ogromne pieniądze. Nie pomyślał, że Pikulska była tam na… misji humanitarnej. Którą zresztą parę lat wcześniej relacjonowała… właśnie TVP.
W tym samym czasie kolejny samorodny talent TVP, Łukasz Sitek, przeprowadzał sondę uliczną do programu Michała Rachonia. Pytaniem, które zadawał przechodniom, było „Czy polscy lekarze klepią biedę?”. Sitek podchodził do ludzi i z szyderczym uśmiechem dopytywał „Czy zna pan jakiegoś biednego lekarza?”. Ci, kojarząc lekarzy głównie z prywatnych gabinetów, odpowiadali mu że nie. Nikt bowiem nie pytał o kontekst, że chodzi o publiczną służbę zdrowia i lekarzy rezydentów, którzy są najmniej zarabiającym ogniwem w lekarskiej układance.
Kossakowski po swoim materiale został zawieszony, a potem z telewizji odszedł. Sitek również nie pracuje już dla TVP. Przyczyniły się do tego jego problemy z prawem.
Z polityków wychodzi hipokryzja
Dlatego gdy wczoraj Joachim Brudziński napisał na Twitterze…
Prawdziwymi BOHATERAMI w tej niezwykle trudnej sytuacji w jakiej się znajdujemy, są lekarze, pielęgniarki, ratownicy i technicy medyczni, laboranci, salowe. WSZYSCY pracownicy służby zdrowia! Dziękujemy,
…na reakcję nie trzeba było długo czekać…
Dziękuję jako lekarz, ale jest mi przykro, że zaczynacie traktować nas jak ważnych ludzi, a nie chciwych konowałów dopiero w trakcie trwania epidemii,
…odpisał mu Bartek Fiałek, członek Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Bo protest lekarzy rezydentów nie przyniósł rewolucji w polskiej służbie zdrowia. Oczywiście, rząd zwiększył nakłady na nią, ale nie na tyle, by postawić ją na nogi. Zarobki rezydentów wciąż są mizerne i, by się utrzymać, muszą oni pracować w kilku szpitalach, fizycznie się wykańczając. To oczywiście efekt wieloletnich zaniedbań, w których dużą rolę mają poprzednie rządy PO-PSL. Dlatego ogromne zapotrzebowanie na lekarzy, jakie wywołał koronawirus, powinno być nauczką dla polityków wszystkich opcji. Niech już nigdy nie powiedzą „Niech jadą!”. Niech zrobią wszystko by wracali.