Wyobrażacie sobie, że Facebook zrezygnuje z opcji „like” albo że Spotify postanawia zrezygnować z odtwarzania muzyki? Miało się wydarzyć coś podobnego. Jednak okazuje się, że nie – OnlyFans nie kończy z pornografią. O co tutaj chodzi?
Serwis OnlyFans to jedna z największych historii sukcesu w internecie w ostatnich latach. A jeśli chodzi o media społecznościowe, to chyba największa. Jednym słowem – platforma pozwala twórcom prezentować kontent, ale tylko dla tych fanów, którzy chcą za niego płacić.
„Kontent” może być najróżniejszy, najczęściej była to jednak, cóż, erotyka czy pornografia. Twórcy ponoć zarobili już łącznie dzięki OnlyFans około 5 mld dol. Sama firma inkasuje od każdej wpłaty około 20-procentową prowizję.
Jak nietrudno obliczyć, zyski platformy były gigantyczne. Ale po śledztwie BBC wszystko się zmieniło. Serwis miał skończyć z treściami dla dorosłych. Chwilę po ogłoszeniu decyzji, zarząd OnlyFans jednak ją zmienił. 1 października więc nic się ostatecznie nie zmieni, a na OnlyFans wciąż będą „pikantne” treści, w tym te pornograficzne.
OnlyFans nie kończy z pornografią, choć zamierzał. O więc całe to zamieszanie?
Szefostwo platformy ogłosiło, że od października treści „o charakterze seksualnym” będą na serwisie zakazane (pod pewnymi warunkami „nagi” kontent miał być jednak dozwolony).
Serwis OnlyFans przynosił krociowe zyski, nie oszukujmy się, przede wszystkim właśnie dzięki treściom pornograficznym. Sam serwis mówił przy ogłaszaniu zakazu o „presji ze strony partnerów finansowych”. To na przykład banki czy serwisy umożliwiające płatności. Takie firmy ponoć miały coraz większe wątpliwości, czy chcą umożliwiać płatności na OnlyFans.
Jednak trudno zaskakującej decyzji platformy nie wiązać z niedawnym reportażem BBC. Według brytyjskiej stacji serwis był dość tolerancyjny dla „nielegalnych” filmów pornograficznych – czyli nakręconych np. bez czyjejś zgody. Z wewnętrznych dokumentów OnlyFans miało wynikać, że moderatorzy serwisu mogli dawać wiele ostrzeżeń kontom, które publikowały „nielegalne” filmy. Cytowani w BBC eksperci od ochrony dzieci byli oburzeni. Uważali, że konta, które publikują takie treści, powinny być blokowane natychmiast.
Teraz, wycofując się z zakazu, szefostwo OnlyFans ogłasza, że jednak udało się „zabezpieczyć interesy”. Oznacza to, że jednak udało się znaleźć (alternatywnych?) partnerów, którzy będą w stanie realizować płatności.
Niektórzy widzą w tym wszystkim zaplanowaną akcję PR-ową OnlyFans, ale trudno raczej kupić tę wersję. Platforma była naprawdę w kryzysie po materiałach BBC, ale najwyraźniej udało się nad tym jakoś zapanować. Powiedzonko z początków internetu mówi, że czego jak czego, ale pornografii w sieci zwalczyć się nie uda. Historia OnlyFans może to tylko potwierdzić.