To był chyba najbardziej kompromitujący sojusz zawarty w najnowszej historii Rzeczpospolitej. Jarosław Kaczyński, bratając się z narodowcami, przebił samego siebie współpracującego z Ligą Polskich Rodzin. Mówię o tym sojuszu w czasie przeszłym, bo wygląda na to że już go nie ma. Bo wiceminister zdrowia powiedział, że kto nie pójdzie na Marsz Niepodległości 2020, ten wykaże się… patriotyzmem.
Marsz Niepodległości 2020
Narodowcy byli chyba ostatnią grupą poza słuchaczami Radia Maryja, która w ostatnich dniach kibicowała Prawu i Sprawiedliwości. Bo to do nich przymilił się Jarosław Kaczyński, dając im zielone światło na okładanie kobiet manifestujących przeciwko wyrokowi TK w sprawie aborcji. Nagle środowiska skrajnej prawicy, od której PiS do tej pory stronił, stały się tituszkami Kaczyńskiego, marznącymi pod kościołami i z nudów atakującymi Bogu ducha winnych ludzi.
Ale narodowcy, jak to narodowcy, dostali palec a teraz chcą całej ręki. Już zapowiedzieli, że 11 listopada zorganizują Marsz Niepodległości, bo skoro kobiety mogą protestować, to czemu by oni nie mogli? Problem w tym, że nowych przypadków zakażeń koronawirusem jest dziś znacznie więcej niż na początku manifestacji aborcyjnych. Poza tym narodowcy nie mają podstaw do tego, by łamać zakaz zgromadzeń, w przeciwieństwie do kobiet, których prawa obywatelskie naruszyła sterowana przez Kaczyńskiego Julia Przyłębska.
Środowiska narodowe straciły jednak właśnie świeżo co zdobytego sojusznika. Wiceminister zdrowia i poseł PiS Waldemar Kraska powiedział dziś rano w radiowej Jedynce, że jego zdaniem Marsz Niepodległości 2020 nie powinien się odbyć. I dodał, że nieobecność na takim marszu „będzie przejawem patriotyzmu, przejawem odpowiedzialności za drugiego człowieka”.
Narodowców to zaboli
Nie wiem czy jest coś, co może bardziej urazić narodowców, niż określenie że nie są patriotami. A przecież oczywistym jest, że polska skrajna prawica na marsz pójdzie tłumnie, bo po pierwsze spora jej część nie wierzy w koronawirusa, a po drugie uważają że ich inicjatywa związana z 11 listopada jest ponad wszelkimi zakazami.
W ten sposób PiS traci jednego z ostatnich sojuszników. Wkurzył przecież nie tylko kobiety, ale zwykle przychylnych im rolników czy mieszkańców małych miast, również na ścianie wschodniej. Rządu nie cierpią przedsiębiorcy, którzy przez chaotycznie nakładane obostrzenia nie mają pojęcia co czeka ich jesienią i zimą. I jeszcze zaraz ukochany druh Andrzeja Dudy zza oceanu straci być może fotel prezydenta USA. Prawu i Sprawiedliwości zaczyna doskwierać samotność. Zdecydowanie zasłużona.