Najwyraźniej w miarę pogarszania się sytuacji epidemiologicznej kraju rząd szuka sobie nowych tematów zastępczych
Ministerstwo zdrowia informuje o 6526 nowych potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem oraz o 116 ofiarach śmiertelnych. Walka z epidemią wymusza coraz to nowe kompromisy w kwestiach gospodarczych. Nie wspominając nawet o coraz głośniejszym środowisku "koronasceptyków" i "antymaseczkowców".
Dla branży artystycznej i eventowej cała Polska w strefie żółtej to w najlepszym wypadku straty, w najgorszym wizja bankructwa. "Piątka dla zwierząt" została przyjęta przez rolników, delikatnie mówiąc, bardzo źle. Trzeba przyznać, że w tym momencie ograniczenie eksportu mięsa z uboju rytualnego to potencjalnie kolejne obciążenie dla gospodarki.
Jakby tego było mało, były minister zdrowia Łukasz Szumowski trafił do szpitala chory na covid-19 tuż po tym jak dał się przyłapać na robieniu zakupów na kwarantannie. Także nowy wicepremier Jarosław Kaczyński zdążył parokrotnie okazać lekceważenie dla norm obowiązujących zwykłych śmiertelników. Znowu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
W zasadzie nie powinno więc dziwić, że gdy sytuacja przybiera dramatyczny obrót, rządzący zaczynają desperacko szukać tematów zastępczych. Czy i tym razem wojna ideologiczna zdoła odwrócić uwagę Polaków od kryzysu? Nie zaszkodzi spróbować - do tej pory jakoś działało. Być może dlatego właśnie premier Mateusz Morawiecki ma ogłosić program "Polska na TAK".
Projekt "Polska na TAK" ma być odpowiedzią na rzekomą "ofensywę ideologiczną lewicy"
O samym projekcie informuje portal wPolityce.pl. W gruncie rzeczy nie ma w nim nic szczególnie zdrożnego, a przynajmniej nic czego nie moglibyśmy się spodziewać po rządzie Zjednoczonej Prawicy. "Polska na TAK" ma obejmować wiele aspektów szeroko rozumianej kultury: edukację, sztukę i sport. Do tego dochodzi promocja Polski i polskiej kultury za granicą.
Pewne obawy budzą jednak niektóre aspekty projektu. W grę wchodzi bowiem także ingerencja w sektor organizacji pozarządowych. To może oczywiście oznaczać hojne dotowanie "swoich". Podobnie można interpretować zapowiedzi wsparcia "niezależnych twórców kultury".
Na agendzie są również działania związane z rodziną. Doskonale wiemy co w wykonaniu naszej prawicy to oznacza - ochrona rodzin przed wyimaginowanymi zagrożeniami ze strony "radykalnej lewicy" czy "ideologii LGBT". Jakby tego było mało, Polska zamierza zaproponować międzynarodową konwencję o prawach rodziny. Strefy wolne od ideologii widać rządzącym nie wystarczą.
Przy okazji "Polska na TAK" ma oznaczać dodatkowe lekcje historii w szkołach, dodatkowe maszty z biało czerwonymi flagami oraz działania w sferze restytucji dzieł sztuki utraconych w trakcie II Wojny Światowej.
W spokojniejszych czasach projekt "Polska na TAK" nie byłby niczym nadzwyczajnym czy niespodziewanym
Ktoś mógłby zadać sobie pytanie: co jakiemuś redaktorowi Bezprawnika przeszkadzają maszty z polską flagą? Oczywiście - nie przeszkadzają. Do pozostałych punktów programu "Polska na TAK" można mieć mniejsze lub większe zastrzeżenia. Nawet dodatkowe godziny historii to dodatkowe obciążenie dla uczniów w realiach polskiej szkoły i przeładowanych podstaw programowych. Nie w tym jednak rzecz.
Sam w sobie program "Polska na TAK" nie wydaje się być niczym przesadnie złym ani dobrym. Trudno byłoby w końcu mieć pretensje do prawicowego rządu, że chce propagować prawicowe wartości. W spokojniejszych czasach można by oczywiście rozkładać całą koncepcję na czynniki pierwsze i poddawać dokładnej analizie.
Rzecz w tym, że nie mamy teraz spokojniejszych czasów a preludium do jeszcze większego kryzysu. Sytuacja epidemiologiczna pogarsza się z dnia na dzień. W dużej mierze na skutek konkretnych działań rządu - rozluźnienie ograniczeń na wybory, utrzymanie zgody na organizację wesel, przywrócenie nauki stacjonarnej.
Epidemia koronawirusa to naprawdę kiepski moment na walkę ze zmyślonymi zagrożeniami dla polskiej kultury i rodziny
Fatalny stan przygotowań do jesiennej fali koronawirusa, czy raczej faktyczny ich brak, nasze władze starały się przykryć. Stąd właśnie poprzednia ofensywa ideologiczna wymierzona w środowiska LGBT. Także szopka z rekonstrukcją rządu, zakończona kryzysem w koalicji i awanturą o "Piątkę dla Zwierząt" i "Bezkarność Plus", z perspektywy czasu sprawia wrażenie środka do odwracania uwagi społeczeństwa.
Nawet jeśliby uznać projekt "Polska na TAK" za pożyteczną i słuszną inicjatywę, to i tak moment jej ogłoszenia jest fatalny. Szerszy kontekst również nie wygląda zbyt dobrze. Można zrozumieć wolę podtrzymywania za wszelką cenę iluzji normalności - nawet jeśli ta w gruncie rzeczy stanowi jedną z przyczyn tarapatów w których się znajdujemy.
Trudno byłoby, mimo wszystko, oczekiwać że rząd będzie zajmować się wyłącznie koronawirusem i gospodarką. Nie sposób jednak nie zauważyć, że kolejna ofensywa ideologiczna to ostatnie czego nasz kraj teraz potrzebuje.