Nie mogę się doczekać wprowadzenia obowiązku wprowadzania widełek wynagrodzenia w ogłoszeniach o pracę. To rozwiązanie, które tanim kosztem jest w stanie uzdrowić nasz rynek pracy jak mało co. Pracownicy w końcu poznają wartość swojej pracy.
Wysokość wynagrodzenia w ogłoszeniu o pracę to kwestia, która od wielu lat budzi kontrowersje. Jeszcze kilka lat temu na samą myśl o takim rozwiązaniu większość z nas pukałaby się w głowę z uśmiechem politowania. Nie ma co się dziwić, w końcu jeszcze wtedy rynek pracy wyglądał zupełnie inaczej i nikt nawet nie przewidywał, że będzie wyglądało to tak dobrze, jak teraz. Oczywiście jestem daleki od stwierdzenia, że rynek pracownika w Polsce jest w tej chwili idealny, bo to by było grubą przesadą. Niemniej jednak widać ogromne zmiany, jakie zaszły w ciągu ostatnich lat.
Niestety zmiany nie zawsze zachodzą w takim tempie, jakiego oczekujemy. Tak samo nie wszystkie branże mogą sobie pozwolić na niemal stuprocentowe dopasowywanie się do oczekiwań pracowników. Tak jest, chociażby w sektorze IT, które od jakiegoś czasu jest wzorem, do którego wszyscy chcieliby dążyć i wyznacznikiem trendów. To właśnie w tej branży podawanie widełek wynagrodzenia w ogłoszeniach o pracę jest rynkowym standardem, który niejako został wymuszony przez sam rynek. Już jakiś czas temu rekruterzy doszli do wniosku, że ukrywanie tych informacji przed kandydatami nie ma najmniejszego sensu. I dobrze, ponieważ kto jak kto, ale specjaliści IT doskonale zdają sobie sprawę z rynkowej wartości swoich umiejętności.
Obowiązek umieszczania widełek wynagrodzenia w ofercie pracy
Tego samego nie mogą powiedzieć niestety pracownicy pozostałych sektorów. Dla nich punktem odniesienia wciąż są podawane raz do roku dane statystyczne, które podają wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę czy przeciętnego wynagrodzenia. Niewiele osób jest w stanie w ogóle wycenić swoich umiejętności. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że przeważające część osób aktywnych na rynku pracy pracuje za śmieszne nie raz pieniądze tylko dlatego, że nie ma najmniejszego pojęcia o wartości pracy, którą wykonują. Z zadowoleniem wykorzystują to pracodawcy, którzy wzbraniają się, jak mogą przed podawaniem informacji o wysokości wynagrodzenia w ofercie. Najczęściej korzystają z pustych i nic niemówiących frazesów typu „atrakcyjne wynagrodzenie” czy „wynagrodzenie adekwatne do umiejętności”. Koniec końców pracownik zaczyna pracę z minimalnym wynagrodzeniem z perspektywą podwyżki na „wieczne jutro”.
Tymczasem niewiele jest rzeczy, które w zasadzie darmowym kosztem mogłyby tak uzdrowić rynek pracy, jak właśnie wprowadzenie tego obowiązku do ustawy. Niestety pozycja pracowników w większości sektorów gospodarki wciąż jest zbyt słaba, żeby takie zachowanie wymusić samemu. To pole do działania ustawodawcy, który właśnie w ten sposób może oddziaływać na rynek. Dokładnie z tego samego powodu pracodawca nie może płacić pracownikowi niższego wynagrodzenia niż wynagrodzenie minimalne. Nie widzę najmniejszych przeszkód by właśnie w ten sposób nie wymusić na pracodawcy zmiany podejścia do pracowników. Bo ten obowiązek to nie tylko takie drobne korzyści jakim jest oszczędność czasu dla obu stron rekrutacji. Dzięki temu pracownicy w końcu będą mogli dowiedzieć się, ile ich praca jest w ogóle warta.
Widełki w ogłoszeniu o pracę
Pracodawca z kolei chcąc zatrudnić pracownika, będzie musiał zorientować się w stawkach oferowanych przez konkurencję. Dzięki temu będzie mógł tak przygotować swoją ofertę, aby zachęcić pracowników do tego, aby to właśnie do jego firmy rekrutowali. Nieważne czy tym czynnikiem będzie wyższe wynagrodzenie, czy dodatkowe benefity pracownicze. Zawsze to będzie na korzyść pracownika. A chyba o to w tym wszystkim chodzi.
Wszystko pod warunkiem, że nowe prawo nie sprowadzi się do tego, że widełki będą wyglądały w ten sposób:
Oferowane wynagrodzenie w przedziale od 2150 – 10 000 pln brutto w zależności od efektów i premii.
Takie zmiany nie są nikomu potrzebne. Wysokość wynagrodzenia w ofercie pracy to niezbędny krok w celu uzdrowienia naszego rynku pracy.