Praca za darmo – na to długo musieli się przygotowywać ludzie zaczynający kariery w mediach, grafice czy reklamie. Stażyści, praktykanci, budowniczy portfolio – różnie nazywano takich pracowników. Pojawił się jednak nowy eufemizm – praca „porostu niezobowiązująca”. Taką trudną do odrzucenia propozycję dostała Olivia Drost, polska dziennikarka mieszkająca i studiująca w Londynie. Przygotowuje (odpłatnie) relacje dla CNN z wielkiej imprezy, ale dostała jeszcze jedną ofertę – „niezobowiązującą”, oczywiście z polskiej reakcji.
Ta wielka impreza to London Fashion Week. Na kilka dni wtedy do stolicy Wielkiej Brytanii zjeżdżają najwięksi projektanci, modelki i modele – oczywiście ci, którzy nie mieszkają na stałe w Londynie. Nic dziwnego, że polskie redakcje też chcą mieć relacje z tego wydarzenia. A Olivia jest na miejscu – studiuje na co dzień na prestiżowej London School of Economics, współpracuje z polskimi mediami (np. z Onetem, „Law Business Quality” i National Geographic) i z… indonezyjskim oddziałem CNN. To jednak z polskiej redakcji modowej dostała najciekawszą propozycję;
„Praca niezobowiązująca”, czyli darmowa
Z jakiej redakcji wyszła ta niezobowiązująca propozycja? Olivia Drost nie chce nam zdradzić, choć zaznacza, że jest dość spora i znana. Nie jest to więc jakiś anonimowy blog. Nie jest oczywiście tak, że jest to pierwsza na świecie propozycja tego typu.
„Praca niezobowiązująca”, czy dla doświadczenia?
Chyba każdy, kto w ciągu kilkunastu ostatnich lat miał do czynienia z mediami, PR-em, reklamą czy grafiką pracował choć chwilę za darmo. A ta chwila nieraz się rozciąga do nawet kilku miesięcy. Czy to musi być koniecznie złe? Zapytaliśmy o zdanie samą Olivię Drost;
– W naszej branży darmowe staże czy praktyki to norma, ale im akurat nie jestem przeciwna, o ile w trakcie takiego stażu faktycznie można się czegoś nauczyć. Gdy do redakcji trafia młoda osoba, która nie ma pojęcia o tym, jak napisać czy zmontować materiał to staż może być faktycznie cenny pod względem nowych umiejętności. Sama zresztą przez to przeszłam – opowiada dziennikarka.
Oczywiście autor tego artykułu też pracował nieraz za darmo. Szef Bezprawnika miał nieco więcej szczęścia – dostał pracę za 400 zł, ale musiał pisać przez sześć dni w tygodniu 10 tekstów dziennie. Można to jeszcze jakoś wytłumaczyć – młode osoby, próbując swoich sił w mediach, naprawdę często nic nie umieją (tu też podpieram się swoim doświadczeniem), więc darmowy staż może być tu czymś fair.
Ale bynajmniej nieodosobniony przypadek Olivii dotyczy zupełnie innego problemu. Bo w pewnym momencie niektóre redakcje/agencje reklamowe/firmy PR wykombinowały, że w sumie podobnie jak stażystów można potraktować ludzi z doświadczeniem – czyli takich, którzy darmowe staże mają już z reguły za sobą. Wydaje mi się, że stało się to mniej więcej w okolicach końca poprzedniej dekady. Szalejący wtedy kryzys uszczuplił mocno budżety reklamowo-marketingowe i zmusił całą branżę kreatywną do kreatywnego podejścia do płatności. Zaczęły się więc pojawiać oferty pracy „za szansę zatrudnienia” czy „za pozycję do portfolio”. Teraz mamy kolejną innowację – pracę „porostu niezobowiązującą”.
Choć i za granicą pojawiały się podobne pomysły na oszczędności w redakcjach czy agencjach, na dużą skalę pomysł wypalił chyba tylko nad Wisłą. Podobną refleksję ma zresztą Olivia Drost.
– Takie sytuacji zdarzały się kilka razy, wyłącznie ze strony polskich redakcji. Nie przytoczę nazw, ale były to dość duże redakcje, w których pracują w miarę znani dziennikarze, a propozycje dotyczyły zawsze ekskluzywnych materiałów, czyli takich, które redakcja miałaby na wyłączność.
Halo szefowie! Kryzys już dawno minął, a praca za darmo została!
I choć kryzys dawno za nami, to podobne oferty wcale nie odeszły do przeszłości. Kto na tym traci? Chyba najbardziej sama szeroko pojęta branża kreatywna (do której można też zaliczyć tłumaczy). Bo coraz bardziej ma ona opinię nieprzyjaznego ludziom miejsca, w którym człowiek jest po prostu wykorzystywany. A gospodarka ma się dobrze i naprawdę nie jest trudno znaleźć dobrą, nudną pracę na etacie. Wystarczy tylko porzucić swoje marzenia o robieniu czegoś kreatywnego za pieniądze.
To, że pracodawcy ciągle oferują „niezobowiązująca” pracę, może oznaczać, że jednak jest całkiem sporo osób, które się na nią godzą. Pytanie, jak długo jeszcze praca za darmo w branży kreatywnej będzie akceptowalna, gdy nawet w Biedronce można zarobić dziś przyzwoite pieniądze na etacie. Szefowie mediów czy agencji PR powinni więc zrozumieć, że kryzys skończył się dobre kilka lat temu. I że unikanie płacenia pod płaszczykiem wpisów do CV/rozbudowy portfolio/”sprawdzenia umiejętności”/ „niezobowiązującej pracy” to tani trick, który wszyscy już przejrzeli.