W lutym 2020 roku w mediach zaczęto szeroko dyskutować na temat wprowadzenia w Polsce kolejnego podatku – chodzi oczywiście o podatek katastralny.
Podatek katastralny trafi do Polski?
Rząd nie chciał zabrać jednoznacznego stanowiska w tej sprawie, ale sama koncepcja spadła na podatny grunt i wielu osobom idea kolejnego podatku się spodobała. Polacy, częściowo słusznie, obwiniają wysokie ceny na rynku nieruchomości faktem, że inwestorzy hurtowo skupują mieszkania pod dalszym wynajem. Rzecz w tym, że jako kontrę nie proponują mądrego podatku katastralnego, tylko taki najbardziej prymitywny, liczony już od pierwszej, najdalej drugiej nieruchomości. W mojej ocenie, co pisałem już na Bezprawniku, podatek katastralny od drugiej nieruchomości to skrajny brak wyobraźni życiowej i opodatkowanie dla samego opodatkowania, byle tylko ludziom, którym się powodzi minimalnie lepiej od nas było ciężej.
Jeśli ktoś wierzy, że ta medialna dyskusja na temat podatku katastralnego mogła w jakiś sposób wpłynąć na kształt rynku nieruchomości – nic bardziej mylnego. Nasi czytelnicy donoszą, że w ostatnich tygodniach interesujące ich mieszkania z rynku pierwotnego podrożały i to dość gwałtownie – o 10 do 15 procent względem ceny proponowanej im jeszcze w lutym. Wygląda więc na to, że branża deweloperska jest pewna swego, a inwestorzy nie wystraszyli się pogłosek o nowym podatku. No cóż, prawda jest taka, że podatek katastralny zapowiadany jest w Polsce od dekad, a i tak zawsze na zapowiedziach się kończy.
Dlaczego mieszkania drożeją, choć podatek katastralny może docelowo obniżyć ich wartość?
Dlaczego mieszkania z ofert naszych czytelników podrożały o 10 do 15 procent? Możemy tylko spekulować. Natomiast trzeba podkreślić, że przesłanki do wprowadzenia podwyżki generalnie zaistniały. Niedawno uchwalono bowiem przepisy wprowadzające Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Już w lutym prognozowaliśmy, że dzięki niemu zakup mieszkania od dewelopera będzie bezpieczniejszy, ale mieszkania będą drożeć.
Wynika to z faktu, że z pieniędzy, które kupujący nieruchomości wpłacają na otwarty rachunek powierniczy, do 2% deweloper będzie musiał przekazać na rzecz DFG. Za rozwiązaniem od pewnego czasu lobbował UOKiK, ja osobiście też jestem zwolennikiem tego pomysłu (ale rozwinę ten temat przy innej okazji), natomiast jak to z każdym „podatkiem” bywa, oczywiście opłata zostanie przerzucona na użytkownika końcowego.
DFG a rosnące ceny mieszkań
W przypadku ofert naszych czytelników ceny nie wzrosły jednak o 2% z metra kwadratowego, tylko o kilkanaście. Co ciekawe, mieszkania i tak rozchodzą się na pniu – szczególnie jeśli były rezerwowane jeszcze po cenach przed podwyżkami.
A dlaczego tak bardzo rosną ceny? No cóż, tu już wchodzą w rachubę realia wolnego rynku. Po pierwsze, prawdopodobnie deweloperzy z wielką ochotą wykorzystują pretekst w postaci DFG, by następnie wprowadzać podwyżki. Po drugie, pojawił się pewnego rodzaju optymizm w sprawie pandemii, a przy tym powszechne przekonanie, że ten koszmar się już wkrótce skończy, odbudowując rynek najmu i turystyki. Po trzecie, wskaźniki inflacji są wyższe od przewidywanych, co w naturalny sposób wymaga korekty cen we wszystkich sektorach. Po czwarte – podatek katastralny jako temat przewodni debaty polityków i mediów nikogo nie wystraszył, a obecność DFG na horyzoncie wręcz przyspieszyła decyzje zakupowe.