W Leroy Merlin można już kupić pojemnik na zwłoki i młotek do zabijania. Wszystko za sprawą jednego człowieka

Biznes Zakupy Dołącz do dyskusji (371)
W Leroy Merlin można już kupić pojemnik na zwłoki i młotek do zabijania. Wszystko za sprawą jednego człowieka

Za sprawą artysty wizualnego Bartka Kiełbowicza pojawiły się nowe towary w Leroy Merlin. To między innymi pojemnik na zwłoki i młotek do zabijania. Aktywista pojawił się w jednym ze sklepów i pozmieniał oznaczenia na niektórych produktach. I zachęca innych, by robili podobnie w swoich miastach. Wszystko dlatego, że sieć nadal uparcie wybiera pozostanie, a nawet dalszy rozwój w Rosji.

Nowe towary w Leroy Merlin

„Kupując ten produkt finansujesz ludobójstwo w Ukrainie” – takie kartki, imitujące nalepki z cenami, znalazły się w jednym ze sklepów Leroy Merlin. Jak wiemy, ta sieć marketów budowlanych jest wysoko na liście firm które nie wycofały się z Rosji. Nawet po tym jak wojska Putina zbombardowały ich kijowski market. A że mówimy tu o firmie, która na polskim rynku jest mocno obecna (również marketingowo), to jest jedną z tych generujących wciąż największe emocje.

fot. Facebook: Bartek Kiełbowicz
fot. Facebook: Bartek Kiełbowicz

Bartek Kiełbowicz na fotografiach, które umieścił w sieci, pokazuje że w odwiedzonym przez niego Leroy Merlin można już kupić pojemnik na zwłoki. Taką naklejkę umieścił na 90-litrowym koszu na śmieci Geolia. Z kolei na dziale z młotkami, obok stolarskiego, można teraz kupić za 51,99 zł narzędzie do zabijania. A żeby uzupełnić udane zakupy, można skorzystać z promocji na zestaw do zamiatania poczucia winy (miotła + szufelka, idealnie) za 21,50 zł. Kiełbowicz umieścił w sieci plik, w którym każdy może ściągnąć sobie takie grafiki i podobne oznaczenia umieścić w sklepie Leroya w swojej okolicy.

fot. Facebook: Bartek Kiełbowicz

 

Emocje wcale nie wygasły

Jeśli Leroy Merlin liczył na to, że jakoś przeczeka ten kryzys wizerunkowy, to grubo się pomylił. Z „pomocą” przyszły bestialskie rosyjskie wojska, które co prawda wycofały się z obwodu kijowskiego, ale pozostawiły w wielu miastach dowody ludobójstwa. Dlatego emocje wokół inwazji na Ukrainę wróciły, a wraz z nimi wściekłość na tych, którzy postanowili nadal rozwijać swój biznes w kraju agresora. I nawet gdy już nawet Decathlon zamyka sklepy w Rosji, to Leroy wciąż pracuje na to, by drugim członem jego nazwy pozostało słowo Kremlin.

fot. Facebook: Bartek Kiełbowicz

 

Być może dzieje się tak dlatego, że pomimo sporej skali bojkotu, biznes tego marketu budowlanego w Polsce jakoś się kręci. Sam codziennie przejeżdżam koło tego sklepu i widzę wciąż sporo zaparkowanych tam samochodów. Bo, czy tego chcemy czy nie, jest w Polsce grono osób nie żyjących na co dzień rosyjską inwazją. Jednak w skali roku może się okazać, że liczba bojkotujących dotychczasowych klientów (sam jestem jednym z nich) jest na tyle duża, że „w poczuciu odpowiedzialności” firma ostatecznie ugnie się i wycofa z Rosji. Tylko czy konsumenci będą gotowi jej to zapomnieć?