Strajk nauczycieli miał przynieść pedagogom godziwe wynagrodzenie, tymczasem rząd nie ma na nie pieniędzy. Ma za to plan awaryjny, który wytrąca strajkującym najgroźniejszą broń z ręki. Matury w 2019, według premiera Mateusza Morawieckiego, mają się odbyć zgodnie z planem. Co to oznacza dla uczniów i dla dalszych losów samego protestu?
Zgodnie z szykowaną nowelizacją prawa oświatowego, jeśli nauczyciele nie klasyfikują maturzystów, zrobi to za nich samorząd
Matura 2019 miała być zagrożona. Strajk nauczycieli to w końcu brak klasyfikacji dla uczniów kończących naukę w szkołach średnich. Nieklasyfikowany uczeń nie może przystąpić do egzaminu dojrzałości. Co gorsza, grozić mu może w skrajnie niekorzystnym wypadku, nawet powtarzanie całego roku szkolnego. Dla niektórych strajkujących był to środek nacisku na decydentów, by ci jednak znaleźli pieniądze na podwyżki. Tyle tylko, że rządzącym wcale się to nie opłaca i właśnie na naszych oczach obracają całą sytuację na swoją korzyść.
Premier Mateusz Morawiecki, jak podaje Polska Agencja Prasowa, zapewnia, że w każdej szkole średniej uczniowie przystąpią do matury. Rząd planuje pilną nowelizację Prawa Oświatowego, która pozwoli dokonywać klasyfikacji uczniów dyrektorom szkół. Jeśli zarówno rada pedagogiczna, jak i dyrekcja, nie podejmą decyzji o klasyfikacji uczniów, uprawnienie takie będzie przysługiwało organowi prowadzącemu – a więc samorządowi terytorialnemu. Rządzący z pewnością dopilnują, by władze samorządów, w których w ostatnich wyborach wygrała Zjednoczona Prawica wywiązali się z tego zadania. Pozostałym nie pozostanie zbyt duże pole manewru.
Rządzący muszą się spieszyć, matury 2019 mają się zacząć już 6 maja
Trzeba pamiętać, że zgodnie z planem matury mają rozpocząć się już 6 maja. Rząd musi się spieszyć, nawet jak na standardy tej kadencji parlamentu, by nowe prawo mogło wejść w życie w porę. Na szczęście, wolę współpracy z rządem wyrazili już marszałkowie zarówno Sejmu, jak i Senatu. Zgodnie z planem premiera, cały proces legislacyjny miałby odbyć się już w czwartek 25 kwietnia.
Co więcej, premier zapewnia, że zgodnie z planem odbędą się także matury ustne. Rząd ma być przygotowany do ich przeprowadzenia, jednak nie podano szczegółów jak rozwiązać problem ewentualnego braku współpracy ze strony pedagogów. Trzeba przyznać, że w przypadku egzaminu gimnazjalnego, strona rządowa odniosła pierwszy sukces. Odbył się on bez większych perturbacji w skali całego kraju. Z jednej strony było to możliwe dzięki tym nauczycielom, którzy nie wzięli udziału w strajku, z drugiej zaś mobilizacji osób z przygotowaniem pedagogicznym, w tym emerytowanych nauczycieli, katechetów, a czasem urzędników, strażaków, czy nawet bezrobotnych.
Matury 2019 dają rządowi okazję do wykazania się odpowiedzialnością za los uczniów i gospodarki – i wcale nie wymaga to dawania nauczycielom pożyczek
Nie raz na łamach Bezprawnika pisaliśmy o tym, jak rząd właściwie problem strajku nauczycieli sam sobie stworzył, dzięki szastaniu publicznymi pieniędzmi w formie „Piątki Kaczyńskiego”. Wspominaliśmy również, że rzeczywistość pracy nauczyciela różni się znacząco od wizji roztaczanych przez obóz Dobrej Zmiany. Niewątpliwie trzeba jednak przyznać, że rząd sprawę strajku rozgrywa obecnie znakomicie. Przede wszystkim, wykorzystanie inicjatywy ustawodawczej do ochrony maturzystów przed skutkami protestu. Za to wdzięczni mogą być pełnoletni uczniowie i ich rodzice. Co więcej, rządzący dbają w ten sposób o los całej gospodarki upewniając się, że cały rocznik absolwentów trafi na rynek we właściwym momencie. Nawet biorąc pod uwagę wszystkie polityczne kalkulacje, trzeba przyznać jedno. Rząd przygotowując plan awaryjny i sukcesywnie wcielając go w życie wykazuje się odpowiedzialnością za funkcjonowanie państwa.
Co więcej, w ten sposób Mateusz Morawiecki pokazuje sprawność swojego gabinetu i troskę o „zwykłego, szarego człowieka”, przeciwstawianego pedagogom. Ci już wcześniej popełnili duży błąd w prezentowaniu swoich postulatów. Warto również przypomnieć, że strajk nauczycieli nigdy nie cieszył się szerszym poparciem społecznym – w przeciwieństwie do protestów rodziców osób niepełnosprawnych, czy lekarzy rezydentów. Prawo i Sprawiedliwość dzięki temu może rozgrywać strajk po swojemu, dzieląc środowiska nauczycielskie z jednej strony, z drugiej zaś absolutnie nie spełniać ich żądań. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że na bardziej ugodowym podejściu rządzący mogliby stracić dużo więcej. Tymczasem sam protest stopniowo traci na sile.
Prawo i Sprawiedliwość w tej chwili rozgrywa protest nauczycieli i opozycję jak tylko uzna za stosowne
Opozycja, po raz kolejny, została postawiona przed faktem dokonanym. Poparcie dla strajku nie przyniosło Koalicji Obywatelskiej kapitału politycznego. Stąd ostatnia rejterada – przywódcy opozycji zaapelowali do nauczycieli o zawieszenie protestu. Teraz będą musieli ustosunkować się do „planu awaryjnego Mateusza Morawieckiego”. Albo zatańczą tak, jak im PiS zagra, albo będą próbować powstrzymać nowelizację wszelkimi sposobami. To z kolei oznacza wystawienie się partii rządzącej na odstrzał. Jeśli nowe prawo nie wejdzie w życie w porę, to matury 2019 będą zagrożone z winy nikogo innego jak właśnie opozycji. A to wszystko praktycznie tuż przed wyborami do parlamentu europejskiego…
Stanie się tak niezależnie od jakości nowej ustawy. To właśnie jakość tworzonego prawa stanowi największą bolączkę parlamentu VIII kadencji. Nie ma co się jednak oszukiwać, że dla przeciętnego wyborcy stanowi to wartość nadrzędną. Liczy się to, by matury 2019 odbyły się zgodnie z planem. Wygląda na to, że czas gra na korzyść rządzących, niezależnie od składu i przebiegu spotkania na Stadionie Narodowym.