Kolęda = ofiara dla księdza – tego schematu nauczył nas sam Kościół. O ile większość osób, które decyduje się na przyjęcie duchownego w domu doskonale zdaje sobie z tego sprawę i liczy się z przekazaniem koperty, o tyle raczej nie wyobraża sobie sytuacji, w której ksiądz otwarcie informuje jakiej kwoty oczekuje. I to jeszcze za pośrednictwem Internetu. A w Niewodnicy Kościelnej dokładnie tak się stało.
Większa ofiara dla księdza. Inna stawka dla biednych, inna dla bogatych. Prawie jak taryfikator usług
Jeszcze do niedawna na stronie parafii w Niewodnicy Kościelnej można było przeczytać ciekawe ogłoszenie. Ksiądz proboszcz informował za jego pośrednictwem m.in. o rozpoczynającej się po świętach kolędzie. To akurat dość oczywiste, jednak uwagę mogło przykuć coś zupełnie innego. Na samym końcu, mniejszą czcionką, umieszczono dopisek o…konkretnej kwocie ofiary dla księdza kolędnika. Oczywiście zaznaczono, że wysokość składki nie jest zaznaczona, ale jakby tak wierni stali się nieco hojniejsi…
Tradycyjnie, prosimy wiernych przy kolędzie o złożenie ofiary na potrzeby parafii. Jak w latach ubiegłych ksiądz proboszcz nie wyznacza wysokości składki, liczy na zrozumienie konieczności wydatków, a także o gospodarnym ich spożytkowaniem. W roku 2019 chcemy wykonać większy parking dla wiernych przyjeżdżających do kościoła. Chcemy wykonać to w ciągu jednego roku. To drogi i ambitny plan. Ks. proboszcz pokornie prosi o zwiększenie ofiary, o 50 zł w porównaniu z ubiegłym rokiem. A rodziny, które czują się zamożne o 100 zł.
W tym momencie na stronie jednak już trudno odszukać zamieszczoną wcześniej prośbę. Czyżby ksiądz proboszcz nie spotkał się ze zbyt przychylnymi reakcjami?
Parking dla wiernych? No to niech wierni zapłacą
Ceny w sklepach w górę, koszty życia rosną, to rośnie także ofiara dla księdza – mógłby ktoś stwierdzić. A przecież ksiądz proboszcz zbiera nie na swoje luksusy, a na luksusy wiernych! Myśli o nich, troszczy się, by mieli gdzie zaparkować. To i logiczne, że prosi o większą ofiarę.
A tak już na poważnie – mam mieszane uczucia. Z jednej strony mnie to bawi (duchowa atmosfera, religijne przeżycie i 50/100 zł niemal w jednym zdaniu). Co jakiś czas słyszymy zresztą o podobnych przypadkach. Kiedyś na łamach Bezprawnika pojawił się artykuł o „dobrowolonej ofierze”, jaką ksiądz kazał zapłacić pewnej emerytce. Z drugiej – zwyczajnie smuci, bo wydaje się, że w każdej parafii są większe potrzeby niż…większy parking. Chociaż może w tej gminie po prostu nie ma bezdomnych, biednych, schorowanych, samotnych i potrzebujących ludzi?