Ministerstwo Sprawiedliwości nie ustaje w staraniach, aby jeszcze bardziej ułatwić życie dłużnikom. Pomimo wielu nowelizacji przepisów, co chwila pojawiają się kolejne pomysły na ochronę podstawowych praw obywateli. W efekcie dłużnicy mogą stracić motywację do spłaty tych niewielkich zadłużeń w myśl zasady „i tak nic mi nie zrobią”.
Dokładnie rok temu pisałem o projekcie nowelizacji ustawy antylichwiarskiej. Jedną z wielu postulowanych zmian była ta dotycząca ograniczenia w zakresie egzekucji z nieruchomości dłużników. Licytacja mieszkania za niewielkie długi miała być absolutną ostatecznością. Projekt utknął gdzieś w procesie legislacyjnym i wiele wskazuje na to, że ostatecznie nie wejdzie w życie. Niektóre pomysły jednak wciąż tkwią w głowach polityków. Jeżeli wierzyć ich deklaracjom, wkrótce można spodziewać się kolejnych zmian w prawie, które będą kolejnym ukłonem w stronę dłużników. Wiceminister Sprawiedliwości Marcin Warchoł w wypowiedzi dla Gazety Prawnej przedstawił kilka z nich.
Najważniejszym z nich jest odświeżenie pomysłu, który miała wprowadzić wspomniana już ustawa antylichwiarska. Polega on na wprowadzeniu limitu kwotowego, który uprawniałby do wszczęcia egzekucji z nieruchomości dłużnika. Ta mogłaby być prowadzona dopiero wtedy, kiedy wartość długu byłaby wyższa niż 5% szacowanej wartości nieruchomości. Minister zapowiedział, że w przypadku dalszej zwłoki w procedowaniu ustawy antylichwiarskiej, wspomniane rozwiązanie postara się wprowadzić w innej ustawie. Licytacja mieszkania za niewielkie długi ma być po prostu niemożliwa. Przypomnę, że w projekcie antylichwiarskim projektowany przepis kodeksu postępowania cywilnego brzmi następująco:
Art. 9521. § 1. Termin licytacji lokalu mieszkalnego lub nieruchomości gruntowej
zabudowanej budynkiem mieszkalnym, które służą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika, wyznacza się na wniosek wierzyciela.
§ 2. Wierzyciel jest uprawniony do złożenia wniosku, o którym mowa w § 1, jeżeli wysokość egzekwowanej należności głównej stanowi co najmniej równowartość jednej dwudziestej części sumy oszacowania.
Licytacja mieszkania za niewielkie długi ma być niemożliwa
To rozwiązanie oczywiście złe na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim jest skrajnie niebezpieczne, ponieważ to nic innego, jak wprowadzenie limitu, od którego wierzyciel mógłby dochodzić swoich należności. Egzekucja z nieruchomości jest najbardziej sformalizowanym sposobem egzekucji i z pewnością jedynym, który pozwala na zaspokojenie tych największych roszczeń. Zgodnie z przepisami egzekucja ta odbywa się pod ścisłym nadzorem sądu. Jakakolwiek „samowola” komornika jest wykluczona. Jakby tego było mało, sama licytacja odbywa się w obecności sędziego. Poprzedzona jest wieloma miesiącami czynności, wielokrotnych oględzin nieruchomości i wreszcie, co najważniejsze, szacowania przez biegłego sądowego. To wszystko generuje koszty, które początkowo musi z własnej kieszeni wyłożyć wierzyciel. To logiczne, że przy niewielkich zadłużeniach ten rodzaj egzekucji jest nieopłacalny.
Mając do wyboru egzekucję z wynagrodzenia czy z rachunku bankowego, licytowanie nieruchomości nie ma najmniejszego sensu. Problem zaczyna się w sytuacji, kiedy nieruchomość jest jedynym majątkiem dłużnika. Nie ma innego sposobu na skuteczne wyegzekwowanie należności niż właśnie zajęcie nieruchomości. Zresztą to rozwiązanie w praktyce powinno działać motywująco dla niesolidnego dłużnika. Domyślam się, że niewiele jest rzeczy tak motywujących do spłaty zadłużenia, niż wizja utraty dachu nad głową. Wprowadzenie kolejnego „wentylu bezpieczeństwa” dla dłużnika sprawi, że bardzo łatwo będzie wykalkulować wysokość pożyczki, którą praktycznie bez konsekwencji będzie można zaciągnąć. Licytacja mieszkania, a raczej jej wizja, jest po prostu bodźcem dla dłużnika do podjęcia działań zmierzających do spłaty zobowiązania.
Dłużnicy stracą motywację do spłaty niewielkich zobowiązań
Kolejną z proponowanych zmian jest ograniczenie handlu wierzytelnościami. Minister uważa, że zasadą powinna być sytuacja, w której to podmiot udzielający pożyczki powinien ją egzekwować. Dopuszczalna byłaby jedynie możliwość wynajęcia firmy windykacyjnej do pomocy w tym procesie. Cesje wierzytelności byłyby zakazane. Trzeba jednak dodać, że chodzi tu o wierzytelności oparte na niespłaconych pożyczkach. Takie działanie, zdaniem ministra, utrwala lichwiarskie praktyki.
To niewątpliwie byłby cios w całą branżę finansową. Z oceną pomysłu trzeba jednak poczekać na konkretne propozycje przepisów. Od ich brzmienia będzie przecież zależał ostateczny kształt zmian. Warto jednak wskazać, że z jednej strony ministerstwo zapowiada walkę z firmami windykacyjnymi, a z drugiej strony wprowadza niebywałe wręcz ułatwienie. Od kilku dni obowiązuje nowelizacja procedury cywilnej, która wprowadziła zasadę, że doręczenie nakazu zapłaty w elektronicznym postępowaniu upominawczym jest skuteczne, jeżeli ten został wysłany na adres zameldowania pozwanego. To właśnie z tej procedury w 99% przypadków korzystają tzw. wierzyciele masowi.