Do Sejmu wpłynął właśnie projekt ustawy podnoszącej pensję czołowym politykom w strukturze państwa – m.in. osobie sprawującej urząd premiera, ministrom, posłom, ale i… Pierwszej Damie.
Zaczynając od końca – cieszy ustanowienie wreszcie pensji dla małżonki Prezydenta, ponieważ jest to jedna z najbardziej niewdzięcznych prac w Polsce – często wymaga porzucenia dotychczasowego życia i własnych aspiracji w celu służenia ojczyźnie. Apelowaliśmy o przeanalizowanie kwestii pensji pierwszej damy już przed rokiem i w mojej ocenie wprowadzenie wynagrodzenia dla towarzyszek życia przywódców naszego narodu odpowiada społecznym oczekiwaniom.
Wbrew pozorom nie martwi mnie też perspektywa podwyżek dla członków Rady Ministrów czy Parlamentarzystów. Wprawdzie czytelnicy Bezprawnika kojarzą zapewne, że jestem pełna obaw o konsekwencje ekonomiczne forsowanych postulatów, a w rezultacie nie sympatyzuję przesadnie z ugrupowaniem znajdującym się obecnie u władzy, ale jednak rozmawiamy tutaj o zarobkach na długie lata – warto wznieść się ponad podziały polityczne.
Nie każdemu się to udaje…
Błaszczak się ośmieszył, Zalewska wygłupiła, Glinski się ośmiesza, Macierewicz kompromituje, Waszczykowski się wydurnia. Dawać im podwyżki!!
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) 18 lipca 2016
Ten sam Tomasz Lis pisał przed laty, że politycy powinni zarabiać więcej, choćby dlatego, by do świata polityki przyciągać najbardziej kompetentnych ludzi. Obecne wynagrodzenie poselskie nie jest niestety przesadnie atrakcyjne dla osoby, która odniosła sukces w branżach takich jak prawo czy ekonomia, a więc pożądanych w procesie stanowienia i realizowania prawa. Tymczasem spora część z polskich parlamentarzystów nawet specjalnie nie ukrywa, iż nie przyświeca im żadna szczytna idea i do Sejmu lub Senatu udali się przede wszystkim w celu podniesienia swojego statusu materialnego i społecznego.
Nawet jeśli nie mamy wysokiego mniemania o polskich politykach, traktujmy te podwyżki w charakterze inwestycji – także w przyszłe pokolenia klasy politycznej.
Niestety społeczeństwo zwykle krytycznie spogląda na zarobki polityków, zapominając równocześnie, że kompleksowo są one i tak jedynie kroplą w morzu budżetu państwa i o wiele większą krzywdę społeczeństwu czyni źle wydana dotacja lub źle zaplanowany projekt infrastrukturalny. To tutaj marnowane są publiczne pieniądze, a nie w uposażeniu najważniejszych osób w kraju.
Podwyżki dla polityków na szczeblu władzy i PKB success fee
Jak donosi Rzeczpospolita – pensja Premier z niecałych 17 tysięcy złotych (brutto) wzrośnie do 24 tysięcy złotych brutto. 4 do 5 tysięcy złotych więcej wzrośnie też wynagrodzenie prezydenta, wicepremierów, ministrów, wiceministrów i wojewodów. Posłowie i senatorowie dostaną niecałe 3 tysiące złotych podwyżki.
Success fee to specyficzny rodzaj wynagrodzenia, często stosowany w branży prawniczej, który uzależnia – na przykład procentowo – jego wysokość w zależności od osiąganych celów. Politycy PiS chcą wprowadzić bardzo ciekawy zapis do ustawy wiążący pensje czołowych polityków z wypadkowymi pensji minimalnej, PKB kraju w ostatnich 3 latach, a nawet wskaźnikiem nierówności społecznej. W rezultacie pogarszająca się kondycja gospodarcza kraju będzie pensje politykom obniżała. Niestety nieznacznie, o kilka tysięcy złotych – co w perspektywie miesiąca nie boli aż tak, jak obniżenie wzrostu PKB o jeden punkt procentowy.