No to się Donald Tusk wkopał. Chciał sobie kupić czas i alibi, a tu Rafał Brzoska po tygodniu dobija się z pomysłami deregulacji

Biznes Państwo Podatki Prawo Dołącz do dyskusji
No to się Donald Tusk wkopał. Chciał sobie kupić czas i alibi, a tu Rafał Brzoska po tygodniu dobija się z pomysłami deregulacji

Zapewne widzieliście konferencję premiera Donalda Tuska, który zapowiedział nowe otwarcie w polskiej gospodarce, a następnie wywołał obecnego na sali twórcę potęgi InPostu, żeby się zajął – za premiera – ogarnianiem jego własnych obowiązków. 

Scena ta budziła we mnie mieszane uczucia. Po pierwsze, nie sposób było się oprzeć wrażeniu, że jest to nieudolna kalka tego, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, gdzie Donald Trump uczynił z Elona Muska zbrojne ramię w misji usprawniania państwa.

Zupełnie szczerze obawiam się, że gdyby wybory równie zdecydowanie wygrała Kamala Harris, to i polski premier zamiast marzeń o deregulacji, przedstawiałby nam konferencję z jakimś Robertem Biedroniem czy innym aktywistą, nadając mu cel przygotowania przepisów równościowych albo środowiskowych. W tym roku mija 1000 lat od koronacji Bolesława Chrobrego, ale mam wrażenie, że polska klasa polityczna, bez względu na partię, regularnie nie dostrzega ciężaru tej korony.

Wracając do mieszanych uczuć. Drugi powód – cała ta akcja z Rafałem Brzoską była taka właśnie „tuskowa”. Wyglądało to na ostentacyjny zabieg PR-owy, który będzie sprawiał wrażenie, że sprawy idą w dobrym kierunku – i tak byle Platformie Obywatelskiej udało się dotrwać na powierzchni do wyborów prezydenckich. Sam prezes InPostu miał zresztą problem z ukryciem zaskoczenia oraz nieufności do całej tej inicjatywy, ale rozumiem też, czemu nie wypadało odmówić, gdy premier przed kamerami wywoływał do pomocy.

No i tutaj zaczęły się kłopoty Donalda Tuska

Kojarzycie tych ludzi z gatunku „tu trzeba usiąść i na spokojnie”? No, to Rafał Brzoska jest absolutnym zaprzeczeniem tej definicji. Przez lata jego mottem były słowa „jeśli wszystko jest pod kontrolą, to znaczy, że jedziesz zbyt wolno”. W równie dynamiczny sposób rozwijał swoje przedsiębiorstwo, choć państwo polskie – jak na ironię – całe lata robiło wszystko, by mu się to nie udało.

Myślę, że tydzień temu po konferencji na Giełdzie Papierów Wartościowych, Donald Tusk usiadł wygodnie w fotelu i pomyślał sobie, że teraz ma rok spokoju, a jak nic z tej deregulacji nie wyjdzie, to przy okazji znalazł sobie też kozła ofiarnego. No bo przecież proszono jednego z liderów polskiego środowiska biznesowego o pomoc, premier zrobił wszystko co w jego mocy, ale „nie wykorzystano okazji”.

Nie jest to więc dobry poniedziałek w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ponieważ w mediach społecznościowych od rana grzany jest temat, że udało się rozpocząć formowanie zespołu deregulacyjnego, powstała już strona internetowa https://sprawdzamy.com/, Rafał Brzoska zebrał pierwsze pomysły, ekspertów, ale przede wszystkim – zaprosił do zgłaszania pomysłów wszystkich obywateli, by i oni mogli zgłaszać swoje koncepcje dotyczące rozwoju Państwa. Biznesmen wygłosił już nawet swoje pierwsze orędzie w sprawie naprawy państwa popsutego przez lata biegunki legislacyjnej.

Jeśli ktoś jest politykiem znanym ze sceptycznego podejścia do pracowitości, to właśnie spełnia się jego najgorszy koszmar

Przyznam, że mieszane uczucia budzi we mnie przedstawiona póki co rada ekspertów. O ile w bliskiej mi cyfryzacji na pewno świetnym autorytetem jest na przykład Anna Streżyńska, tak nigdy przesadnie nie kryłem, że na Macieja Kaweckiego patrzę przede wszystkim przez pryzmat influencera i to takiego, którego – delikatnie mówiąc – nie śledzę, bo preferuję inne źródła opinii i informacji.

Wierzę jednak, że to dopiero początek budowania przez Rafała Brzoskę szerokiego porozumienia ludzi, którzy chcą coś zmienić, z różnych środowisk. Dość wspomnieć, że tak jak każdy obywatel może podzielić się swoim pomysłem na deregulację, tak też każdy może się zgłosić do zespołu eksperckiego. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nawet gdyby w jednym pomieszczeniu zebrać ekspertów prawicy, lewicy i środka, to wciąż udałoby się wynieść z tego lepsze konkluzje, niż ze strony naszej klasy politycznej.

No i co najważniejsze, są już pierwsze koncepcje. Bardzo podoba mi się na przykład pomysł wprowadzenia ugód podatkowych w relacji Obywatel-Urząd Skarbowy, zrównanie ważności dokumentacji elektronicznej z papierową czy zwiększenie liczby wydawanych interpretacji ogólnych przez Ministra Finansów. Widzę też pomysły, które z pewnością sporo by ułatwiły na pierwszy rzut oka, ale chciałbym, żeby wokół nich odbyła się głębsza debata, pokazująca też potencjalne wady takiego rozwiązania – mówię tu np. o brak dobudowywania krajowych przepisów do dyrektyw unijnych.

No i tutaj najważniejsza kwestia: czy rząd naprawdę chce coś robić z tymi postulatami, czy będzie je realizował równie skrupulatnie, co swoje „100 konkretów na pierwsze 100 dni” (Wirtualna Polska podaje, że udało się zrealizować ich jedynie 26).