Od czasu wprowadzenia ustawy Prawo wodne kwestia pobierania opłaty za deszczówkę budzi poważne wątpliwości. Gminy radzą sobie na różne sposoby, jednak później w sądzie bywa równie. Ministerstwo Infrastruktury zapewnia, że prace nad zmianami już prowadzi, ale konkretów na razie brak. Problem jednak trzeba rozwiązać, bo kary za niezgodne z przepisami odprowadzanie wód opadowych są wysokie.
Opłaty za deszczówkę bez wyraźnych podstaw. Sądy mają wątpliwości
Wprowadzona w 2017 roku ustawa – Prawo wodne zmieniła status wód opadowych. Od tej pory nie zaliczamy ich już do ścieków, co spowodowało spore problemy w zakresie podstaw prawnych do naliczania tzw. podatku od deszczu. Samorządy straciły bowiem możliwość ujmowania stawek za odprowadzanie deszczówki w opłatach za wodę i ścieki. Co więcej, ustawodawca pozostawił kwestię opłaty od deszczówki bez jakiejkolwiek regulacji. Tymczasem gminy są z kolei zobowiązane do uiszczania opłat za odprowadzanie wód opadowych i roztopowych na rzecz państwowego regulatora jakim są Wody Polskie.
Brak wyraźnych podstaw prawnych nie przeszkodził gminom w szukaniu podstaw naliczania stawek za deszczówkę. Jedne zawierają z właścicielami nieruchomości osobne umowy cywilnoprawne za odprowadzanie wód przez przedsiębiorstwa komunalne. Inne samorządy podejmują odrębne uchwały, gdzie dowolnie określają stawki z tego tytułu.
Wątpliwości co do jednego, jak i drugiego sposobu mają jednak sądy. Jak podaje PAP Sąd Okręgowy w Bydgoszczy dopuścił prawną możliwość zawierania umowy, natomiast Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że wobec braku odrębnej uchwały rady gminy, takie rozwiązanie nie jest możliwe. Jednocześnie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku aogóle wyklucza wprowadzanie jakichkolwiek opłat za deszczówkę ze względu na brak władztwa gmin w tym zakresie.
Ministerstwo Infrastruktury chce zmian. Płacić nadal będzie trzeba
Uwagę na problem zwrócili poseł Adrian Witczak oraz wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Michał Kołodziejczak. Wskazali oni na konieczność uregulowania zasad korzystania z urządzeń i budowli, w tym z sieci kanalizacyjnych, przeznaczonych do odprowadzania i oczyszczania wód opadowych i roztopowych. Stanowisko posłów jest jak najbardziej słuszne, wszak problem istnieje już od ładnych paru lat, a poprzedni rząd nie kwapił się do jego rozwiązania. Teraz ma być inaczej.
W udzielonej odpowiedzi wiceminister infrastruktury Przemysław Koperski wskazał, że resort jest świadomy sygnalizowanego zagadnienia i prowadzi prace, które zmierzają do wprowadzenia jednoznacznej podstawy prawnej dla samorządów pobierających podatek za deszcz. Minister nie wskazał jednak na jakiekolwiek konkrety w tym zakresie. Nie wiadomo zatem na jakim etapie są obecnie prace i kiedy możemy spodziewać się nowelizacji przepisów. Pewne jest jednak to, że opłatę deszczową trzeba będzie płacić.
Za odprowadzanie deszczówki do kanalizacji grozi wysoka kara. Gminy ruszają z kontrolami
Niestety największym problemem jest brak edukacji społeczeństwa, które wciąż odprowadza wody opadowe, czy roztopowe do kanalizacji deszczowych. To z kolei powoduje szereg problemów zaczynając od zwiększonej pracy oczyszczalni ścieków po zalewanie innych nieruchomości. Co więcej, takie zachowanie jest karane grzywną, która może wynieść nawet 10 tysięcy złotych.
Gminy straszą więc zintensyfikowanymi kontrolami. W zeszłym roku na szeroką skalę były one prowadzone chociażby w Wadowicach. Teraz zapowiedzi wizyty urzędników można zobaczyć chociażby na stronie internetowej gminy Lniano. Większość samorządów nie uprzedza jednak swoich mieszkańców o podejmowanych czynnościach. Te zaś mogą zakończyć się wezwaniem do zaniechania naruszeń, a w przypadku braku zastosowania wcześniej wspomnianą wysoką grzywną.