Nastolatki i social media to nie zawsze dobre połączenie. A czasem może przynieść wręcz tragiczne skutki. 16-latka z Malezji skoczyła właśnie z wieżowca. Wcześnie kazała zdecydować swoim followersom o swoim życiu lub śmierci.
Burza hormonów, konflikty z rodzicami, poznawanie dorosłego świata i czas poważnych decyzji – życie nastolatków nigdy nie było usłane różami. Teraz jednak jest kolejne zagrożenie – media społecznościowe.
A połączenie „nastolatki i social media” może być tragiczne i przerażające. O tym przypomina nam straszna historia z Malezji.
16-letnia dziewczyna skoczyła z wieżowca po tym jak opublikowała sondę na swoim profilu na Instagramie. Można było wybierać pomiędzy życiem a śmiercią nastolatki. Gdy ta zobaczyła, że 69 proc. followersów wybrało „śmierć”, to popełniła samobójstwo.
Nastolatki i social media. Pułapka za pułapką
Do sprawy odniósł się szybko Instagram. Oczywiście, złożył kondolencje rodzinie 16-latki, której tożsamość pozostaje tajemnicą. Ale azjatyckie biuro giganta zapewniło, że po 24 godzinach wynik sondy był inny. Po zakończeniu głosowania, 88 proc. ankietowanych wybrało jednak życie.
Tylko czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Zresztą, nie jest to pierwszy taki przypadek. W 2017 r. brytyjska uczennica Molly Russell popełniła samobójstwo, gdy w mediach społecznościowych zobaczyła materiały o okaleczaniu się . To oczywiście skrajne przypadki, ale często media społecznościowe wywołują i inne problemy nastoletnim użytkownikom. Nierzadko powodują ich depresję, czasem nastolatki w sieci są ofiarami „bullying’u”.
O negatywnych skutkach mediów społecznościowych zresztą można mówić i mówić. A co na to same media społecznościowe? W przypadku sprawy z Malezji, Wong Ching Yee, rzecznik Instagrama na Azję powiedział, że warto zgłaszać każdy podobny przypadek odpowiednim służbom.
Nie miejmy złudzeń – mówienie takich oczywistych oczywistości nic tu nie pomoże. Zakazać nastolatkom social media? To też nie jest rozwiązanie. Bo po pierwsze to się nie może udać, po drugie to wylewanie dziecka z kąpielą, a po trzecie – zakazany owoc smakuje przecież najlepiej.
Dobrego pomysłu na rozwiązanie kłopotu więc chyba na razie nie ma. Podobnie jak nie ma na razie dobrego rozwiązania na inne problemy, które sprawiły nam social media. Przecież wiadomo, że rosyjskie, opłacane przez Kreml trolle ciągle próbują wpływać na nasze wybory polityczne. Od wyborów w USA i referendum brexitowego niewiele się tu zmieniło.
Pewne jest chyba tylko jedno – firmy, które są właścicielami mediów społecznościowych same się nie zmienią i nie uporają się z problemami. Więc może jednak warto ograniczyć ich wszechwładzę? Może na przykład pomysł podziału Facebooka, z którym wyszła kandydatka na prezydent USA, nie jest taki głupi?