Podwyżki płac to konieczność, jeżeli chce się utrzymać wykwalifikowaną kadrę pracowniczą. Wciąż rosnąca płaca minimalna, galopująca inflacja i rosnące koszty życia (a także oczekiwania względem tego życia) sprawiają, że pracodawcy z roku na rok muszą wydawać na wypłaty coraz więcej. Każdy chce lepiej zarabiać i każdy stara otrzymać podwyżkę. Dlatego zadziwiającym jest fakt, że podwyżki dla urzędników wzbudzają tak olbrzymie kontrowersje.
W budżetówce wcale nie zarabia się dobrze
Dyskusja w przestrzeni publicznej rozgorzała w momencie, kiedy związki zawodowe zrzeszające urzędników (Związkowa Alternatywa) zapowiedziały podjęcie starań o wzrost płac w całym sektorze publicznym o 50%. Była to odpowiedź na propozycję Ministerstwa Finansów, aby płace urzędników zwiększyć o 5%, czyli o wskaźnik inflacji.
Oczywiście tak duża podwyżka, jaką chcą związki zawodowe, może szokować, jednak w praktyce urzędnicy wcale nie zarabiają tak dużo, aby budziło to społeczne oburzenie. Oczywiście, praca w urzędzie to łakomy kąsek, ze względu na stabilizację. Zatrudniając się w sektorze publicznym, zyskujemy umowę o pracę, brak problemów ze zwolnieniami chorobowymi, stałą i pewną pensję, a także możliwość bezproblemowego wzięcia opieki na dziecko, czy skorzystania z urlopu macierzyńskiego. Płace jednak wcale nie są powalające.
Podwyżki dla urzędników to konieczność
Oczywiście urząd urzędowi nierówny, a podwyżki dla urzędników miałyby dotyczyć całego sektora finansów publicznych. To już może wzbudzać kontrowersje, jednak być może warto pomyśleć o wprowadzeniu specjalnego progu finansowego (dotyczącego również samorządów), poniżej którego z płacą zejść nie można. Należy rozróżnić zarobki na stanowiskach kierowniczych (m.in. kierownicy referatów, czy naczelnicy wydziałów) od zarobków szeregowego urzędnika. To tutaj często pojawia się spora dysproporcja i to z zarobków przełożonych społeczeństwo wyciąga wnioski, dotyczącego płacowego eldorado w budżetówce.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że obecnie pracownik kasy w markecie zarabia podobną kwotę (a być może nawet większą) niż niektórzy urzędnicy. I to urzędnicy specjaliści. I nie chodzi tutaj o dyskryminację kasjerów, a o zwyczajną kalkulację, dotyczącą zdobytej wiedzy, specjalistycznych umiejętności i odpowiedzialności w pracy.
Urzędnicy na odpowiedzialnych stanowiskach wcale nie zarabiają więcej
Urzędy pracują na podstawie kodeksu postępowania administracyjnego. Urzędnicy mają więc terminy na wykonanie swoich czynności. Bardzo często wykonują bardzo odpowiedzialne zadania, a od ich decyzji (która oczywiście musi być zgodna z prawem i podparta odpowiednimi przepisami) zależą ludzkie losy. Nie, to nie jest przesada – w urzędach załatwiamy wiele spraw, które mają wpływ na nasze życie. Załatwiamy zgody i pozwolenia, zgłaszamy odpowiednie rzeczy, występujemy o podziały nieruchomości itp.
Pracując na odpowiedzialnym stanowisko w urzędzie, pracownik musi znać przepisy prawa i odpowiednio je stosować. Często po kilku latach pracy jest w stanie zawstydzić swoją wiedzą specjalistyczną niejednego prawnika. Co więcej, za swoje działania ponosi odpowiedzialność. Osoby piastujące niektóre stanowiska urzędnicze (i to wcale nie kierownicze) wykupują sobie dodatkowo (z własnych pieniędzy) ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. Na wypadek błędu, który przecież każdemu może się zdarzyć.
Jeżeli jednak błąd popełni dziennikarz – napisze sprostowanie. Jeżeli błąd popełni kasjer – przeprosi i wyda odpowiednią resztę. Błąd popełniony przez pracownika instytucji kultury również nie wiąże się z poważnymi konsekwencjami, wystarczy przeprosić osoby, które w wyniku tego błędu ucierpiały. Urzędnik jednak może być zobowiązany do wypłaty odpowiedniego odszkodowania osobie, która ucierpiała w wyniku jego czynności. Tak więc to olbrzymia odpowiedzialność.
Za wiedzę się płaci, niech budżetówka w końcu to zrozumie
Każda praca jest ciężka. Każda praca wiąże się z koniecznością podejmowania różnego rodzaju działań, z ryzykiem wypalenia zawodowego, popełnienia błędu, czy też zmęczeniem. Nie każda jednak wiąże się z dużą odpowiedzialnością. A praca urzędnika często właśnie wiąże się z ryzykiem wypłaty odszkodowań oraz z koniecznością operowania specjalistyczną wiedzą.
Dlatego właśnie urzędnicy (zarówno zatrudnieni w urzędach szczebla centralnego, jak i w samorządach) powinni być dobrze opłacani. Powinni być docenieni za swoją wiedzę, również finansowo. Wtedy też urzędy pracowałyby o wiele wydajniej – obecnie (głównie w sektorze samorządowym) obserwuje się problemy z utrzymaniem pracowników dłużej niż kilka miesięcy, czy kilka lat. Wyjątkiem są osoby w wieku przedemerytalnym, które zostały wychowane w innych czasach (kiedy to swoje życie zawodowe wiązało się raczej z jednym zakładem pracy). Ale one już wkrótce przejdą na emeryturę, a na ich miejsce przyjdą nowe, zdecydowanie bardziej odważne i roszczeniowe osoby. A rotacja na stanowiskach wiąże się ze spowolnieniem pracy, koniecznością przyuczenia kolejnych osób i innymi utrudnieniami. Dlatego podwyżki dla urzędników to dobry pomysł, chociaż 50% to raczej nierealny pułap.