Gdy podczas każdej wizyty w sklepie słyszysz „czy mogę być winna grosik”, to czasami nachodzi ochota, aby pomóc sprzedawcy i zaopatrzyć go w zapas bilonu. Czy za większe zakupy można płacić samymi drobniakami? Czy sprzedawca może odmówić klientowi, który za zakupy płaci kilogramami groszowych monet?
W filmach historycznych często możemy obserwować bohaterów, którzy po dobiciu jakiegoś targu rozpoczynają płatność. Wtedy na stół rzucają skórzane sakiewki wypełnione złotem, które wydają charakterystyczny, tak miły dla uszu dźwięk. Nikt nie wyrzuca tych monet na stół i nie liczy ich dokładnie, a odbywa się to przez sprawdzenie ich ciężaru, podnosząc sakiewkę. Często towarzyszy temu pomruk dezaprobaty, a kupujący musi dorzucić jeszcze kilka monet, żeby dobić targu. Podejrzewam, że w całej historii świata nikt w taki sposób nie rozliczył transakcji, a jest to jedynie wytwór filmowców. Niemniej jednak co jakiś czas do sklepów trafiają miłośnicy rekonstrukcji historycznych, którzy zdają się myśleć, że rzucenie worka monet na ladę może wzbudzić uznanie.
Gotówka to coraz rzadszy widok w sklepach, nie mówiąc już o monetach o najdrobniejszych nominałach. Zazwyczaj jest tak, że w naszych portfelach jest ich zdecydowanie za dużo, a w sklepowych kasach za mało. Nikogo przecież nie dziwi kultowe już pytanie ekspedientki „czy mogę być winna grosika?”. Co zatem, jeżeli jakiś klient postanowi zaopatrzyć sklep w zapas tych najdrobniejszych monet i zapłacić workiem grosiaków za zakupy warte kilkadziesiąt złotych? Czy sprzedawca może przyjąć taką płatność? Z drugiej strony – czy może odmówić przyjęcia takiej formy zapłaty?
Płatność drobnymi – czy taka uciążliwość uzasadnia odmowę sprzedaży?
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że zarówno banknoty, jak i monety wyemitowane przez Narodowy Bank Polski są prawnym środkiem płatniczym na terenie naszego kraju.
art. 31 Znakami pieniężnymi Rzeczypospolitej Polskiej są banknoty i monety opiewające na złote i grosze.
art. 32 Znaki pieniężne emitowane przez NBP są prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej.
Z literalnego brzmienia tych przepisów wynika prosty wniosek, że jak najbardziej można zapłacić nawet za największe zakupy workiem jednogroszówek. To niestety zła wiadomość dla sprzedawców. Nie sądzę, żeby w tym gronie znalazł się jakikolwiek miłośnik żmudnego liczenia tysięcy drobnych monet, którymi złośliwy klient chce rozładować swoje frustracje. O ile jestem w stanie zrozumieć drobne zakupy i płacenie w tej formie, żeby pozbyć się ciężaru monet z portfela, tak kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset złotych płacone w takiej formie to nic innego, jak czysta złośliwość. Nie tak dawno było głośno o mężczyźnie, który workiem groszowych monet w sądzie chciał zapłacić koszty sądowe w wysokości 750 zł. Liczenie trwało kilka godzin, a ostatecznie doliczono się nawet nadpłaty w wysokości 3,54 zł.
Czy to oznacza, że sprzedawca jest skazany na kaprysy złośliwych konsumentów? Moim zdaniem niekoniecznie. W tym kontekście warto przywołać dobrze już czytelnikom Bezprawnika znany artykuł 135 kodeksu wykroczeń.
Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny.
Odmowa przyjęcia płatności w groszach
To właśnie ten przepis jest najczęściej przywoływany w kontekście ewentualnej odmowy sprzedaży z przyczyn „technicznych”. W końcu, jak już ustaliliśmy, groszowe monety są prawnym środkiem płatniczym. Można w ten sposób nawet płacić za zakupy warte setki złotych (tylko po co). Teoretycznie więc sprzedawca powinien zagryźć zęby i skrupulatnie przeliczyć wszystkie monety. W praktyce wcale nie jest to takie oczywiste. Obowiązkiem kupującego jest zapłata ceny, a zatem powinien być na to przygotowany. Zapłata powinna nastąpić oczywiście w złotówkach. Co prawda płatność w euro w Polsce jest możliwa, ale nie zawsze i nie wszędzie.
Banknoty i monety są emitowane w różnych nominałach właśnie po to, aby ułatwić dokonywanie wzajemnych rozliczeń. Co prawda żaden przepis nie nakazuje płatności w określonych nominałach (czyli za zakupy o wartości 20 zł można zapłacić jednym banknotem 20 zł, dwoma 10 zł lub różnymi kombinacjami monet). Tu ustawodawca wyszedł z założenia, że ludzie sami będą dążyć do jak najwygodniejszego rozwiązania. Właśnie dlatego odpowiedź na pytanie, czy wydanie reszty to obowiązek jest negatywna. Szczegółowy sposób rozliczenia jest kwestią przyjętego zwyczaju.
Klient też ma obowiązki względem sprzedawcy
Nie trzeba dużej wyobraźni, żeby wiedzieć, że płatność w drobnych monetach to uciążliwość dla sprzedawcy. Przede wszystkim pochłania to ogromną ilość czasu na przeliczenie monet. Potem trzeba je gdzieś przechować, a na koniec dnia ponownie przeliczyć stan kasy. Nie każdy sklep posiada również specjalne wagi do „liczenia” bilonu. Ponadto w ciągu dnia może być ciężko, aby „pozbyć” się nadmiaru monet z kasy. Nie należy przy tym zapominać, że kupujący również ma pewne obowiązku względem sprzedawcy. Sposób zapłaty ceny wynika z przepisów ogólnych kodeksu cywilnego, a więc m.in. z art. 354.
§ 1. Dłużnik powinien wykonać zobowiązanie zgodnie z jego treścią i w sposób odpowiadający jego celowi społeczno-gospodarczemu oraz zasadom współżycia społecznego, a jeżeli istnieją w tym zakresie ustalone zwyczaje – także w sposób odpowiadający tym zwyczajom.
§ 2. W taki sam sposób powinien współdziałać przy wykonaniu zobowiązania wierzyciel.
Nie jest mi znany żaden zwyczaj handlowy, który pozwalałby na płaceniu workami drobnych monet. W takim wypadku moim zdaniem sprzedawca ma prawo odmówić sprzedaży. Nie mam wątpliwości, że uciążliwość związana z liczeniem tysięcy grosiaków jest przyczyną, która uzasadnia taką odmowę. Jeżeli klient nie ma złośliwych intencji, a drobnych chce się po prostu pozbyć, to zawsze może udać się do banku. Rozmienianie pieniędzy jest jednym z zadań tej instytucji i tam, w przeciwieństwie do osiedlowego sklepu, odmowy nikt nie może uświadczyć.