Sąd umorzył dług za rachunek internetowy. Powód? Operator obiecał szybszy transfer, a na urządzeniu klienta nie dało się go wykorzystać.
Operatorzy ostatnimi czasy prześcigają się w ogłaszaniu prędkości oferowanych łączy internetowych. Klienci są kuszeni wysokimi megabitami i wybierają ofertę, która ma wyższą cyfrę przy znaczku Mb/s. Czy jednak każdy może skorzystać z tego typu udogodnień? Nie – w związku z tym, nie należy przepłacać.
Po pierwsze, wybierając ofertę taką jak telefon czy internet, należy zorientować się w naszych własnych potrzebach. W większości przypadków wystarcza połączenie z siecią o przepustowości 10Mb/s – nawet, jeśli chcemy płynnie oglądać filmy na YouTube. Szybsze pakiety są przeznaczone dla tych, którzy oglądają „na żywo” materiały w rozdzielczości Full HD, pobierają dużo danych bądź grają w wymagające gry sieciowe.
Osobną kwestią jest sprawdzenie technicznych parametrów swojego urządzenia. Jeśli mamy stary komputer lub telefon nie obsługujący LTE/4G, prawdopodobnie nie skorzystamy z „lepszej” oferty. W opinii Sądu Rejonowego w Warszawie to operator musi poinformować nas o ewentualnych ograniczeniach.
Sprawa dotyczyła pozwanej, która zmieniła usługę na internet z prędkości 2 Mb/s do 20 Mb/s. W związku z tym, jej abonament wzrósł z 52 zł netto do 189 zł netto. Koszt byłby uzasadniony, gdyby usługa okazała się działająca. Jednak ze względu na brak technicznych możliwości po stronie klienta, transfer nie podniósł się do obiecanych 20 Mb/s.
W związku z powyższym, powrócono do starej opcji połączenia, jednak operator wciąż naliczał wyższą opłatę. Gdy urosła do pokaźnego długu, sprawę skierowano do sądu. Ten jednak płatność oddalił w związku z tym, że żądana kwota dotyczyła usługi, która w rzeczywistości nie była wykonywana.
Z tego wyroku płyną dwa interesujące spostrzeżenia. Po pierwsze, fragment uzasadnienia wyjaśnia znaczenie marketingowego zwrotu „do”. Często słyszymy o prędkości „do” 20 Mb/s, czy też o szamponach usuwających „do” 100% łupieżu. Patrząc na tego typu slogany, pod „do” może się także kryć 1 Mb/s lub 1% łupieżu. Okazuje się, że z punktu widzenia prawa tak nie jest, o czym mówi cytowane orzeczenie:
Ponadto, jak wynika z przeprowadzonego postępowania dowodowego, istotnym elementem umowy z 18 czerwca 2010 r., niezależnie od pozostałych komponentów był internet o prędkości do 20 M/s. Stwierdzenie „do” powinno oznaczać, iż ta prędkość ma oscylować w granicach 20 M/s. Nie można uznać, iż spełnieniem świadczenia byłoby zapewnienie dostępu do internetu np. w granicach 2 M/s.
Po drugie, warto zwrócić uwagę na to, że operator musi zorientować się w naszych możliwościach technicznych lub chociaż podać nam wymagania niezbędne np. do uruchomienia szybszego łącza. Dzięki temu, osoby mniej zorientowane w nowych technologiach, nie muszą obawiać się, że przez swoją niewiedzę zapłacą za coś, z czego tak naprawdę nie będą mogły skorzystać.
Pamiętajmy, zawsze podpisując umowę zwracajmy uwagę na to, co właściwie jest przedmiotem zakupu. Dostawca internetu może umożliwić nam bardzo szybkie połączenie, jednak po drodze są jeszcze ograniczenia takie jak nasza własna karta sieciowa czy dysk twardy. Zawsze więc pytajmy (choć powinniśmy być o tym od razu informowani) czy także na nas nakładane są wymagania celem poprawnego działania usługi.
Problemy z prawem konsumenckim, potrzebujesz pomocy prawnika? Z redakcją Bezprawnik.pl współpracuje zespół prawników specjalizujących się w poszczególnych dziedzinach, który solidnie, szybko i tanio pomoże rozwiązać Twój problem. Opisz go pod adresem e-mailowym kontakt@bezprawnik.pl, a otrzymasz bezpłatną wycenę rozwiązania sprawy.